Nareszcie: dziś z Senegalem!

2018-06-19 11:00:00(ost. akt: 2018-06-19 10:53:24)

Autor zdjęcia: Emil Marecki

Dzisiaj o godz. 17 na Otkrytije Arenie w Moskwie sędzia Nawaf Shukralla z Bahrajnu da znać reprezentacjom Polski i Senegalu, że drugi mecz grupy H czas zacząć. Trzy godziny wcześniej o punkty powalczą też Kolumbia i Japonia.
Niech to się wreszcie zacznie — im bliżej było do „polskiej” inauguracji Mundialu w Rosji, tym częściej dało się słyszeć w obozie Biało-czerwonych takie głosy. Nic dziwnego, wtorek jest szóstym dniem mistrzostw, więc podopieczni trenera Adama Nawałki naczekali się już na swoją kolej. Dzisiaj okres oczekiwania wreszcie dobiega jednak końca, a Robert Lewandowski i spółka mają powalczyć w Moskwie o zwycięskie otwarcie turnieju (godz. 17, transmisja w telewizyjnej Jedynce i TVP Sport).

A że nie jest to wcale bułka z masłem, pokazuje historia: taka sztuka — czyli wygrana w pierwszym meczu MŚ — udała się reprezentacji Polski tylko... raz w siedmiu dotychczasowych startach! Najpierw było słynne 5:6 po dogrywce z mistrzostw w 1938 roku (cztery gole Ernesta Wilimowskiego!), a w czasach bliższych współczesności Biało-czerwoni zaczynali MŚ od takich wyników: 3:2 z Argentyną (1974), 0:0 z RFN (1978), Włochami (1982) i Marokiem (1986), a już w XXI wieku dwa razy po 0:2 — z Koreą Płd. (2002) i Ekwadorem (2006). W obu ostatnich przypadkach mundialowa przygoda Polaków kończyła się już po trzech grupowych spotkaniach. Aby teraz skończyło się to inaczej, dziś Biało-czerwoni nie mogą przegrać z Senegalem...

Wczoraj tuż przed godz. 13 czasu warszawskiego życzenie pod tytułem „niech się zacznie” zaczęło się spełniać: mający swoją mundialową bazę w Soczi, Polacy wylądowali w Moskwie. Jeszcze tylko popołudniowa konferencja prasowa, no i pierwszy trening na Otkrytije Arenie, drugim — obok Łużników — moskiewskim stadionie w tym turnieju. Obiekt, na którym na co dzień swoje mecze rozgrywa Spartak, został otwarty 5 września 2014 roku, mieści ponad 45 tysięcy kibiców, a w sobotę właśnie tam zadebiutował na mundialu sędzia Szymon Marciniak, który poprowadził spotkanie Argentyny z Islandią (1:1). Później wieczorna regeneracja, odprawy taktyczne, a już dzisiaj — wyjazd na stadion.

Ekscytacja? Pewnie trochę tak, w końcu atmosferę mistrzostw świata poznał wcześniej tylko Łukasz Fabiański, który 12 lat temu był w Niemczech „tylko” trzecim bramkarzem w kadrze Pawła Janasa, czyli pełnił taką rolę, jak dzisiaj Bartosz Białkowski, 31-letni braniewianin z urodzenia oraz wychowanek Polonii Olimpii Elbląg. Dla całej reszty spotkanie z Senegalem będzie absolutnym debiutem w MŚ, ale też ta grupa ma już za sobą co najmniej jeden wielki turniej: dwa lata temu ekipa Adama Nawałki błysnęła podczas mistrzostw Europy we Francji, przegrywając z Portugalią bój o półfinał dopiero po rzutach karnych. — Po dobrym występie w Euro 2016, a także w eliminacjach do Mundialu, gdzie tylko raz przegraliśmy, powinniśmy potwierdzić w Rosji nasze umiejętności i możliwości. Jest dla nas obowiązkiem pokonać Senegal, bo jesteśmy najsilniejszą reprezentacją w tej grupie — nie bawi się w dyplomację Henryk Kasperczak, kiedyś znakomity piłkarz ze „złotej” drużyny Kazimierza Górskiego (1974), a później trener z niebagatelnym doświadczeniem także w prowadzeniu afrykańskich reprezentacji, w tym i Senegalu. Zapytany o największą siłę Senegalczyków, Henryk Kasperczak krótko charakteryzuje pierwszych rywali Polaków: „Jak wszystkie drużyny z tzw. czarnej Afryki, to zespół dobrze zbudowanych, silnych i atletycznych zawodników, a do tego grających agresywnie. Ich piłka bazuje na szybkości i technice. Jeżeli są w formie, są groźni dla każdego rywala. Są jednak w dość trudnej chwili, bo mają problemy z przestawieniem się na system gry z trzema obrońcami. Po ostatnich meczach my się lepiej czujemy w takiej taktyce. Oglądałem towarzyskie spotkanie, w których próbowali tego systemu, no i dobrze to nie wyglądało. Rzeczywiście mają w ataku znanych piłkarzy, ale nie można przywiązywać się do nazwisk. Akurat ostatnie mecze pod względem strzelania goli były słabe w ich wykonaniu. W tym roku wygrali tylko raz, a w pięciu meczach zdobyli raptem cztery gole. Nie strzelili bramki nawet Luksemburgowi. Nie możemy pozwolić Senegalowi rozwinąć skrzydeł, zostawić za dużo miejsca, aby mogli się rozpędzić. Jeśli będą mieli za dużo swobody, to wykorzystają potencjał szybkich ofensywnych graczy”.

A ten potencjał jest rzeczywiście spory, bo o Sadio Mane z Liverpoolu czy Keicie Balde z Monaco słyszał pewnie każdy kibic. Mocna jest też druga linia, a Idrissa Gueye czy Alfred N’Diaye grają na angielskich boiskach, no a obroną dowodzi Kalidou Koulibaly z Napoli, zdaniem analityków polskiej kadry „najlepszy stoper Serie A i jeden z pięciu najlepszych na świecie”. Nic dziwnego, że Senegalczycy marzą o przebiciu wyczynu swoich poprzedników z 2002 roku, którzy zaczęli azjatycki mundial od sensacyjnego zwycięstwa nad broniącą tytułu Francją (1:0), a później doszli aż do ćwierćfinału. — To naturalne, że chcemy osiągnąć więcej niż drużyna z 2002 roku. Musimy dojrzeć do okazji, przejść fazę grupową i starać się dotrzeć jak najdalej. Byłoby to fantastyczne dla całego kraju — mówi obrońca Kara Mbodji. Polaków w tym głowa, żeby pokrzyżować rywalom te marzenia...

DZIŚ NA MUNDIALU
* godz. 14, grupa H (Sarańsk): Kolumbia — Japonia (TVP 1 13.50; komentarz: Tomasz Jasina, Kamil Kosowski)
* godz. 17, grupa H (Moskwa): Polska — Senegal (TVP 1 16.50; Dariusz Szpakowski, Radosław Gilewicz)
* godz. 20, grupa A (Sankt Petersburg): Rosja — Egipt (TVP 2; Hubert Bugaj, Maciej Żurawski). pes