Na początku musiałam gestykulować

2018-06-21 11:00:00(ost. akt: 2018-06-20 19:56:03)

Autor zdjęcia: Artur Szczepański

Jej idolem jest Gareth Bale, przygodę z piłką rozpoczęła w wieku 8 lat, na testy do Stomilanek trafiła w październiku, a w styczniu 22-letnia Ukrainka Walentina Tarakanowa została zawodniczką olsztyńskiego pierwszoligowca.
Walentina Tarankowa w biało-niebieskim stroju zadebiutowała 31 marca w meczu ze Sztormem Gdańsk i od razu zdobyła bramkę. W sumie w rundzie wiosennej wystąpiła siedem razy i zdobyła aż dziesięć goli, co dało jej to tytuł królowej strzelczyń w grupie północnej I ligi. Natomiast Stomilanki zakończyły sezon na trzecim miejscu, chociaż do ostatniej kolejki miały szansę na awans do Ekstraligi.
- Dziesięć goli w ośmiu meczach - spodziewałaś się tak udanej wiosny w Stomilankach?
- Kiedy jestem na boisku, zawsze daję z siebie sto procent. Nie gram tylko dla siebie, lecz dla zespołu. Mam nadzieję, że to było widać. Przykro mi tylko, że nie awansowaliśmy do Ekstraligi, ale wszystko jeszcze przed nami.
- Jak długo zostaniesz w Olsztynie?
- Planuję tu spędzić następny rok. Niestety nie uczę się i nie pracuję, ponieważ nie znam języka perfekcyjnie, a w przyszłości chcę jeszcze pójść na studia.
- Po przyjeździe do Polski nie miałaś problemów językowych?
- Na początku nikt mnie nie mógł zrozumieć, więc musiałam... gestykulować. Zdarzało się, że biegłam do domu i sprawdzałam w komputerze słowo, które usłyszałam i siedziało w mojej głowie. Nie było jakiś absurdalnych sytuacji, choć przyznaję, że czasem niczego nie rozumiałam, więc tylko... się uśmiechałam.
- Dla wielu kibiców zapewne jesteś osobą anonimową. Dzięki internetowi wiem, że pochodzisz z Dniepru i grałaś w tamtejszej Złagodzie. A zimą zostałaś nominowana w plebiscycie "Drużyny 2017 roku" na Ukrainie.
- Rzeczywiście urodziłam się w Dnieprze. Gram w piłkę osiem lat, a karierę rozpoczęłam od futsalu w zespole Złagody Dniepr. Grałam też w reprezentacji Ukrainy w futsalu. W 2015 roku zaczęłam grać w piłkę nożną, również w Złagodzie. Byłam najlepszą napastniczką I ligi i awansowaliśmy do najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Osiągnęłaś sukcesy w narodowej reprezentacji?
- Dla mnie sukcesem było już samo dostanie się do reprezentacji Ukrainy. Niestety, nie miałyśmy jakichś spektakularnych osiągnięć.
- Jak zatem znalazłaś się w Stomilankach?
- Miałam kontakt z Dariuszem Maleszewskim. Uzgodniłam z trenerem, że przyjadę na testy do Olsztyna. Dobra dyspozycja w sparingach sprawiła, że zdecydowałam się tutaj zagrać.
- No i jakie są twoje wrażenia po przyjeździe do Polski i do Olsztyna?
- Bardzo podoba mi się w Olsztynie, chociaż Polska pod wieloma aspektami różni się od Ukrainy. Bardzo tęsknię za rodziną, zostałam jednak bardzo dobrze przyjęta w drużynie, co pozwoliło mi poczuć się jak u siebie w domu. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam w Olsztynie, było... wysłanie prezentów do krewnych (śmiech).
- Jak porównałabyś ligę ukraińską do I ligi polskiej?
- Różni się tylko poziom gry, choć kilka zespołów z Ukrainy mogłoby spokojnie sobie poradzić w Polsce.
- Kiedy rozpoczęłaś swoją przygodę z piłką nożną?
- Od ósmego roku życia grałam w drużynie z chłopakami, ponieważ nie było drużyn kobiecych. Uprawiałam też inne dyscypliny, ale uznałam, iż piłka nożna jest mi bliższa. Niekiedy żartowano ze mnie, mówiąc, że jako dziewczyna powinnam grać w bramce. Pani Rais, mój pierwszy trener, wstawiała się za mną i karała chłopaków, którzy mi dokuczali (śmiech) Cztery lata później dostałam się do kobiecego zespołu, gdzie mogłam już w pełni realizować swoje marzenia. Od tego czasu staram się zachować dobrą formę fizyczną, na treningach zawsze daję z siebie wszystko, a w wolnym czasie pracuję nad sobą. Bo mam przed sobą cele i stopniowo je realizuję. Mam też jedną wadę: wprost nienawidzę przegrywać (śmiech).
- Właśnie trwa Mundial, więc na koniec zapytam o to, kto jest według ciebie faworytem tej imprezy?
- Mimo wszystko Niemcy, bo po prostu dobrze grają w piłkę. Szkoda, że nie ma Ukrainy, ale w tej sytuacji będę kibicować Polsce. Mam nadzieję, że dotrze do półfinału. Będę trzymać kciuki (rozmowa została przeprowadzona przed meczem Polska - Senegal - red.).
PAWEŁ PIEKUTOWSKI