Jasińska trzy tytuły już ma, więc może będzie czwarty?

2018-06-16 12:00:00(ost. akt: 2018-06-16 08:58:48)
Małgorzata Jasińska podczas jednego z wyścigów w Hiszpanii

Małgorzata Jasińska podczas jednego z wyścigów w Hiszpanii

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

- Jeżeli ma się w dniu startu "dobrą nogę", to na każdej trasie można wygrać — mówi przed startem w ostródzkich mistrzostwach Polski barczewianka Małgorzata Jasińska, najwybitniejsza zawodniczka w historii kolarstwa Warmii i Mazur.
— 22 czerwca jazdą na czas po jedenastokilometrowej rundzie wokół Pól Grunwaldzkich rozpocznie pani swój kolejny udział w mistrzostwach Polski. Jak wyglądają pani przygotowania do tej imprezy?
— Przyjechałam do kraju, a dokładnie do mojego rodzinnego Barczewa, kilkanaście dni temu i tu na miejscu rozpoczęłam treningi. Jeżdżę więc od tego czasu na warmińsko-mazurskich szosach. W międzyczasie skorzystałam z okazji i wzięłam udział w czasówce o Puchar Polski w Koziegłowach. Udało mi się ją wygrać, choć ta kolarska konkurencja nie jest moją specjalnością.
— I pani obecna zawodowa grupa Team Movister nie protestowała przeciwko tak długiemu wyjazdowi do Polski?
— Absolutnie nie było żadnych problemów, a wręcz odwrotnie. Eusebio Unzué (szef hiszpańskiej grupy Team Movister — red.) namawiał mnie, abym naładowała baterie właśnie u siebie w Polsce.
— I jest pani zadowolona z powrotu na Warmię i Mazury?
— Uważam, że był to bardo dobry pomysł. Przed przyjazdem do kraju brałam udział w licznych wyścigach oraz w ciężkim zgrupowaniu w górach, więc potrzebowałam złapać oddech, no i chyba w końcu złapałam.
— Czy w tej sytuacji spodziewa się pani dobrych rezultatów w mistrzostwach Polski?
— Podchodzę do tego z dużym dystansem. Podczas pobytu w Koziegłowach obserwowałam moje rywalki podczas wyścigu ze startu wspólnego (Jasińska nie brała w nim udziału — red.), no i widać było, że są w gazie. Nie oznacza to oczywiście, że czuję przed nimi jakiś duży respekt. Ważne w tym wyścigu będzie zabranie już w pierwszym odjeździe. Ale jeżeli pod koniec wyścigu w czołówce będzie kilka zawodniczek z jednego klubu lubgrupy, to wygrać z nimi w pojedynkę na finiszu będzie praktycznie niemożliwe. Kolarstwo jest już bowiem od dawna sportem zespołowym.
— Już pewnie zapoznała się pani z trasą wyścigu o mistrzostwo kraju ze startu wspólnego. I co, odpowiada pani?
— Wbrew pozorom to nie jest łatwa trasa. Nie ma w niej wysokich podjazdów, ani długich odcinków płaskich. Jest bardzo ufałdowana, czyli góra-dół, góra-dół, góra-dół. Reasumując, trasa tegorocznych mistrzostw Polski jest według mnie trudniejsza niż na przykład dwa lata temu podczas mistrzostw w Sobótce. Tam były ostre i długie podjazdy, co mi odpowiadało. Natomiast na tej trasie bardzo trudno będzie odjechać, jednocześnie szybko można stracić prowadzenie. Ale jeżeli ma się w dniu startu dobrą nogę, to żadna trasa nie jest trudna i na każdej trasie można wygrać.
— To kto jest główną faworytką?
— To będzie wielka loteria, więc wcale nie musi wygrać zawodniczka z pierwszej dziesiątki rankingu. Dla mnie wszystkie dziewczyny są faworytkami, ale mówiąc niezbyt może skromnie, to liczę na… siebie. Rywalizacja będzie na pewno ciekawa i bardzo zacięta.
— Już trzy razy zdobywała pani tytuł najlepszej w kraju. Widać, że dobrze się pani w tych prestiżowych wyścigach czuje...
— Na razie nie mogę powiedzieć, że w tym lub w tamtym wyścigu czułam się najlepiej. Uważam, że taki wyścig jest jeszcze... przede mną. A propos tych moich trzech mistrzowskich koszulek, to kiedyś sobie powiedziałam, że jak założę czwartą, wtedy zakończę karierę. Tak myślałam kilka lat temu, ale teraz muszę to odwołać (śmiech). Nie wyobrażam bowiem sobie życia bez kolarstwa. Jak mam przymusowy tydzień czy dwa bez sportu, to nie mogę spokojne usiedzieć. Jakby jakiś wielki magnes ciągnie mnie na rower, na szosę…
— Oczywiście na tym wyścigu o medale mistrzostw Polski nie kończy się pani tegoroczny kolarski sezon. Co jeszcze przed panią?
— Najważniejszy mój start, i to już wkrótce, to Giro d’Italia. Potem będą mistrzostwa Europy, o ile się do nich zakwalifikuję. Jeżeli nic się nie zmieni, to moja grupa ma w planie starty w kilku krajach, m.in. w Norwegii, Szwecji, Holandii i Hiszpanii (Madrid Challenge by La Vuelta — red.). Jeżeli chodzi o Giro to moja serdeczna kuzynka zaprosiła mnie na swój ślub. Wychodzi za mąż w czasie tego wyścigu, na dodatek idealnie w ten dzień, gdy w Giro będzie największy podjazd. Będę się, z myślą o niej, mocno starała dobrze wypaść na tym podjeździe. A jej wesele potem obejrzę na wideo…
— A jak to się to kolarstwo u pani zaczęło?
— Zaczęło się w… chwili urodzin, bo tata, mój pierwszy trener, od początku wpajał mi i mojemu rodzeństwu ten sport. Drogę ku niemu, mnie i mojemu bratu Marcinowi, przetarła starsza siostra Beata, za której śladem popedałowaliśmy razem. Początki nie były jednak łatwe. Treningi i ciężka praca nie od razu przynosiły efekty, ale tata powtarzał: bądź cierpliwa, bo wyniki przyjdą później. No i przyszły: dwa tytuły mistrzyni Polski do lat 23 i trzy koszulki z orzełkiem na piersi.
— Utrzymuje się pani wyłącznie z kolarstwa?
— Pieniądze, które otrzymują kolarze mężczyźni są bez porównania wyższe od tych, które trafiają do uprawiających kolarstwo kobiet. Jakoś się jednak utrzymuję i nie muszę prosić o pomoc rodziców. Nie ukrywam, że staram się nawet jakieś drobne sumy odkładać na przyszłość. Sport traktuję jednak głównie jako przyjemność i hobby, a nie sposób na zarabianie pieniędzy. To jest zupełnie uboczna strona tego, co robię.
— Jest pani absolwentką pedagogiki specjalnej w UWM. Co dały pani te studia?
— Miałam zawsze problem z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi, ale pewnie dzięki tych studiom, no i kolarstwu, to się trochę zmieniło na korzyść. Łatwiej mi teraz przełamywać te bariery.
Lech Janka
l.janka@gazetaolsztynska.pl


Małgorzata Jasińska
Urodziła się 18 stycznia 1984 w Olsztynie. Kolarstwo zaczęła uprawiać od października 1996 r. w klubie Krokus Mazur Barczewo (trener — Janusz Jasiński, jej ojciec). Kolejne kluby: Pol-Aqua (2007-08), Potorscy TSB Corratec Barczewo (2009), Team System Data Potorscy Barczewo (2010), S.C. Michela Fanini-Rox (2011), Mcipollini Giambenini (2012), Mcipollini Giordana (2013), Ale Cipollini (2014-16). Obecnie jest zawodniczką hiszpańskiego Teamu Movister Eusebio Unzue. Trzykrotna mistrzyni Polski (2009, 2010, 2015), dwukrotna wicemistrzyni (2005, 2008) i brązowa medalistka (2012) MP. Reprezentowała Polskę w szosowym wyścigu indywidualnym mistrzostw świata (2005-09, 2011-13). Startowała w kobiecym Giro d’Italia (2011-17). Dwukrotna zwyciężczyni kobiecego Giro d'Toscana (2012 i 15), w 2014 r. była druga. Absolwentka pedagogiki specjalnej UWM.