Real dalej najlepszy w Europie!

2018-05-26 23:37:19(ost. akt: 2018-05-27 00:56:59)
Gareth Bale

Gareth Bale

Autor zdjęcia: wikipedia.org

Panowanie piłkarzy Realu Madryt na międzynarodowej arenie trwa: w sobotni wieczór podopieczni Zinedine’a Zidane’a pokonali w finale Ligi Mistrzów Liverpool. Do 13. w historii i trzeciego z rzędu triumfu w najważniejszym z pucharów przyłożył rękę... niemiecki bramkarz „The Reds” Loris Karius.
* Real Madryt - Liverpool FC 3:1 (0:0)
1:0
- Benzema (51), 1:1 - Mane (55), 2:1, 3:1 - Bale (64, 83)
REAL: Navas - Carvajal (37 Nacho), Varane, Sergio Ramos, Marcelo - Casemiro, Modrić, Kroos - Isco (61 Bale), Benzema (89 Asensio), Cristiano Ronaldo
LIVERPOOL: Karius - Alexander-Arnold, Lovren, Van Dijk, Robertson - Henderson, Milner (83 Can), Wijnaldum - Salah (31 Lallana), Firmino, Mane
Sędziował: Milorad Mazić (Serbia); widzów: 63 000

„Królewscy” zgarnęli czwarty tytuł najlepszej drużyny Europy w ciągu ostatnich pięciu lat, ale finał Champions League w Kijowie zaczął się od szaleńczych ataków Liverpoolu. Ekipa Juergena Kloppa od pierwszych minut grała bez krzty respektu dla faworyta, pokazując, że - jak przystało na największą rewelację tych rozgrywek - gra o pełną pulę do końca. W 23. min tylko dzięki refleksowi Keylora Navasa, który kapitalnie obronił strzał Trenta Alexandra-Arnolda, Real zawdzięczał to, że wynik się nie zmienił. Pięć minut później Liverpool otrzymał cios, który wstrząsnął wszystkimi fanami tej drużyny: w starciu z Sergio Ramosem kontuzji barku doznał Mohamed Salah, czyli diament w ofensywnej koronie „The Reds”. Egipcjanin z grymasem bólu na twarzy musiał opuścić boisko i później już nic w grze zespołu trenera Kloppa nie było takie samo.

Zaraz po przerwie Isco trafił w poprzeczkę, ale prawdziwy nokaut Liverpoolu nastąpił w 51. min, kiedy to Loris Karius tak wyrzucał piłkę ręką, że trafił prosto w wystawioną nogę Karima Benzemy, po czym piłka wpadła do angielskiej bramki. Fani „The Reds” aż się złapali za głowy, bo takiego „babola” w meczu o taką stawkę świat już dawno nie widział. Ale już cztery minuty później było 1:1, a gol Sadio Mane przywrócił nadzieję ekipie z Anfield Road.
Wtedy jednak do akcji wkroczył Gareth Bale, który ledwie trzy minuty wcześniej wszedł na boisko za Isco. Po dośrodkowaniu Marcelo, Walijczyk popisał się magiczną przewrotką, po której Karius mógł tylko wyciągnąć piłkę z siatki. A w 83. min niemiecki bramkarz „błysnął” jeszcze raz - Bale tym razem uderzył z dystansu, a Karius tak interweniował przy tym strzale w środek bramki, że praktycznie sam wrzucił sobie piłkę do siatki. Tak więc, jak na ironię, bohaterem finału w Kijowie został zawodnik, którego Real podobno od jakiegoś czasu usilnie stara się pozbyć...

- Taka bramka w finale Ligi Mistrzów to największe wyróżnienie - ocenił swojego gola na 2:1 Gareth Bale (przed kamerami Canal+). - Byłem rozczarowany, że zacząłem na ławce. Żałuję, że nie mogłem zagrać od początku, ale futbol to nie tylko jedenastu piłkarzy rozpoczynających mecz. Chciałem dać z siebie wszystko po wejściu na boisko i cieszę się, że to się udało i ze wygraliśmy mecz - dodał Walijczyk.