Żurek: Grania raczej mi nie zabraknie

2018-05-25 12:00:00(ost. akt: 2018-05-25 11:08:09)
Michał Żurek z Indykpolu AZS Olsztyn

Michał Żurek z Indykpolu AZS Olsztyn

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Dzisiejszym meczem z Koreą (g. 16) polscy siatkarze zainaugurują w katowickim Spodku Ligę Narodów. Wszystkie trzy spotkania (w Krakowie jutro z Rosją, a w niedzielę z Kanadą) obejrzy w... telewizji Michał Żurek z Indykpolu AZS.
— Olsztyn, Spała czy Katowice? Gdzie cię złapałem dzień przed startem Ligi Narodów?
— W Olsztynie. Mam parę dni wolnego, a we wtorek muszę się stawić w Łodzi, gdzie mamy krótkie zgrupowanie przed drugim turniejem. Tak że pierwszy weekend mam luźny, a resztę muszę już „obrobić”: po Łodzi mam wyruszyć na całe zagraniczne tournee. O ile nic się nie zmieni w planach trenera Heynena.

— Czyli nie jesteś zawiedziony miejscem poza czternastką na pierwszy turniej LN, bo takie były wewnętrzne ustalenia?
— Dokładnie. Nie ma mowy o zawodzie, zwłaszcza że najpierw miałem przyjechać na dwa tygodnie potrenować w Spale, później się okazało, że mam pojechać na dwa weekendy Ligi Narodów, a jak już się pojawiłem w Spale, to dowiedziałem się, że to mają być nie dwa, ale trzy weekendy. Po czym, przez kontuzję Damiana Wojtaszka, zostałem dopisany jeszcze do czwartego turnieju... Nie cieszę się z tego, bo Damian jest operowany, a to fajny gość i dobry libero, ale cieszę się, bo dużo pracy przede mną.

— Jak znosisz to „dużo pracy”"? Przecież zaraz po długim sezonie ligowym trzeba było przyjechać na kadrę...
— Niby tak, ale jednak coś w tym jest, że jak się przyjeżdża na reprezentację, nawet po ciężkiej lidze, to jakoś inaczej się to przechodzi, bo nowa grupa, nowy trener, nowe miejsce... A jak się wchodzi do Spodka czy nawet Okrąglaka (hala w Opolu — red.) i się widzi tych kibiców, to się o wszystkim zapomina. Czyli kolejny raz się potwierdza, że głowa jest najważniejsza. Ja przez pierwsze dwa dni czułem się naprawdę zmęczony po sezonie, a później całkowicie o tym zapomniałem i teraz czuję się tak, jakby finisz PlusLigi był z pół roku temu.

— Jak odczucia po debiutanckich meczach w reprezentacji (1:3 i 3:2 w sparingach z Kanadą — red.)?
— Myślę, że jakby to były oficjalne mecze, już o stawkę, to byłoby trudniej, ale ja i tak byłem mocno podekscytowany (uśmiech). Zresztą większość zespołu była spięta i pewnie to było widać. Ale chyba nie możliwości, żeby było inaczej. Jak się słyszy na trybunach „Polska, Biało-czerwoni!”, to każdemu się chce, ale też chyba nikt nie gra swojej najlepszej siatkówki. Z drugiej strony: żeby nogi mi się uginały i żeby był z tym problem, to tak nie było... Szczerze mówiąc, z tego pierwszego meczu niewiele pamiętam, poza paroma moimi akcjami, typu wystawa piłki z pola, w których powinienem zachować się lepiej. Ja to widzę tak: każdy z nowych chciał się pokazać jak najlepiej i stąd robił dużo błędów. Poza Damianem Schulzem, który zaliczył najlepszy debiut. A w drugim meczu może i było ze mną nieźle, ale najważniejszą piłkę drugiego seta źle wystawiłem i to rzutowało na całe spotkanie. Taki jest sport... Podsumowując: dużo łatwiej wchodzi się do reprezentacji, jak masz obok siebie sześciu mistrzów świata, ty dochodzisz jako siódmy i oni cię „prowadzą” niż wtedy, jak grasz z czterema czy pięcioma innymi debiutantami. Mamy naprawdę sporo rzeczy do poprawy i... bardzo fajnie. Ja się cieszę, że jest nad czym pracować (uśmiech).

— A jak się czujesz w tej reprezentacji?
— Moje odczucia na pewno będą inne niż tych młodszych chłopaków, bo ja większość tych starszych zawodników — takich jak Misiek Kubiak, Grzesiek Łomacz czy Fabian Drzyzga — albo znam po 20 lat, albo się z nimi przyjaźnię, tak jak z Fabianem. A z takim „Kurasiem” (Bartosz Kurek — red.) to graliśmy między sobą w siatkówkę, a potem i w koszykówkę, od czwartej klasy podstawówki. Dzisiaj wspominając to, śmiejemy się z tych naszych początków (uśmiech). No, więc dla mnie to duża przyjemność być w tej grupie, bo mnóstwo wspomnień, różnych historii, rewelacyjna sprawa... Staram się jak najlepiej pomóc drużynie, a do tego czuję się w tym miejscu bardzo dobrze.

* Dziś w Serbii, Chinach, Polsce i Francji rusza Siatkarska Liga Narodów siatkarzy, zastępująca dotychczasową Ligę Światową. Na starcie staje 12 stałych uczestników (pewnych gry w kolejnych edycjach SLN), w tym Polacy, oraz cztery ekipy pretendujące, które będą walczyły o utrzymanie. Awans do finałowego turnieju uzyskają Francuzi (gospodarz) oraz czołowa piątka w 16-zespołowej tabeli po 15 meczach. Polacy na początek zagrają z Koreą Płd. w Katowicach (dziś) oraz z Rosją (sobota) i Kanadą w Krakowie (niedziela, wszystkie o g. 16).
Polacy na SLN w Katowicach i Krakowie: Łomacz, Drzyzga (rozgrywający), Konarski, Kaczmarek, Schulz (atakujący; brak Bartosza Kurka), P. Nowakowski, Lemański, Kochanowski (środkowi), Szalpuk, Kubiak, Śliwka, Bednorz (przyjmujący), Zatorski, Piechocki (libero).
* Na zakończeniu turnieju SLN w Makau Polki, dla których aż 38 pkt (!) zdobyła Malwina Smarzek, uległy Tajlandii 2:3 (-22, 21, -23, 21, -14). Biało-czerwone mają po dwóch imprezach 5 pkt na koncie i są 13. w tabeli.
pes


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kibic #2508147 | 83.9.*.* 26 maj 2018 08:36

    Powodzenia Michał, i niech wszystko Ci się udaje najlepiej.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz