Pjongczang, dzień 13.: Szkoda, szczęście było blisko...

2018-02-22 20:25:35(ost. akt: 2018-02-22 20:30:13)
Weronika Nowakowska

Weronika Nowakowska

Autor zdjęcia: wikipedia.org

W 13. dniu igrzysk olimpijskich polskiej ekipie uciekła prawdopodobnie już ostatnia szansa na zdobycie trzeciego medalu w Pjongczangu. Po trzech zmianach nasza sztafeta biathlonistek... prowadziła, ale skończyło się na siódmym miejscu i dużym niedosycie.
Jeszcze tylko raz podczas olimpijskiej rywalizacji w Korei polscy kibice poczuli taki zawód, choć po loteryjnym konkursie na normalnej skoczni moralny „kac” był chyba jednak większy. Wiadomo: polscy skoczkowie należą do ścisłej czołówki światowej, więc tamto wypadnięcie poza podium Kamila Stocha i Stefana Huli zabolało potężnie. Biathlonistki do tej pory raczej zawodziły w Pjongczangu (wyjątek: szóste miejsce Moniki Hojnisz w biegu indywidualnym), więc i oczekiwania przed czwartkowym biegiem sztafetowym 4x6 km nie były zbyt wygórowane. Wydawało się, że szóste, siódme miejsce można będzie wziąć z pocałowaniem ręki, a tymczasem...

Zaczęło się całkiem nieźle, bo Monika Hojnisz na pierwszym strzelaniu dobierała tylko raz, na drugim — dwa razy, ale dzięki szybkiemu biegowi (drugi czas samego biegu podczas pierwszej zmiany!) przesunęła się z 15. na siódme miejsce. O najbardziej doświadczoną spośród Polek, prawie 39-letnią Magdalenę Gwizdoń, można było mieć pewne obawy, bo w jej startach indywidualnych było słabo zwłaszcza na strzelnicy, jednak tym razem okazała się ona bardzo mocnym punktem drużyny. Tylko po jednym dobieraniu podczas obu strzelań, niezły bieg i utrzymana siódma pozycja, tyle że już nie z 40-, ale 25-sekundową stratą do liderek. Po Gwizdoń wyruszyła na trasę Krystyna Guzik, no i kiedy do zestrzelenia wszystkich tarcz nie wystarczyło jej nawet trzech dodatkowych pocisków — przez co, jako jedyna z Polek, musiała biegać karną rundę — wydawało się, że o wysokim miejscu można już zapomnieć. Zmienny wiatr wyczyniał jednak takie cuda, że inne zawodniczki też miały potężne kłopoty na strzelnicy. Guzik spadła więc tylko na ósme miejsce, a i strata 40 sekund do pierwszej pozycji wydawała się do odrobienia. Co potwierdziło się już po strzelaniu w stójce, kiedy Polka dobierała tylko raz i wybiegła na trasę na... pierwszym miejscu.
I właśnie tak zaczęła się ostatnia, czwarta zmiana — z Weroniką Nowakowską w roli liderki! Ale że tuż za nią były dobrze biegające Daria Domraczewa z Białorusi i Francuzka Anais Bescond, więc na dzielenie medali trzeba było poczekać do końca. Tym bardziej, że nasza zawodniczka najwyraźniej nie wytrzymała ciśnienia, najpierw pudłując dwa razy i dając się wyprzedzić wspomnianym rywalkom, a na ostatnim strzelaniu zaliczając aż trzy „pudła”! Obyło się, co prawda, bez karnych rund, ale czasu straconego na dobranie dodatkowych pocisków już się nie dało odrobić. W efekcie Nowakowska doprowadziła sztafetę na siódmym miejscu, przegrywając na finiszu o jedną dziesiątą sekundy ze Szwajcarkami. Triumfowały Białorusinki o 10,7 sek. przed kapitalnie finiszującymi Szwedkami (Hanna Oeberg ruszyła na ostatnią zmianę jako... dziewiąta) oraz o 17,6 sek. przed Francuzkami. Polki straciły do zwyciężczyń 43,6 sek., a zaraz za nimi znalazły się... typowane do walki o złoto Niemki (+53,9)!

— Gdyby ostatnia zmiana była łatwa, to każdy by wyciągnął rękę, żeby ją wziąć. A takich w grupie nie było... Nie wiem, czy dziewczyny wystąpiłyby na moim miejscu lepiej czy gorzej. Ktoś musiał to wziąć, wzięłam ja i teraz będę musiała za to płacić. Biorę to na „klatę” — skomentowała swój start podłamana Weronika Nowakowska, która już wcześniej zapowiedziała, że po tych igrzyskach kończy karierę, zamierzając poświęcić się wychowaniu dzieci.
Nadal jedynym medalem olimpijskim w historii zdobytym przez Polskę w biathlonie pozostaje więc srebro Tomasza Sikory z biegu ze startu wspólnego sprzed 12 lat w Turynie.

Biało-czerwonym nie udało się sprawić niespodzianki także w short tracku, choć w wyścigu na 500 m Bartosz Konopko długo jechał na miejscu gwarantującym półfinał, ale najpierw dał się wyprzedzić Węgrowi, a za moment zaliczył upadek i dotarł do mety na piątym miejscu. Również na ćwierćfinale zakończyła swój udział w igrzyskach Magdalena Warakomska, która na 1000 m była trzecia w swoim wyścigu, a na koniec sklasyfikowano ją na 12. pozycji (Konopko ostatecznie był 17.). Sensacją dnia było złoto Węgrów w wyścigu sztafet i brak medalu dla faworyzowanych Koreańczyków, którzy zaliczyli wywrotkę i w ogóle nie stanęli na podium.
W drużynowym konkursie kombinacji norweskiej po raz pierwszy w historii igrzysk wystartowali Polacy i na tym można by właściwie zakończyć sprawę. Biało-czerwoni walczyli dzielnie, żeby nie zająć ostatniego miejsca w stawce 10 reprezentacji, no i dopięli swego: mimo że po skokach byli na ósmym miejscu, podczas biegu dali się wyprzedzić Włochom i zakończyli rywalizację przed ekipą USA. Bezapelacyjne zwycięstwo przypadło Niemcom.

Wczesnym rankiem naszego czasu o medale walczyli też alpejczycy. Michał Jasiczek awansował co prawda do drugiego przejazdu slalomu, ale w nim poszedł na całość, popełnił błąd i wypadł z trasy. Polak znalazł się w doskonałym towarzystwie, bo slalomu nie ukończył też m.in. wielki faworyt z Austrii, już podwójnie „złoty” w Pjongczangu Marcel Hirscher. Wygrał Szwed Andre Myhrer. Całkiem dobrze w superkombinacji spisała się Maryna Gąsienica-Daniel, która była 16. Triumfowała Szwajcarka Michelle Gisin przed Amerykanką Mikaelą Shiffrin, a znów z niczym została wielka Lindsey Vonn (USA), która wypadła z trasy slalomu. Amerykanki przeżywały za to wielkie chwile w turnieju hokeistek: wygrywając po rzutach karnych z broniącymi tytułu Kanadyjkami, po 20 latach wróciły na olimpijski tron.

MEDALE
1. Norwegia 13 12 10 35
2. Niemcy 13 7 5 25
3. Kanada 9 7 8 24
4. USA 8 7 6 21
5. Holandia 7 6 4 17
6. Szwecja 5 5 0 10
7. Francja 5 4 6 15
8. Austria 5 2 6 13
9. Korea 4 4 3 11
10. Szwajcaria 3 6 2 11
11. Japonia 3 5 3 11
12. Włochy 3 2 5 10
...
18. Polska 1 0 1 2