Pjongczang, dzień 3.: Na razie daleko za najlepszymi

2018-02-12 20:00:00(ost. akt: 2018-02-16 09:48:25)
Justyna Kowalczyk na podium olimpijskim? Byłoby super, ale będzie o to bardzo trudno

Justyna Kowalczyk na podium olimpijskim? Byłoby super, ale będzie o to bardzo trudno

Autor zdjęcia: wikipedia.org

Kto liczył w poniedziałek na jakieś spektakularne występy Polaków na olimpijskich arenach w Pjongczangu, ten się musiał srodze zawieść. Większość Biało-czerwonych grała drugoplanowe role, a nieźle wypadła tylko Natalia Czerwonka.
Tego, że najlepiej tego dnia zaprezentują w Korei nasze panczenistki, można się było spodziewać. Co prawda, dziewiąte miejsce Natalii Czerwonki w wyścigu na 1500 metrów szału nie robi, ale to i tak wynik o niebo lepszy od tych, jakie zafundowali kibicom inni sportowcy w biało-czerwonych strojach. Niespełna 30-letnia Czerwonka przez pewien czas była nawet na trzeciej pozycji, choć już wtedy było wiadomo, że im bliżej końca rywalizacji, tym na lód będą wychodzić mocniejsze rywalki, więc „obsuwa” w klasyfikacji jest tylko kwestią czasu. Skończyło się na dziewiątej pozycji, która i tak jest najlepszym indywidualnym występem lubinianki w jej trzecim starcie na igrzyskach (w 2010 r. w Vancouver była tylko rezerwową). — Mam niedosyt, bo liczyłam na wynik w granicach 1.56, który dałby mi bardzo wysokie miejsce (uzyskała 1.57,85 — red.). Chciałam, żeby to był mój bieg życia, a w najgorszym wypadku bieg sezonu. Myślę, że zabrakło mi trochę szczęścia w losowaniu toru — oceniła już po wszystkim Natalia Czerwonka (cytowana przez portal Sportowych Faktów), którą czeka jeszcze środowy bieg na 1000 m, no i przede wszystkim bieg drużynowy (18 lutego), w którym Polki będą bronić wicemistrzostwa olimpijskiego z Soczi.
Nieco słabiej wypadły nasze dwie pozostałe reprezentantki w tej konkurencji: Katarzyna Bachleda-Curuś była 13. (był to ostatni w karierze 38-letniej zawodniczki bieg indywidualny podczas igrzysk), a Luiza Złotkowska — 17. (na 27 panczenistek).

Niewiele dobrego da się powiedzieć o innych wczorajszych startach polskich olimpijczyków w Pjongczangu. W rywalizacja saneczkarek, po pierwszych dwóch ślizgach, Ewa Kuls-Kusyk jest 22., a Natalia Wojtuściszyn — 26. Ta druga uzyskała w jednym ze ślizgów 17. czas, ale co z tego, skoro w innym niemal stanęła w poprzek toru i straciła mnóstwo czasu.

Nadal mocno pod kreską są biathlonistki, z tym że poniedziałkowy bieg na dochodzenie został w dużej mierze ustawiony przez sobotni sprint, w którym nasze zawodniczki wypadły po prostu słabo (najlepsza z nich Krystyna Guzik zajęła 28. pozycję). W drugiej konkurencji nic się nie zmieniło — tym razem najlepsza z Polek, Weronika Nowakowska, była dopiero 30. Guzik, Monika Hojnisz i Magdalena Gwizdoń były jeszcze dalej, kończąc rywalizację w czwartej i piątej dziesiątce... To i tak nic w porównaniu z biathlonowym, polskim rodzynkiem w biegu na dochodzenie: Grzegorz Guzik słabo strzelał, przez pewien czas był nawet 60., czyli ostatni, ale zameldował się na mecie jako 56.

Teoretycznie lepiej powinno być dzisiaj, bo to na wtorek zaplanowano biegi sprinterskie techniką klasyczną, gdzie na starcie zobaczymy m.in. Justynę Kowalczyk. — Jestem przygotowana do biegu masowego i do sprintu. Optymizmu mi nie brakuje — mówiła przed kamerami TVP pięciokrotna medalistka olimpijska (2-1-2), która wczoraj trenowała na olimpijskiej trasie. — Jeśli mam gdzieś zrobić dobry rezultat, to właśnie na takiej trasie, bo są tu dwa mocne podbiegi, na których powinnam walczyć. O co? Na początku trzeba przejść przez eliminacje, co mi się nie udało podczas ostatniego sprintu Pucharu Świata w Planicy. A więc przede wszystkim kwalifikacja... Starałam się przygotować jak najlepiej do tego sprintu, od kiedy tylko zobaczyłam tę trasę. Mam nadzieję, że jutro będę w stanie pokazać pracę, jaką w to włożyłam — stwierdziła w poniedziałek. A zapytana o konkretny cel, ucięła: „Finał”. Eliminacje kobiecego sprintu rozpoczną się dzisiaj o godz. 9.30 polskiego czasu.

Wracając do panczenistek, w poniedziałek do historii przeszła Holenderka Ireen Wuest, która wywalczyła swój piąty złoty i dziesiąty w ogóle medal olimpijski w karierze. Tym samym została pierwszą panczenistką w historii, która zdobyła dziesięć medali na igrzyskach, a także jest od wczoraj najbardziej utytułowaną Holenderką w historii wszystkich igrzysk (i letnich, i zimowych). Wcześniej Wuest zdobyła w Pjongczangu srebro na 3000 m i... była niezadowolona. — Trochę trwało, zanim naprawdę zaczęłam się cieszyć. Dlatego na 1500 m chciałam koniecznie mieć złoto — przyznała 31-letnia Holenderka.

MEDALE
1. Niemcy 4 1 2 7
2. Holandia 3 2 2 7
3. Norwegia 2 4 3 9
4. Kanada 2 4 1 7
5. USA 2 1 1 4
6. Francja 2 0 1 3
7. Szwecja 1 1 0 2
8. Austria 1 0 0 1
Korea 1 0 0 1
10. Japonia 0 1 2 3