Znicz płonie, czas na medale

2018-02-09 18:00:00(ost. akt: 2018-02-09 18:35:55)
Flagi olimpijska i Korei Południowej

Flagi olimpijska i Korei Południowej

Autor zdjęcia: wikipedia.org

XXIII Zimowe Igrzyska Olimpijskie zostały rozpoczęte! W piątek w koreańskim Pjongczangu odbyła się oficjalna ceremonia otwarcia, która — jak zwykle przy tego typu okazjach — zachwyciła widzów. A w sobotę po medale lecą skoczkowie.
Feeria świateł, ognie sztuczne, ponad 1200 dronów jednocześnie w powietrzu (co zostanie zapisane w Księdze Rekordów Guinessa!), efektowne występy artystyczne, no i wreszcie to, co do samego końca trzymano w tajemnicy, czyli odpowiedź na pytanie, kto zapali znicz olimpijski. Ostatecznie ten zaszczyt przypadł mistrzyni olimpijskiej z Vancouver w łyżwiarstwie figurowym Kim Yu-Na. Jednym słowem: zimowe igrzyska w Pjongczangu zostały uroczyście otwarte.

Wcześniej na stadion wmaszerowali po kolei przedstawiciele 91 reprezentacji, które zgłosiły się do startu w Korei. Tradycyjnie defiladę olimpijczyków rozpoczęła ekipa Grecji, a później przyszedł czas na pozostałe kraje ustawione alfabetycznie, tyle że przy „zastosowaniu” języku kraju organizatora. A że w tym wypadku był to koreański język hangul, gdzie kolejność liter mocno różni się od tej w alfabecie łacińskim, więc zaraz po Grecji jako pierwsze pokazały się kibicom reprezentacje... Ghany, Nigerii i Republiki Południowej Afryki. Na wyjście Biało-czerwonych trzeba było poczekać aż 40 minut, kiedy to 83. w kolejności ekipę wyprowadził na stadion jako chorąży Zbigniew Bródka, sensacyjny mistrz olimpijski sprzed czterech lat w wyścigu panczenistów na dystansie 1500 metrów. Jako ostatni wkroczyli natomiast Koreańczycy, którzy — po raz drugi w historii i pierwszy od zimowych igrzysk w Turynie (2006) — przedefilowali przed światem razem: ci z komunistycznej północy ramię w ramię ze swoimi rodakami z południa. Flagę z symbolicznym wizerunkiem całego Półwyspu Koreańskiego (a więc obejmującego oba państwa koreańskie) niosło razem dwóch chorążych, a zapalająca znicz Kim Yu-Na odebrała olimpijski ogień z rąk dwóch hokeistek ze wspólnej reprezentacji Korei. To był symboliczny gest pokazujący, że jakieś porozumienie między dwoma koreańskimi światami jest możliwe...

Wracając do Polaków: mimo że nasz kraj ma reprezentować w Pjongczangu rekordowa — jeśli chodzi o zimowe igrzyska — liczba sportowców (62), to w piątkowej uroczystości zabrakło niemal połowy z nich. Jak poinformował Polski Komitet Olimpijski, w ceremonii otwarcia ZIO wzięło udział 36 zawodników i... 33 osoby współpracujące. Obecni byli m.in. bobsleiści, dwuboiści, biathloniści, saneczkarze, alpejczycy, snowboardziści czy panczeniści, zabrakło natomiast skoczków narciarskich. Podopieczni trenera Stefana Horngachera już w sobotę staną do walki o pierwsze medale i wszystko podporządkowują temu wyzwaniu.

— Nawet gdybym mógł, to i tak nie wiem, czy chciałbym wziąć udział w ceremonii otwarcia igrzysk — przyznał podwójny mistrz olimpijski z Soczi Kamil Stoch (w rozmowie z portalem skijumping.pl). — Słyszałem różne opinie na ten temat. Jedni twierdzą, że jest super, ale inni wspominali o kilkugodzinnym oczekiwaniu na wyjście na stadion czy o słabej widoczności uniemożliwiającej śledzenie wydarzeń. Sam nigdy nie byłem na otwarciu, więc nie mam wyrobionej własnej opinii... — dodał lider Pucharu Świata, który przy każdej okazji wzbrania się jak może przed stawianiem go w rzędzie faworytów do medalu. — Staram się skupić na sobie i na wykonaniu swojego zadania na skoczni. Nie myślę o otoczce tego wydarzenia. Świetnie, że cała drużyna skacze na wysokim poziomie. Cieszę się, że treningi chłopaków owocują — mówił skoczek z Zębu, który może liczyć w dalekiej Korei na nie byle jakie wsparcie. — Moja żona Ewa nie przyjechała tutaj jako reporterka telewizyjna, jest w Korei w innej roli. Jej obecność mi pomaga i zawsze miło jest spotkać najbliższą sobie osobę i choć przez chwilę z nią pobyć — stwierdził wyluzowany Kamil Stoch.

Dodajmy, że w sobotnim konkursie indywidualnym na skoczni normalnej (HS 109) wystartują też trzeci w kwalifikacjach Dawid Kubacki (Stoch był... drugi), Stefan Hula i Maciej Kot. Początek rywalizacji o medale o godz. 13.35 czasu warszawskiego, a nasi skoczkowie mają 34., 39., 42. i ostatni 50. numer startowy. To odwrotna kolejność niż w klasyfikacji PŚ, czyli zacznie Kot, a po nim przyjdzie pora na Hulę, Kubackiego, no i na koniec Stocha.

Jeszcze przed naszymi skoczkami, bo o godz. 8.15, w Pjongczangu pokaże się Justyna Kowalczyk, dla której będą to najprawdopodobniej już ostatnie igrzyska w karierze. Pięciokrotna medalistka olimpijska (dwa złota, srebro i dwa brązy) tym razem nie jest wymieniana w gronie kandydatek do podium, a już na pewno nie w sobotnim biegu łączonym na 15 km (7,5 km techniką klasyczną oraz 7,5 km krokiem łyżwowym). Czterokrotna zdobywczyni Pucharu Świata marzy o szóstym medalu olimpijskim, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że będzie to bardzo trudne zadanie. — Jeśli nie wierzyłabym, że jestem w stanie walczyć o medal w sprincie i na 30 kilometrów, to by mnie na biegowych trasach już nie było — przyznała biegaczka z Kasiny Wielkiej. — Na pewno nie podchodzę do tego olimpijskiego startu na luzie, więc stres też się pojawi. Razem z trenerem i moją drużyną przygotowywaliśmy się do tych igrzysk przez cztery lata. I robiliśmy to możliwie jak najlepiej. Poza tym jestem reprezentantką Polski i chciałabym się dołożyć dobrym wynikiem do udanego startu naszego kraju na tych igrzyskach. Na pewno dam z siebie wszystko, choć trochę mi przykro, że nie jestem już tak dobra, jak na igrzyskach w Vancouver osiem lat temu. To jednak nie oznacza, że mam się poddać już przed startem. Cały czas podchodzę do tego sportu bardzo profesjonalnie i to, że teraz jestem trochę wolniejsza, nie zwalnia mnie z tego, by nadal być profesjonalistką — podkreśliła 35-letnia Justyna Kowalczyk, dla której są to już czwarte igrzyska w karierze, a która w Korei wystartuje jeszcze w sprincie „klasykiem” (wtorek, g. 9), sztafecie 4x5 km (sobota 17 lutego, 10.30), sprincie drużynowym (21.02, g. 9) oraz „królewskim” biegu na 30 km, tradycyjnie zaplanowanym na ostatni dzień igrzysk (25.02, g. 7.15). pes