Nie ma przygód, to jest tempo

2018-01-15 21:00:00(ost. akt: 2018-01-15 21:09:49)
Benediktas Vanagas i olsztynianin Sebastian Rozwadowski na trasie ósmego etapu jubileuszowego Rajdu Dakar

Benediktas Vanagas i olsztynianin Sebastian Rozwadowski na trasie ósmego etapu jubileuszowego Rajdu Dakar

Autor zdjęcia: Archiwum teamu

Benediktas Vanagas i olsztyński pilot Sebastian Rozwadowski kontynuują dobrą passę po bezdrożach 40. Rajdu Dakar. Litewsko-polska załoga po raz czwarty z rzędu ukończyła etap w czołowej dwudziestce, a trzeci - w piętnastce!
Przypomnijmy: sobotnio-niedzielna rywalizacja w boliwijskich Andach - przebiegająca na wysokości nawet 4800 m n.p.m.! - składała się z dwóch maratońskich odcinków specjalnych o łącznej długości prawie 1000 kilometrów. Odcinków tym trudniejszych i niebezpiecznych, że uczestnicy Rajdu Dakar byli podczas nich (jak również pomiędzy nimi) zdani tylko na własne siły, czyli pozbawieni jakiejkolwiek pomocy serwisantów i mechaników.

Jak już informowaliśmy, Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski w pierwszej odsłonie tego ekstremalnego wyzwania zajęli 15. pozycję, a dzień później - czyli już w niedzielę w nocy polskiego czasu - nawet poprawili się o jedno miejsce, kończąc 8. etap na świetnej 14. pozycji! Wczorajszy, 9. etap został odwołany z powodu trudnych warunków pogodowych, więc dakarowa „karawana” zyskała dodatkowy dzień oddechu. Oddajmy jednak głos olsztyńskiemu bohaterowi 40. Rajdu Dakar, najpierw wracając jeszcze na chwilę do sobotniego odcinka, podczas którego prawie dwie godziny i pozycję lidera stracił przez awarię auta słynny Francuz Stephane Peterhansel z teamu Peugeota.

- Odcinek był strasznie trudny, prowadził przez bardzo miękkie tereny z ogromnymi połaciami wielbłądziej trawy (ang. camel grass - red.) - relacjonował zmagania na 7. etapie Sebastian Rozwadowski. - W tych warunkach jechało się fatalnie: bardzo dużo podbić, dużo dołów, dramatycznie przez 100 km, bo praktycznie cały czas samochód skakał góra-dół, a my lataliśmy w środku. Wytrzęsło nas mocno. Dramat przeżył Stephane Peterhansel, któremu auto odmówiło posłuszeństwa, Mikko Hirvonen także miał problemy ze sprzętem, z czego widać, że i czołówka w topowych samochodach nie ma łatwiej... Nam tym razem udało się uniknąć problemów technicznych. W zasadzie - poza jednym zakopaniem na dłuższą chwilę przy szukaniu waypointa oraz wpadnięciu przodem w wielką rozpadlinę - obyło się bez większych przygód - stwierdził z zadowoleniem olsztynianin, który przed następnym odcinkiem z wielkim szacunkiem odnosił się do skali trudności kolejnego etapu.

- Przed nami turbo-ciężki etap 8., druga część maratonu. Nasze auto w miarę OK, mamy do przejechania około 30 km „dojazdówki” i 500 km odcinka specjalnego. Odcinka bardzo wymagającego, z trudnymi wydmami, który będzie się wspinał na wysokość 4800 m n.p.m. - zapowiadał przed niedzielną walką na trasie Rozwadowski. - Będzie to duże wyzwanie zarówno dla samochodów, jak i oczywiście zawodników. Na takich wysokościach nasze auto ma maksymalnie ok. 250 KM, może nawet mniej i w ogóle nie chce jechać. Teraz ważne jest to, żeby dotrzeć nim cało do mety, ponieważ - jak pamiętacie - zrobiliśmy nim wczoraj 425 km odcinka i dzisiaj dojdzie kolejne 500 km, więc razem to daje prawie 1000 km bez obsługi serwisowej.

Na trasie 8. etapu załoga General Financing team Pitlane na każdym z punktów kontrolnych notowała czasy w czołowej dwudziestce i to się nie zmieniło aż do mety. Ba, Vanagas i Rozwadowski wyrównali swoje najlepsze tegoroczne osiągnięcie na Dakarze, kończąc odcinek na 14. miejscu! Zaledwie 16 sekund za Peruwiańczykiem Nicholasem Fuchsem. - Ufff, maraton za nami! Myślę ze możemy być zadowoleni: wczoraj 15., a dzisiaj 14. miejsce! - rozpoczął podsumowanie dziewiątego dnia południowoamerykańskiej imprezy Sebastian Rozwadowski. - To naprawdę solidne wyniki, biorąc pod uwagę to, że staraliśmy się jechać bardzo ostrożnie i mądrze, przede wszystkim szanując samochód, który musiał przetrwać dwa dni - czyli 925 km odcinków specjalnych - bez obslugi serwisu. Bo takie są zasady etapów maratońskich. Samochody mogą naprawiać po pierwszym etapie tylko same załogi (lub mogą im pomagać inni zawodnicy wciąż pozostający w rajdzie) przy użyciu narzędzi i części, które mamy w „rajdówce”. My zdaliśmy ten egzamin bardzo dobrze, bo - oprócz... mycia szyb - nie mieliśmy nic do naprawiania! Przez te dwa dni nie złapaliśmy nawet jednego „kapcia”. A naprawdę było gdzie „narozrabiać”, bo to co przygotowali nam organizatorzy to był prawdziwy hardcore! Przekonali się o tym i dotychczasowy lider rajdu Stefan Peterhansel, i Mikko Hirvonen, znany świetny motocyklista Joan Barreda Bort (zaliczył ciężki upadek - red.) czy też wielu innych zawodników. Wydmy i offroad z „camel grassem” na wysokości około 4000 m n.p.m. były bardzo długie, ekstremalnie trudne i nieprzyjemne do jazdy. Maksymalnie drugi bieg, a często pierwszy i tak bez przerwy na przykład przez 30 kilometrów!

Dodatkowo półki skalne, urwiska, przepaście, wyschnięte koryta rzek z ogromnymi głazami, zalane wodą po ostatnich opadach drogi i wielkie błoto czy też potężne kaniony. To wszystko sprawiało, że odcinki były bardzo wyczerpujące i dla załóg, i dla samochodów, które na dużych wysokościach (a wjeżdżaliśmy nawet na 4700 m n.p.m.) miały bardzo ograniczoną moc. Ze względów pogodowych organizator zadecydował o odwołaniu 9. etapu z Tupizy do Salty, więc cała dakarowa kawalkada została skierowana drogą dla załóg serwisowych do argentyńskiej Salty. Dzięki temu jutro (w poniedziałek - red.) możemy sobie odpocząć cały dzień, a mechanicy mogą spokojnie przejrzeć samochód i jak najlepiej przygotować go do kolejnych bardzo wymagających etapów. Szczególnie trudne będą te z Salty do Belen oraz z Belen do Chilecito. I to właśnie tam, moim zdaniem, rozstrzygnie się tegoroczny Dakar - zakończył Sebastian Rozwadowski z Automobilklubu Warmińskiego.
Dodajmy, że 8. etap wygrali Stéephane Peterhansel i Jean-Paul Cottret, odrabiając jednak zaledwie 7 minut z potężnej straty do prowadzącego Carlosa Sainza. Było to rekordowe, 73. etapowe zwycięstwo Peterhansela na Dakarze, w tym 40. w samochodowej klasyfikacji! Jakub Przygoński był siódmy i utrzymał szóste miejsce w rajdzie, powiększając przewagę nad Czechem Martinem Prokopem do 14 minut.


kliknij tutaj

ZAGŁOSUJ NA SPORTOWCA ROKU:

* 8. etap, Uyuni-Tupiza (585 km, w tym 498 km OS). Auta: 1. Peterhansel 5:15.18; 2. Cyril Despres (Francja, obaj Peugeot 3008 DKR Maxi) +49; 3. Nasser Al-Attiyah (Katar) +2.12; 4. Bernhard ten Brinke (NHolandia, obaj Toyota Hilux) +5.00; 5. Carlos Sainz (Hiszpania, Peugeot) +7.04, (...) 7. Przygoński (Mini John Cooper Works Rally) +16.38, (...) 14. Benediktas Vanagas/Sebastian Rozwadowski (Toyota Hilux) +41.36.
* Po 8 etapach: 1. Sainz 27:04.00, 2. Al-Attiyah +1:06.37, 3. Peterhansel +1:13.42, 4. ten Brinke +1:23.00, 5. Giniel de Villiers (RPA, Toyota) +1:37.09, 6. Przygoński +2:28.36, (...) 38. Vanagas/Rozwadowski +39:19.31. pes