Bojerowcy wciąż czekają na lód

2018-01-03 14:00:00(ost. akt: 2018-01-03 13:54:56)

Autor zdjęcia: karoljablonski.pl

Mistrzostwach świata i Europy bojerowej klasy DN zostaną rozegrane od 24 lutego do 3 marca (ich gospodarzem będzie Estonia), tymczasem w Polsce lodu jak na lekarstwo. W efekcie Karol Jabłoński i Michał Burczyński trenują jedynie w siłowni.
W 2017 roku Karol Jabłoński (OKŻ Olsztyn) po raz jedenasty został mistrzem świata, po raz ósmy mistrzem Europy i po raz dziesiąty mistrzem Polski! Warto dodać, że złoty medal mistrzostw świata Jabłoński zdobył ostatnio cztery razy z rzędu (w 2014 roku w Estonii, w 2015 roku w Kanadzie, w 2016 roku w Szwecji i w 2017 roku w USA).

Ubiegły rok był też bardzo udany dla Michała Burczyńskiego (AZS UWM Olsztyn), bowiem został brązowym medalistą mistrzostw świata, wicemistrzem Ameryki Północnej oraz wicemistrzem Europy. Niestety, w tym sezonie pogoda bojerowców nie rozpieszcza, więc pod koniec 2017 roku mistrz świata na swojej stronie internetowej karoljablonski.pl napisał z nutką żalu: „koniec grudnia się zbliża, a tu zimy nie widać”. W efekcie Jabłoński chciał szukać lodu na północy Europy. „Mój sprzęt jest gotowy, nowe płozownice, maszty i żagle czekają na pierwsze testy, których celem jest znalezienie większej’ szybkości. Mistrzostwa świata i Europy odbędą się dopiero pod koniec lutego w Estonii, więc czasu na odpowiednie sprawdzenie nowego materiału powinno wystarczyć. Mój dotychczasowy mistrzowski zestaw zostaje w warsztacie i użyję go w przypadku, gdy testy nie przyniosą oczekiwanych rezultatów” - pisał jedenastokrotny mistrz świata, który na początku stycznia wspólnie z Maciejem Żarnowskim, swoim sparingpartnerem, zamierzał popłynąć promem do Szwecji, by potrenować na jeziorze koło Sandviken, gdzie 25 lat temu wygrał pierwsze mistrzostwa świata i Europy.


kliknij tutaj

ZAGŁOSUJ NA SPORTOWCA ROKU:

- Niestety, musieliśmy zrezygnować z wyjazdu, bo co prawda w Szwecji lód jest, ale do latania bojerem się nie nadaje. Poza tym według najnowszych prognoz w czwartek spadnie tam albo śnieg, albo deszcze, co dodatkowo pogorszy warunki. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak dalej popracować nad sobą, bowiem przygotowanie fizyczne jest w bojerach bardzo istotne. Bez tego nie ma mowy o sukcesach, bo po prostu w pewnym momencie zabraknie nam sił - wyjaśnia Karol Jabłoński. - Wiem doskonale, że bez dobrego przygotowania nie wytrzymam obciążeń podczas intensywnych treningów i regat. Całe szczęście, że nie przytrafiła się żadna kontuzja, kręgosłup nie boli, a siła i szybkość się znacznie poprawiły. W moim wieku ważne jest uważne słuchanie sygnałów przesyłanych przez organizm i odpowiednie dozowanie obciążeń. Dobór ćwiczeń też jest bardzo ważny, gdyż niektóre symulują żeglugę na bojerze. Mięśnie szyi, brzucha i rąk, szczególnie przedramienia wymagają specyficznych ćwiczeń, dzięki którym później ciało lepiej znosi trudy pierwszych godzin latania - dodaje najbardziej utytułowany bojerowiec wszech czasów, którego magazyn „Wiatr” nominował niedawno do tytułu „Żeglarz roku 2017”.

W tej chwili najlepsze warunki do treningu mają Amerykanie, u których porządnie zmroziło już na początku listopada. - Na północy Szwecji też jest niewielkie jezioro, na którym można trenować, ale uznałem, że nie ma sensu tam jechać, bo według ostatnich prognoz w połowie stycznia u nas też już będzie lód - wyjaśnia Karol Jabłoński.

Na poprawę pogody liczy także Michał Burczyński, aktualny brązowy medalista mistrzostw świata oraz wicemistrz Europy. - W tej chwili pracuję, żeby zarobić na bojery - ze śmiechem rozpoczyna rozmowę zawodnik AZS UWM Olsztyn. - Znamy już termin najbliższych mistrzostw świata i Europy, poza tym wiemy, że gospodarzem będzie Estonia, ale wyjaśnijmy, że to nie znaczy, iż zawody rzeczywiście odbędą się w tym kraju. Wszystko zależy od pogody. Może się tak zdarzyć, że Estończycy te mistrzostwa zorganizują na Balatonie - twierdzi Burczyński, który w tej chwili skupia się na przygotowaniu ogólnorozwojowym, czyli dużo biega i ćwiczy w siłowni.

- Czekam na pierwsze mrozy w kraju. W tym sezonie jeszcze na bojerach nie latałem, ale nie robię z tego tragedii. Ot, po prostu będzie to krótki sezon. Jestem amatorem, bojery są dla mnie tylko pasją, więc często się zdarza, że nie mogę sobie pozwolić na treningi za granicą. Z doświadczenia ostatnich dwudziestu lat wiem jednak, że potrzebuję tak naprawdę mniej więcej dziesięciu dni, by się wpasować w kadłub. Zawsze wolę trenować krótko, za to intensywnie. A prognozy są niezłe, bo według nich już niedługo powinien u nas też być lód. Postaram się zatem w stu procentach te warunki wykorzystać i na pewno do Estonii pojadę w pełni przygotowany. Jeśli jednak prognozy się nie sprawdzą, wtedy miesiąc przed mistrzostwami będę zmuszony poszukać lodu poza Polską - kończy Michał Burczyński.
ARTUR DRYHYNYCZ