Trzecie podejście, no i jest tytuł

2017-10-26 11:00:00(ost. akt: 2017-10-26 09:42:21)

Autor zdjęcia: archiwum teamu

- To jest długo oczekiwany sukces - mówi Marcin Łukaszewski, kierowca rajdowy z Florczaków pod Łuktą, który - razem z Magdaleną Duhanik w roli pilota - po raz pierwszy w karierze został mistrzem Polski w rajdach terenowych!
- Już się pan oswoił z tytułem mistrza Polski?
- Jak najbardziej. Już jestem w ferworze następnych zadań (uśmiech).
- Jak widać sprawdziło się powiedzenie o tym, że do trzech razy sztuka (rok temu załoga Offroadsport Łukaszewski Rally Team była w MP trzecia, a dwa lata temu - druga - red.).
- Można tak powiedzieć, bo to był trzeci kolejny sezon, w którym staraliśmy się zdobyć ten tytuł. Po drugim i trzecim miejscu, w trzecim roku wreszcie się udało. Chociaż to „udało” nie jest dobrym określeniem, bo w sporcie nic samo się nie udaje.
- Przed ostatnią rundą RMPST (Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych - red.), rajdem Baja Inter Cars 2017, prowadziliście w klasyfikacji generalnej ze sporą przewagą 30 punktów nad Czechem Miroslavem Zapletalem. Co musieliście zrobić w Żaganiu, żeby postawić tę upragnioną kropkę nad "i"?
- To dosyć skomplikowane, bo w związku z tym, że osobno prowadzi się klasyfikację kierowców i pilotów, wyglądało to dwojako. Bo ja musiałem dojechać do mety co najmniej na drugim miejscu, natomiast Magda musiała być przed Pawłem Molgo, czyli tak naprawdę przed jego pilotem Rafałem Martonem. Innymi słowy: gdybyśmy byli drudzy, ale przed nami znalazłaby się na koniec załoga Molgo/Marton, to z tytułu cieszyłbym się tylko ja, ale Magda już nie. Trochę to było poplątane.
- Domyślam się, że żadnego przeliczania punktów jednak nie było, bo - jak zawsze - pojechaliście po zwycięstwo.
- Zgadza się. Może gdzieś tam z tyłu głowy była świadomość tego, co trzeba zrobić, ale na trasie o matematyce i punktach już się nie myśli. Śmieję się, że z chwilą, kiedy zakładam kask i rękawiczki, no i wsiadam do samochodu, to zmieniam się w innego człowieka (uśmiech).
- W Żaganiu od początku dobrze wam szło...
- To prawda. Zacznę od tego, że pogoda była typowo rajdowa, czyli czasami padało, a czasami... lało, więc trasy były dosyć ciężkie. Pierwszego dnia przez pięć godzin tak popadało, że niektóre kałuże w dołach poczołgowych zamieniły się w jeziorka i miały po pół metra głębokości.
- Czyli rywalizacja toczyła się na terenie wojskowego poligonu?
- Tak, a że teraz na tych poligonach można spotkać amerykańskie wojsko, więc był taki moment na tym rajdzie, że jechaliśmy między czołgami. Przelecieliśmy pod lufami...
- Po pierwszym dniu prowadziliście z ponadminutową przewagą nad Zapletalem, ale w tym sporcie do końca niczego nie można być pewnym. Jakiś defekt samochodu i byłoby po zawodach...
- Taki to już urok motosportu, że sprzęt jest tak samo ważny, jak załoga. Te dwa czynniki muszą wytrzymać, bo jak któryś nie zagra, to o wyniku można zapomnieć. A rajdy terenowe to jest szczególnie ciężka próba dla samochodów. Czasami sam się zastanawiam, jak te auta są w stanie to wszystko wytrzymać, bo idą takie „cepy”... Te dziury, jazdy na jednym kole, te dobicia, fruwania, czapy, przeciwskarpy, uderzenia... Czasami cały piach z rowu ląduje na przedniej szybie. Dzieją się rzeczy niemożliwe, gdzie naprawdę sprzęt miałby prawo nie wytrzymać. W każdej chwili może się coś urwać...
- Żeby nie było wątpliwości, dołożyliście drugiej załodze na mecie trzy minuty.
- A to jest dużo, ale wystarczyłoby, żebyśmy złapali „kapcia” i byłoby pozamiatane. Na wymianę koła stracilibyśmy około czterech minut i rajd zacząłby się od nowa.
- Od razu za metą ostatniego odcinka wiedzieliście, że jest zwycięstwo i jest tytuł.
- Poczekaliśmy chwilę, aż przyjechała następna załoga i już wiedzieliśmy wszystko. Choć od razu domyślaliśmy się, że jest dobrze. Te samochody są głośne, więc jak się wysiądzie z auta, a ktoś jedzie blisko za tobą, to słychać, że ktoś nadjezdża. A tym razem była cisza (uśmiech).
- Wygraliście mistrzostwa kraju, jeżdżąc dwoma samochodami: czasami ruszaliście do boju białym BMW GPR Series 1, ale sezon kończyliście Fordem Rangerem. Z czego wynikały te rotacje sprzętem?
- Gdzieś w trakcie sezonu przeprowadziliśmy takie dosyć rzeczowe testy tych dwóch samochodów na tym samym terenie: to był ten sam dzień, ta sama trasa, te same warunki atmosferyczne. No i wyniki były takie, że benzynowy Ford na ciężkich, poligonowych warunkach, na takich kopnych piachach, był szybszy. Z kolei BMW okazał się szybszy na twardych, szutrowych odcinkach. I stąd wynikały te zmiany: potrzebowaliśmy szybszego samochodu na piach, no i Ford doskonale się sprawdził. Nie mieliśmy w tym sezonie większych kłopotów technicznych i to była podstawa do walki o dobry wynik.
- Mówisz rajdy terenowe, myślisz Dakar. Nie chodzi panu po głowie start w tym najtrudniejszym z trudnych rajdów?
- Chodzi, chodzi... Ale gdzieś kiedyś powiedzieliśmy sobie, że jak mielibyśmy jechać na Dakar, to tylko po to, żeby walczyć o wynik, a nie tylko po to, żeby się przejechać i pooglądać, jak to wygląda. A żeby rywalizować z innymi, to trzeba mieć odpowiedni sprzęt, co się wiąże - oczywiście - z warunkami finansowymi. Na tę chwilę nie dysponujemy takim budżetem i sprzętem, żeby podjąć sportową walkę na Dakarze. Z naszym podejściem do tematu rajdów, Dakar jako przejażdżka nie wchodzi w grę. Bo albo się jeździ na poważnie, albo się siedzi w domu (uśmiech). pes

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. nc #2359881 | 79.190.*.* 26 paź 2017 14:59

    czy to jest ulica WOJ. POLSKIEGO OD ORLENU DO MOSTU W DYWITACH

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. pln #2359711 | 88.156.*.* 26 paź 2017 11:52

    Na zdjęciu w artykule wygląda jakby jechał ul.kresową albo ul. opolską przy garażach :0

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz