Przecież nie jesteśmy kosmitami...

2017-10-11 11:00:00(ost. akt: 2017-10-10 13:03:25)
FA: Olsztyn Lakers - Kozły Poznań

Olsztyn - Futbol amerykański- AZS Olsztyn Lakers - Kozły Poznań

FA: Olsztyn Lakers - Kozły Poznań Olsztyn - Futbol amerykański- AZS Olsztyn Lakers - Kozły Poznań

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Lakersi mają za sobą debiutancki sezon w I lidze futbolu amerykańskiego, dodajmy, że był to sezon udany, bo olsztynianie byli o krok od awansu do Topligi. Niestety, władze i sponsorzy nie dostrzegają sukcesów zespołu ze stolicy Warmii i Mazur.
Przypomnijmy, że w debiutanckim sezonie AZS UWM Olsztyn Lakers zajął drugie miejsce w Grupie Północnej I ligi, po czym w półfinale zmierzył się z krakowskimi Królami, mistrzami Grupy Południowej. — Do Topligi awansować mieli obaj finaliści, więc byliśmy tego bardzo bliscy, bo wystarczyło ograć Kraków — wspomina Krzysztof Mrówka, zawodnik oraz kierownik drużyny. Niestety, górą byli rywale, ale miejsce w półfinale i tak było olbrzymim sukcesem młodej olsztyńskiej sekcji.

— Było to dla nas bardzo udany sezon, byliśmy przecież beniaminkiem, więc naprawdę trudno było się spodziewać, że zajdziemy aż tak daleko — twierdzi Przemysław Zienkiewicz, który odpowiada za finanse sekcji. — Jesteśmy młodym zespołem, który powstał w 2011 roku, potem pięć lat graliśmy w II lidze, czyli na peryferiach futbolu amerykańskiego. A mimo krótkiego stażu udało się nam osiągnąć taki poziom sportowy, który umożliwił nam awans na zaplecze Topligi. Chociaż przyznaję, że awans był dla nas dużym wyzwaniem sportowo-organizacyjnym, więc nie mieliśmy pojęcia, czy sobie damy z tym radę. Przede wszystkim problemem były finanse, bo wyższa liga to jednocześnie wyższe koszty związane z dalszymi wyjazdami, zwiększoną opłatą licencyjną oraz wyższymi stawkami dla sędziów.

Gra w wyższej lidze wymagała więc większego budżetu, w sumie wydatki wzrosły — w porównaniu do II ligi — o około 30 procent i zamkną się w kwocie... 100 tysięcy złotych (zamkną się, a nie zamknęły się, bo jeszcze trwają rozgrywki juniorów). — Z jednej strony są to duże pieniądze, ale z drugiej: niewielkie — nie ma wątpliwości Przemysław Zienkiewicz. — Przecież mówimy o pierwszoligowym budżecie.
Niestety, sekcja miała olbrzymie kłopoty z zebraniem nawet tej niewielkiej, jak na sport zespołowy, kwoty. Władze Olsztyna w poprzednim sezonie wspomogły Lakersów 11 tysiącami złotych, natomiast Urząd Marszałkowski dołożył niecałe osiem tysięcy. — Były to najmniejsze dotacje wśród wszystkich gier zespołowych. Cóż, dobre i to, chociaż może dziwić, że większe pieniądze dostali nawet trzecioligowi koszykarze Stomilu — twierdzi Zienkiewicz. — Chociaż koszykarzy w drużynie jest tylko kilkunastu, a u nas sekcja seniorska to 50 chłopaków — dodaje Krzysztof Mrówka. — Bo do każdego meczu możemy zgłosić 45 zawodników.

Poza tym 10 tysięcy sekcja futbolu amerykańskiego dostała od klubu AZS UWM. — Dodatkowo w dniu meczowym mogliśmy bezpłatnie korzystać z boiska w Kortowie, co nam teraz, niestety, z powodu planowanego remontu odpadło — wyjaśnia Zienkiewicz. — Poza tym trenowaliśmy na boiskach Olsztyńskiej Szkoły Wyższej, które wynajmowaliśmy po preferencyjnych cenach. Jednak ostatnio obiekt ten został sprzedany, więc przenieśliśmy się na Dajtki, ale to oznacza dwukrotny wzrost kosztów wynajmu. Wydatki więc nam rosną...
Koszt organizacji jednego meczu w Olsztynie wynosi około 3500 złotych, poza tym każdy zawodnik sam płaci za swój sprzęt. — Na to szczególnie chciałbym zwrócić uwagę — mówi Krzysztof Mrówka. — Przecież nawet piłkarskie kluby grające w klasie B zapewniają swoim zawodnikom darmowe stroje. Chłopacy przychodzą i grają. To jest podstawowe minimum.
— Natomiast u nas zawodnik opłaca miesięczną składkę, dorzuca się do wynajęcia autokaru i musi sobie kupić sprzęt — dodaje Przemysław Zienkiewicz. — Przygotowałem zestawienie naszych wszystkich kosztów i wydatków, z którego wynika, że składki zawodników zapewniają aż 35 procent naszego budżetu!

— Ostatnie rozgrywki skończyliśmy w półfinale I ligi, czyli wysoko — dodaje Krzysztof Mrówka. — A mimo to gdy jechaliśmy do Krakowa na mecz półfinałowy, to wyruszyliśmy w nocy, bo nie mieliśmy zapewnionego hotelu. Jechaliśmy całą noc, potem cztery godziny przespaliśmy się na stadionowych ławeczkach i wyszliśmy na boisko. Nic dziwnego, że po takiej podróży i „odpoczynku” wielu chłopaków było wykończonych. A przecież graliśmy o awans do najwyższej ligi w Polsce! Niestety, nikt nas w tym okresie nie wspomógł.
— By zagrać w Krakowie, tradycyjnie musieliśmy się zrzucić na autokar — wspomina Zienkiewicz. — Ktoś powie, że jesteśmy jedynie amatorami i gra w futbol amerykański była naszym wyborem. OK, to jest prawda, za grę nie otrzymujemy żadnych pieniędzy, ale to nie znaczy, że mniej trenujemy, że mniej się angażujemy, że nie odbywa się to kosztem naszych rodzin oraz pracy. Mamy za to takie same kontuzje, jak w innych grach zespołowych, na dodatek często są to dość ciężkie kontuzje. Dlatego jest nam przykro, a niekiedy nawet wstyd, gdy przychodzi do nas nowy chętny do gry zawodnik, a my już na starcie mówimy mu, że to kosztuje tyle i tyle. Przez to ograniczamy sobie możliwość pozyskiwania nowych graczy, niestety, miasto naszych problemów nie widzi, jakby uważało, że nie będzie nas, to i problemów też nie będzie.

Dodatkowym kosztem w minionym sezonie był Jamar Dials, grający trener olsztyńskiego zespołu (poprzedni sezon Dials też spędził w Olsztynie, ale tylko jako czołowy zawodnik). Był to bardzo udany transfer, bo w znacznej mierze dzięki Amerykaninowi Lakersi w I lidze nie byli przysłowiowymi chłopcami do bicia. — Pobyt Jamara wiele nas jednak nie kosztował — wyjaśnia Przemysław Zienkiewicz. — Otrzymywał jedynie niewielkie kieszonkowe, poza tym miał zapewnione lokum, wyżywienie, siłownię oraz karnet MPK.
Po sezonie Jamar Dials odleciał do Stanów Zjednoczonych i wszystko wskazuje na to, że w Olsztynie już go nie zobaczymy. — Na 99 procent Jamar nie planuje powrotu do Europy — dodaje Arkadiusz Kowalewski, zawodnik, sponsor oraz koordynator sekcji. — Do końca furtki nie zamknął, ale raczej już do nas nie wróci, bo w Stanach ma jakieś swoje sprawy rodzinne i biznesowe.
100 tysięcy złotych to jest minimum potrzebne do tego, by Lakersi znowu mogli zagrać w I lidze, oczywiście kwota ta starczy tylko wtedy, gdy zawodnicy nadal będą spać na ławkach w obcych miastach.

— W lipcu byliśmy u prezydenta Grzymowicza, do którego udało się nam dostać po kilkumiesięcznych staraniach — mówi Zienkiewicz. — Nie ukrywam, że byliśmy pełni nadziei, ale wyszliśmy z niczym. Prezydent Olsztyna niezbyt był zainteresowany naszymi problemami, a na koniec usłyszeliśmy, że miasto nie ma żadnych dodatkowych środków, które mogłoby rozdysponować. Tymczasem niedawno okazało się, że pieniądze jednak się znalazły, i to nie takie małe, bo piłkarzy Stomilu prezydent postanowił wspomóc milionem złotych! Jestem fanem piłki nożnej i cieszę się, że te pieniądze się znalazły, ale my oczekujemy szacunku wobec innych dyscyplin sportowych w Olsztynie. Pieniądze, które chcielibyśmy zdobyć, nie są przeznaczone na pensje dla zarządu czy też dla zawodników. My tylko chcielibyśmy zapewnić zespołowi darmowy dojazd na mecz, opiekę medyczną oraz chociaż trochę wesprzeć graczy nowym sprzętem. W tej chwili pracujemy nad budżetem na kolejny sezon, ale łatwo nie jest, bo na razie mamy tylko potwierdzonego jednego sponsora z poprzedniego sezonu, do pozostałych drzwi pukamy, ale, jak już wspomnieliśmy, wciąż się od nich jedynie odbijamy.

— Często słyszeliśmy od potencjalnych sponsorów, że gdyby to była piłka nożna, to by nas wspomogli — wyjaśnia rozżalony Krzysztof Mrówka. — Ale futbol amerykański? Przecież nie wiadomo nawet, co to takiego jest. W efekcie niekiedy jesteśmy zbywani nawet przed rozpoczęciem rozmów, chociaż mamy przygotowaną bardzo profesjonalną ofertę dla sponsorów. Zastanawiamy się, z czego to wynika? Przecież jeśli wzięlibyśmy chociażby pod uwagę popularność poszczególnych dyscyplin sportowych, na przykład poprzez frekwencję na meczach, to u nas jest zdecydowanie więcej kibiców niż na meczach piłkarzy ręcznych Warmii, z którymi, dodajmy, bardzo się lubimy.

— Ostatnie zwycięstwo siatkarzy Indykpolu AZS oglądało w Uranii około 1800 widzów — wylicza Przemysław Zienkiewicz. — Na Stomil przychodzi po 3000 kibiców, natomiast dwa nasze ostatnie mecze sezonu każdorazowo przyciągnęły po 1000 kibiców. To nie jest jakaś duża różnica, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że jesteśmy młodym klubem, który powstał raptem siedem lat temu, a Liga Futbolu Amerykańskiego funkcjonuje w Polsce dopiero od 2006 roku. Cały czas jest to dla wielu sport egzotyczny, ale na trybunach mamy coraz więcej sympatyków. Kiedyś graliśmy tylko dla rodzin i znajomych, ale teraz mamy już swoich dość licznych kibiców. Każdy nasz mecz to nie tylko sportowe wydarzenie, ale jednocześnie też jest to dla kibiców taki rodzinny piknik. Można to sprawdzić też w mediach społecznościowych. Indykpol AZS ma około 13 tysięcy obserwujących, a my mamy już sześć tysięcy. Jednocześnie zdecydowanie wyprzedzamy piłkarzy ręcznych Warmii, koszykarki KKS i Stomilanki, pierwszoligowe piłkarki, a patrząc na odzew władz Olsztyna, to jesteśmy na samym końcu.

— Od trzech lat cały czas pracujemy nad uatrakcyjnieniem naszych meczów — przyznaje Arkadiusz Kowalewski. — Każdy kolejny ligowy pojedynek to są jakieś dodatkowe atrakcje dla kibiców, które także przygotowujemy z własnych pieniędzy.
— Dzięki takim akcjom stajemy się coraz bardziej rozpoznawalni, świadczą o tym na przykład kibice, których spotykamy gdzieś w mieście w naszych koszulkach lub czapeczkach — dodaje Krzysztof Mrówka. — Niekiedy też podchodzą do nas, gratulują, mówiąc, że dobrą robotę robimy. Widać po tym że już jesteśmy rozpoznawalną marką w Olsztynie i w regionie.
Wizerunkowo Lakersi zyskali też po przyłączeniu się do AZS UWM. — Jesteśmy jedną z sekcji akademickiego klubu, co szczególnie ważne jest dla naszych zawodników, którzy studiują na UWM, bo dzięki temu mogą zdobyć stypendium — wyjaśnia Arkadiusz Kowalewski.

— Niestety, część tych pieniędzy potem muszą oddać do sekcji — dodaje Przemysław Zienkiewicz. — Bo miesięczna składka członkowska wynosi 50 złotych, poza tym każdy wyjazd to dodatkowe 40-50 złotych. No i jeśli w miesiącu skumuluje się kilka meczów, to w sumie taki młody człowiek musi zapłacić około 200 złotych. Całkiem sporo, jak na osobę, która jeszcze nie pracuje.

Lakersi już rozpoczęli przygotowania do nowego sezonu, ale w kwestiach finansowych tak naprawdę stoją w miejscu. — Niczego nie jesteśmy pewni, może poza tym, że sami nadal będziemy wykładać swoje pieniądze — przyznaje Zienkiewicz. — Na pewno znowu chcielibyśmy pozyskać gracza ze Stanów Zjednoczonych, bo to nie jest piłka nożna, w której każdy nauczyciel w-f poprowadzi trening. Nawet przeciętni zawodnicy ze Stanów swoimi umiejętnościami, a przede wszystkim wiedzą, przewyższają polskich trenerów. Dla nas zawodnik z USA to szansa na dalszy rozwój. W tej chwili trenerem Lakersów jest jednak Bartosz Rudzki, nasz były zawodnik. Jedno jest pewne: przez ostatnie lata zrobiliśmy w Olsztynie największy sportowy wzrost. Pytanie więc brzmi: co jeszcze musielibyśmy zrobić, by zaczęto nas poważnie traktować? Przecież to chyba nie o to chodzi, żeby założyć kominiarkę i odpalić racę przed ratuszem. Bo kominiarek, owszem, używamy, ale tylko podczas zimowych treningów, a race odpalamy, przed meczem wchodząc z flagą na boisko. Myślałem, że wystarczy się sportowo rozwijać, by władze lokalne nas dostrzegły. Niestety, chociaż mieszkamy tu, uczymy się, pracujemy i gramy, to wciąż jesteśmy traktowani jak kosmici — z żalem w głosie kończy Przemysław Zienkiewicz.
Więcej informacji oraz kontakt: tel. 503 144 831.
ARTUR DRYHYNYCZ



Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. uuuuuuuu.... #2349416 | 108.175.*.* 12 paź 2017 18:15

    nawet znajomy redaktorzyna z gazetki nie pomógł? Darmowa siłownia w Dynamicu też się podobno skończyła?

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-8) odpowiedz na ten komentarz

  2. najlepszy #2348492 | 193.30.*.* 11 paź 2017 15:53

    Sawicki BOSKO nie?

    odpowiedz na ten komentarz

  3. observer #2348489 | 88.156.*.* 11 paź 2017 15:47

    Widzę, że teraz każdy uprawiający sport zamiast chodzić do roboty to by chciał grać i brać za to pensję Lewandowskiego. Więc ten żal z głosu musisz Przemuś usunąć, bo jak na razie jesteście i długo będziecie hobbystami. A każdy hobbysta finansuje się sam. I to nawet ten bardzie znany niż jacyś tam Lejkersi Olsztyn. Z jedną kwestią mam rację - jesteście kosmitami. Bo tak jak piłka czy skoki nie będą sportem narodowym w USA tak ten futbol nie będzie gromadził milionów na stadionach w Polsce. Nie ta galaktyka :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)