Cezary Lewko: Zamiast dubletu będzie operacja

2017-09-21 11:00:00(ost. akt: 2017-09-21 10:17:08)

Autor zdjęcia: Orlen

Cezary Lewko z Motoklubu, świeżo upieczony motocrossowy mistrz kraju w klasie MX 125, miał w weekend powalczyć także o wygranie Pucharu Polski. O tym, dlaczego 17-letni olsztynianin nie dotarł jednak do Oborników, mówi trener Marcin Szanter.
— Przejrzałem wyniki Pucharu Polski w motocrossie i nie znalazłem tam Cezarego Lewko.
— Bo go nie było w Obornikach. Taka przygoda go spotkała... Pojechał do Mrągowa na zawody cross-country, tam zaliczył jakieś małe podparcie i więzadło w kolanie mu się urwało. To znaczy krzyżowe przednie całkiem się zerwało, a poboczne się naderwało. Pierwszego października ma już zaplanowany zabieg rekonstrukcji więzadeł.

— Miał już kiedyś podobną kontuzję?

— Nie miał, bo to w ogóle pierwsza tak poważna kontuzja.

— Cross-country — czym to się je?
— Do czego by to porównać... To jest coś na podobieństwo Rajdu Dakar, tylko, że tutaj jedzie się po pętlach. Jest kilka kilometrów trasy, naturalnie wyznaczonej,a więc jedzie się przez lasy, dukty, górki, czasem wykorzystując też część toru motocrossowego. Fajnie było, bo bardzo dobrze mu szło, no ale niestety był taki element, że przeskakiwało się przez opony. Potworne błoto, duże opady, Czarek poślizgnął się motocyklem, podparł się nogą i trzasnęło mu w kolanie. I po ptakach... Szkoda, straszny żal, ja jestem bardzo zły, bo odradzałem im ten wyjazd (im, czyli Cezaremu Lewko i jego tacie — red.). A żal jest tym większy, że w Obornikach świeciło słoneczko i był twardy tor, tak że warunki idealne dla Czarka. Wygrał to Darek Rapacz, ten sam, z którym Czarek z powodzeniem rywalizował w mistrzostwach Polski, więc naprawdę była duża szansa na jakieś piękne zakończenie tego udanego sezonu. Co zrobić: gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą...

— To był debiut Czarka czy może już startował w cross-country?
— Nie, tylko oglądaliśmy kiedyś takie zawody i padła wtedy luźna propozycja, że może by kiedyś tego spróbować, bo to dyscyplina podobna do motocrossu, ale jednak troszkę inna. Czarek ma predyspozycje do takiej dyscypliny, a niektórzy mówią nawet, że to typowy dakarowiec: duży, wielki długodystanowiec. No i przed Mrągowem narodził się pomysł, że może by tam pojechać. No i pojechali...

— Czyli trzeba uważać na takie skoki w bok w trakcie sezonu.
— Powiem tak: wielu zawodników „uzupełnia” tak motocross, bo w jakimś stopniu to są pokrewne dyscypliny. Jeździ się po zamkniętym torze, motocykl nie musi być jakoś specjalnie przygotowany, no i jest to fajna forma treningu fizycznego, bo wyścig trwa półtorej godziny, więc dla kondycji to super sprawa. Co nie zmienia faktu, że jest potworny żal, że tak to się zakończyło. No, ale czasem tak się po prostu zdarza...

— Pytanie podstawowe brzmi, czy Czarek zdąży się wykurować na przyszły sezon i czy skomplikuje mu to przygotowania?
— Najkrócej mówiąc: zdąży na pewno i może tylko trochę skomplikuje. Ale nie aż tak bardzo, bo zabieg odtworzenia więzadła jest na tyle wcześnie ustawiony, że Czarek dość szybko będzie mógł zacząć pod fachowym okiem rehabilitację. Myślę, że gdzieś tak w listopadzie, grudniu będzie w stanie wrócić do zajęć kondycyjno-fizycznych. Mam nadzieję, że szybko wróci, tym bardziej że to nie jest człowiek wyrwany zza biurka, tylko sportowiec, gdzie ta regeneracja sił następuje szybciej.

— A co mówią lekarze?
— Jak to lekarze: straszą (uśmiech). Usłyszeliśmy, że Czarka czeka minimum rok przerwy, ale my wiemy z doświadczenia, że wielu zawodników, którzy mieli takie kontuzje — bo więzadła krzyżowe to jest dość powszechna kontuzja w tym sporcie, mimo ortez i innych zabezpieczeń — wielu z nich wraca na tor naprawdę szybko. Oczywiście, wszystko musi przebiegać w ścisłej współpracy z lekarzem. Co do tego nie ma wątpliwości, bo nie można ryzykować zdrowiem. W każdym razie, ja jestem bardzo zadowolony, że — dzięki uprzejmości Akademii Orlen, mającej szerokie kontakty w świecie medycyny sportowej — Czarek tak szybko trafił do świetnej warszawskiej kliniki Ortopedika, gdzie zdiagnozowano tę kontuzję i natychmiast ustalono termin zabiegu. Trafił w bardzo dobre ręce, a teraz trzeba zacisnąć zęby, przeżyć ból i walczyć o powrót na tor... pes