Sebastian Rozwadowski: Już się cieszę na ten Dakar!

2017-09-16 12:54:36(ost. akt: 2017-09-16 14:17:39)
W takich kombinezonach pojadą w Rajdzie Dakar Sebastian Rozwadowski (z lewej) i Benediktas Vanagas. Początek zmagań: 6 stycznia 2018 r.

W takich kombinezonach pojadą w Rajdzie Dakar Sebastian Rozwadowski (z lewej) i Benediktas Vanagas. Początek zmagań: 6 stycznia 2018 r.

Autor zdjęcia: Archiwum teamu

To już jest pewne: olsztyński pilot rajdowy Sebastian Rozwadowski 6 stycznia wystartuje razem z Benediktasem Vanagasem w swoim trzecim Rajdzie Dakar. A na razie polsko-litewska załoga jest już po oficjalnej prezentacji zespołu w Wilnie.
— Mówiąc żartem: klamka zapadła. Oficjalna prezentacja teamu na Dakar 2018 już była, więc nawet jak byś chciał, to nie ma jak się wycofać.
— No tak, już ruszyły przygotowania. Jak co roku cykl przygotowań rozpocząłem 1 września i wygląda to tak, że dwa razy w tygodniu mam treningi Core Stability, a trzy razy treningi wysiłkowe, aerobowe w saunie.

— Core Stability? Co to takiego?
— Generalnie są to ćwiczenia mające na celu wzmocnienie korpusu, jak też wzmocnienie gorsetu mięśniowego okołokręgosłupowego. Ponieważ jednym z najczęstszych rodzajów kontuzji na Dakarze są w gronie pilotów urazy kompresyjne kręgosłupa. Siedząca, wielogodzinna praca, a do tego jeszcze cały czas te kompresje, czyli dobicia, dziury, skoki samochodu...

— A domowe noclegi w namiocie tlenowym też będą?
— Jasne, muszą być, w końcu znowu część trasy Dakaru wiedzie przez Boliwię, a więc na wysokości ponad 4000 m n.p.m. Namiot tlenowy przyjeżdża 15 listopada i wtedy zacznę też te treningi, nazwijmy to, wysokościowe. Na 40 dni przed wylotem na Dakar...

— Czyli cały plan jest szczegółowo rozpisany.
— Jak zwykle co do dnia (uśmiech). Jedyną zmianą jest to, że te zajęcia Core Stability powierzyłem nowemu trenerowi personalnemu: Kamilowi Turolskiemu z Olsztyńskiego Centrum Medycyny i Sportu Personal Trainers, temu samemu, z którym od ponad trzech lat trenuje „Hołek” (Krzysztof Hołowczyc — red.). Chciałem spróbować czegoś innego i pracy z kimś innym niż do tej pory. Bo jak nic nie zmieniasz, to nie robisz postępów, a jak stoisz w miejscu, to tak naprawdę się cofasz (uśmiech). A te treningi wydolnościowe i aerobowe — na cykloergometrze wstawionym do sauny — odbywam ponownie pod okiem dra Tomasza Boraczyńskiego w Olsztyńskiej Szkole Wyższej.

— Wracając do prezentacji: gdzie tym razem pokazał się światu General Financing Team Pitlane? Bo po zdjęciach sądząc, w jakichś garażach czy piwnicach...
— To bardzo ciekawe miejsce: położony w centrum Wilna, dziewięciopiętrowy, stary parking taksówek, od dawna już nieużywany. Teraz jest w rękach prywatnego inwestora, który prowadzi tam remonty, przebudowy i ma tam być bardzo nowoczesne centrum biurowo-handlowo-usługowe. Ciekawy budynek, taka perełka architektury oddana do użytku w 1972 roku: dziewięciopiętrowa studnia, która ma w środku dwie potężne, równoległe spirale — jedną do wjeżdżania, a drugą do zjeżdżania samochodów. Kosmiczne wrażenie... Kiedyś parkowały tam chyba wszystkie taksówkarskie wołgi z całej Litwy (uśmiech). W końcu to niezbyt duży kraj, gdzie żyje tylko nieco ponad trzy miliony ludzi. No i właśnie na ósmym piętrze tego klimatycznego miejsca mieliśmy tę naszą prezentację. Dwa lata temu mieliśmy prezentację w Ambasadzie Litwy w Warszawie, a na Litwie auto stało przed parlamentem, rok temu — przed Ratuszem w Wilnie, no a teraz poszliśmy w odjechany industrial (śmiech).

— Zaprezentowano też samochód, którym pojedziecie w Dakarze. No i trzeba przyznać, że czarna toyota hilux znów prezentuje się okazale.
— Co ciekawe to jest auto niższej specyfikacji niż to, którym jechaliśmy ostatnio, ale też wyższej niż w zeszłym roku. Czyli taka wersja pośrednia. Postanowiliśmy pojechać sprawdzoną już konstrukcją, wolną od chorób wieku dziecięcego, zwłaszcza że najnowszy samochód Toyoty, jak pamiętamy, zawiódł nas w tym roku (przez awarię sprzęgła załoga Vanagas/Rozwadowski zakończyła Dakar 2017 już na trzecim etapie — red.). Dlatego postawiliśmy na auto trochę starszej specyfikacji, natomiast otrzaskane w boju. I mamy nadzieję, że to auto dowiezie nas do mety w Cordobie (uśmiech).

— No właśnie, jak oceniasz trasę najbliższego rajdu? Po pięciu latach Dakar wraca na peruwiańskie wydmy.
— Tak, czeka nas pięć ciężkich etapów, ocean piachu i wydm, no i tam nawigacja będzie odgrywała kluczową rolę. Ja nie czuję się jeszcze mocny nawigacyjnie w tych warunkach, bo nie miałem okazji zbyt dużo ścigać się po pustyniach, więc na pewno to będzie duże wyzwanie. Tym większe, że to będą pierwsze dni rajdu, więc nie będzie specjalnie czasu na jakieś adaptowanie się, tylko od razu wbijamy na konkretną pustynię. I będę musiał się z tym zmierzyć, co z jednej strony jest stresujące, ale z drugiej ekscytujące, bo czeka mnie wielkie wyzwanie. Ale ja takie wyzwania lubię i dlatego tam jadę (uśmiech). Będzie ostro: wysokie temperatury, suche powietrze, wydmy i pustynie w Peru, a później chłodny klimat, pustynie i wysokie góry w Boliwii, gdzie stężenie tlenu w powietrzu na poziomie tylko 12,5 proc. pewnie wszystkim da się we znaki. No i na koniec trudne argentyńskie trasy z fajnymi odcinkami WRC w okolicach Cordoby. Już się cieszę na to wszystko. pes

Źródło: Gazeta Olsztyńska