Konrad Bukowiecki: A teraz zasłużone wakacje

2017-09-14 12:28:04(ost. akt: 2017-09-14 12:38:23)
Konrad Bukowiecki, kulomiot Gwardii Szczytno, do treningów wróci pod koniec października

Konrad Bukowiecki, kulomiot Gwardii Szczytno, do treningów wróci pod koniec października

Autor zdjęcia: facebook.pl

To był bardzo dziwny, długi i obfity rok. Nie wiem, czy do końca udany, ale źle też nie było — mówi po zakończeniu sezonu 20-letni Konrad Bukowiecki z Gwardii Szczytno, m.in. halowy mistrz Europy i rekordzista Polski w pchnięciu kulą z tego roku.
— Co u pana słychać?
— Nic ciekawego. Sezon się skończył, więc teraz zostało mi już tylko łowienie ryb i tyle (uśmiech).

— W poprzednich latach spędzał pan na wakacje w Stanach Zjednoczonych, a jak będzie teraz?
— Tak samo, wylatuję do Stanów za niecałe dwa tygodnie. Co będę robił? Pewno nie będę tam siedział, za przeproszeniem, na tyłku, ale raczej nie zamierzam jakoś ciężko trenować. To na pewno, w końcu to mają być wakacje (uśmiech).

— Zatrzyma się pan w jednym miejscu?
— Nie, nie, będę zwiedzał. Co prawda jeszcze nie mam do końca zaplanowanego „na sztywno” pobytu, ale na pewno nie zamierzam siedzieć w jednym miejscu. Pewnie wrócę tam, gdzie już bywałem, ale i zobaczę jakieś nowe miejsca. To duży kraj, więc jest co zwiedzać i oglądać, choć tym razem ograniczę się tylko do Wschodniego Wybrzeża.

— Czyli co: zamknął pan sezon finałem Diamentowej Ligi w Brukseli (20,54 m i ósme miejsce — red.)?
— Nie, chwilę później była jeszcze Jelenia Góra, ale to już raczej taki turystyczny występ (19,61 i druga lokata w finałach drużynowych mistrzostw Polski, gdzie Bukowiecki gościnnie zasilił ekipę AZS AWF Warszawa — red.). No i 23 września będę na otwarciu lekkoatletycznego stadionu w Ostródzie, z tym że będę tylko jako gość, więc co najwyżej czeka mnie jakiś pokazowy występ. Prezydentem miasta jest tam były lekkoatleta (Czesław Najmowicz — red.), więc Ostróda doczeka się porządnego obiektu. Teraz czekam na Szczytno (uśmiech).

— Na gorąco: jak skwituje pan ten sezon? Właściwie pana pierwszy seniorski sezon.
— Tak nie do końca tylko seniorski, bo jednak tych młodzieżowych imprez trochę było w tym roku. I z tego też względu miałem bardzo dużo startów w tym sezonie, bo to, niejako dodatkowo, i młodzieżowe mistrzostwa Europy, i „młodzieżówka” w kraju (w obu imprezach Konrad Bukowiecki zdobył złoto — red.)... Jak bym podsumował ten rok? Nie wiem, jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Na pewno to był bardzo dziwny, długi i bardzo obfity w starty rok. Nie wiem, czy do końca udany, ale źle też nie było.

— Ustanowił pan w tym sezonie absolutny rekord Polski (21,97 m ze zwycięskich halowych mistrzostw Europy w Belgradzie — red.), więc „dobry z niedosytem” chyba nieźle określa rok 2017...
— Pewnie tak. A wracając do sezonu halowego — który, rzeczywiście, był przecież w tym roku, więc też trzeba go wliczać w ogólną ocenę — to ten był naprawdę perfekcyjny. I oby częściej dawało się tak zaczynać sezon. Żałuję, że sezonu letniego nie miałem aż tak dobrego, jak ten w hali, ale cóż, tak bywa.

— Pod koniec roku coraz ciężej panu szło, przynajmniej tak można wywnioskować po rezultatach. Narastało zmęczenie?
— Ciężko powiedzieć. Tych startów było naprawdę dużo, więc w pewnym momencie, faktycznie, pogubiłem się technicznie, co odbiło się na wynikach. Natomiast, jak mówię, nad podsumowaniem sezonu jeszcze się nie zastanawiałem. A jak to zrobię, to wtedy pewnie pokuszę się o jakąś głębszą refleksję.

— Wszedł pan z takim przytupem do „dorosłego” sportu, że chyba wszyscy zapomnieli o jednym: Konrad Bukowiecki ma tylko 20 lat, więc nadal uczy się seniorskiego pchnięcia kulą.
— Jest dokładnie tak, jak pan mówi. Taką samą refleksję miałem po mistrzostwach świata: czułem spory niedosyt, a z drugiej strony pomyślałem sobie: „Kurczę, mam dopiero 20 lat, a już jestem w ósemce najlepszych na świecie”. Podobne myśli miałem po mistrzostwach Europy w hali, gdzie pokazałem się z super strony. I tylko żałuję, że nie pchnąłem tyle samo w mistrzostwach świata, bo wynik 21,97 dałby mi w Londynie brązowy medal. No ale co zrobić: sport jest brutalny, tak to bywa...

— Kiedy wraca pan do treningów?
— Po powrocie ze Stanów. Myślę, że gdzieś tak w połowie, no, może pod koniec października. Zacznie się ciężka orka i tyranie do następnego sezonu halowego i letniego. Bez tego ani rusz (uśmiech). pes

Cała rozmowa z Konradem Bukowieckim — w czwartkowym wydaniu gazety.

Źródło: Gazeta Olsztyńska