Hołowczyc: Ciągle mogę walczyć o zwycięstwo

2017-09-07 10:00:00(ost. akt: 2017-09-07 17:49:21)

Autor zdjęcia: Archiwum teamu

— Kierowców, którzy chcieliby pojechać w Dakarze, jest zawsze wielu, ale ci, którzy potem się ścigają, są już bardzo nieliczni — mówi Krzysztof Hołowczyc, zwycięzca jednego odcinka specjalnego podczas Orlen Baja Poland.
— Podobno jesteś jednym z ojców-założycieli Orlen Baja Poland, imprezy, która jest jedną z rund Pucharu Świata FIA w rajdach terenowych?
— Nieskromnie powiem, że zawsze bardzo mocno wspierałem dwie imprezy: Rajd Polski i właśnie Baja Poland. Tak naprawdę Baja Poland powstała wśród przyjaciół, którzy w pewnym momencie zadali sobie pytanie: dlaczego w Polsce nie może być Pucharu Świata w rajdach terenowych? Na początku pomysł wydawał się trochę abstrakcyjny, ale okazało się, że na poligonie drawskim mamy przepiękne odcinki specjalne, w tej chwili dwa razy po 220 kilometrów. W rajdach FIA są to najdłuższe oesy! O skali trudności niech świadczy wypowiedź Nassera Al-Attiyaha (zwycięzca dwóch ostatnich edycji oraz lider klasyfikacji generalnej PŚ — red.), który przyznał, że dzień spędzony na Drawsku był trudniejszy od dnia spędzonego na Dakarze! To o czymś świadczy!

— Mimo dużej skali trudności udało się wam (pilotem Hołowczyca był Łukasz Kurzeja — red.) wygrać jeden z odcinków specjalnych ostatniego Orlen Baja Poland.
— To żadna satysfakcja, bo ja chciałem wygrać cały rajd. Tak byłem przygotowany, taki miałem sprzęt i z taką myślą wszyscy pracowaliśmy. Tak to już jednak w motosporcie bywa, że czasem zabraknie szczęścia. Na pierwszym odcinku, najdłuższym i najważniejszym, pomyliliśmy, niestety, drogę. Równiarka szła bardziej w prawo, my pojechaliśmy w lewo, przez co straciliśmy prawie trzy minuty. W tej sytuacji poszliśmy „na mordercę”, dzięki czemu prawie wszystko odrobiliśmy, ale kolejny pech, tym razem kapeć. Zmiana koła, ale jakby tego było mało, to jeszcze samochód przestał się prowadzić. W efekcie ten pierwszy oes, na którym straciliśmy do Nassera prawie sześć minut, zadecydował o wszystkim. Na tym się nie skończyło, bo drugi odcinek specjalny to awaria auta, po której najpierw stanęliśmy, a potem wróciliśmy do serwisu. W tym momencie było po rajdzie. Dlatego na następny dzień nastawiliśmy się jedynie na testy, bo ostatnio zmieniły się przepisy, które pozwoliły na obniżenie aż o 100 kilogramów masy samochodu! Poza tym o trzy centymetry zwiększono skok zawieszenia, co bardzo zmienia samochód. Dlatego postanowiliśmy potestować pewne opcje ustawienia zawieszenia, no i udało się w niedzielę wygrać jeden oes, bo jechaliśmy na sto procent bez obawy o końcowy wynik. Reasumując: ciągle mam świetną szybkość w rajdach terenowych, co podkreślili nawet nasi inżynierowie, którzy analizowali wszystkie parametry mojej jazdy. Bardzo mnie to cieszy, bo dzięki temu wiem, że w tym sporcie ciągle jeszcze mogę walczyć o zwycięstwo. Ale wyniku w Baja Poland nie zrobiłem, nie zostałem nawet sklasyfikowany, bowiem wolałem jeszcze raz potrenować na trasach oesów. Inna sprawa, że w tym rajdzie zawsze interesuje mnie tylko jedno miejsce: pierwsze (Hołowczyc pięciokrotnie triumfował w Baja Poland — red.).

— Przed ostatnim dniem rajdu zapowiedziałeś, że założysz takie same opony jak czołówka. Co to znaczyło?
— Pierwszego dnia miała być bardzo deszczowa pogoda, a że firma Michelin wymyśliła akurat jakieś nowe opony z inną mieszanką, więc je założyłem. Niestety, nie bardzo padało, więc też i nie bardzo mi te opony pasowały. Najśmieszniejsze, że drugiego dnia spadł deszcz, a ja założyłem opony uniwersalne, takie jak rywale. No i na tych uniwersalnych oponach w tych warunkach dużo ciężej się walczyło, a mimo to udało mi się wygrać. Był to dla mnie znakomity sprawdzian, gdyż mogłem się porównać z chłopakami, którzy jechali na takich samych oponach.

— Jechałeś autem marki mini all4, które zostało skonstruowane z myślą o najbliższym Rajdzie Dakar.
— Tak, to rzeczywiście był najnowszy model, aczkolwiek będzie jeszcze poprawiany ze względu na zmiany przepisów, o których już mówiłem.

— Jechałeś autem, które powstało z myślą o Dakarze, a twoja żona już się podobno pogodziła z myślą, że wrócisz na trasę tej morderczej imprezy, więc...
— Zaraz, zaraz, tak naprawdę to takiej stuprocentowej zgody żony na powrót do Dakaru jeszcze nie mam (śmiech). Poza tym ja nie mogę nagle powiedzieć: jadę w Dakarze, bo to wymaga długotrwałych przygotowań, trzeba też parę rajdów przejechać, trzeba być na szczycie, zejść na dół, a potem znowu wrócić. Jak startujesz raz do roku, tak jak ja w Baja Poland, to na tej świeżości można bardzo szybko pojechać, ale jechać dwa tygodnie takim tempem to już zupełnie inna bajka.

— Czyli w najbliższym Dakarze ciebie nie zobaczymy.
— W tym najbliższym na pewno nie. Nawet bym się nie odważył, nie jestem idiotą. No chyba żeby była jakaś sytuacja awaryjna, że trzeba byłoby kogoś zastąpić w zespole. Wtedy bym nie odpuścił, lecz na pewno byłaby wtedy zupełnie inna moja funkcja, inne też byłyby wobec mnie oczekiwania. Dlatego przede wszystkim myślę o następnym sezonie, bo gdybym rzeczywiście miał wystartować w Dakarze, to chciałbym przejechać pięć-sześć rajdów cross-country w różnych miejscach i na różnych nawierzchniach. To byłby dobry cykl przygotowawczy, po którym mógłbym myśleć i przymierzać się do Dakaru. No i przede wszystkim dostałbym po tych startach odpowiedź, w jakiej jestem formie i czy się w ogóle nadaję. Bo kierowców, którzy chcieliby pojechać w Dakarze, jest zawsze wielu, ale ci, którzy potem się ścigają, są już bardzo nieliczni. Jedno jest pewne: na pewno kibice zobaczą mnie w przyszłorocznym Baja Poland. Oczywiście jeśli tylko zdrowie pozwoli, bo z tym różnie może przecież być.

Zwycięstwa Krzysztofa Hołowczyca w Baja Poland: 2010 (pilot Jean-Marc Fortin, nissan navarra); 2011 (Jean-Marc Fortin, bmw X3 CC; 2012 (Filipe Palmeiro, mini all4 racing); 2014 (Xavier Panseri, mini all4 racing); 2015 (Łukasz Kurzeja, mini all4 racing).
ARTUR DRYHYNYCZ

NASSER NA CZELE
Orlen Baja Poland 2017 był dziewiątą rundą (z jedenastu) tegorocznej edycji Pucharu Świata FIA w Rajdach Terenowych. Imprezę wygrał Katarczyk Nasser Al-Attiyah (toyota hilux overdrive), dwukrotny zwycięzca Rajdu Dakar, dzięki czemu przybliżył się do końcowego triumfu w PŚ. Drugi był Jakub Przygoński (mini john cooper works rally), a trzeci Holender Bernhard Ten Brinke (toyota hilux overdrive). A oto czołówka klasyfikacji generalnej:

1. Nasser Al-Attiyah 240
2. Jakub Przygoński 159
3. Khalid Al-Qassimi 105
4. Aron Domżała 96
5. Yasir Seaidan 96
6. Mohammed Abu Issa 84
7. Martin Prokop 72
8. Miroslav Zapletal 55
9. Leeroy Poulter 42
10. Adel Hussein Abdulla 41



Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. as_herbu JANINA #2322695 | 88.156.*.* 7 wrz 2017 15:51

    "...ciągle mogę walczyć o zwycięstwo " jak weźmie WIAGRĘ

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Celebryto nie pajacuj! #2322432 | 188.146.*.* 7 wrz 2017 11:38

    "...ciągle mogę walczyć o zwycięstwo " tak jak każdy kto startuje w tej imprezie , ale wygrany 1 OS w amatorskim rajdzie mówi wszystko, objeżdżają Cię amatorzy w sprzęcie o 3 klasy gorszym! Twój czas już minął Bracie!

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  3. met #2322386 | 31.6.*.* 7 wrz 2017 10:48

    Dziadek weź ty już oszczędź wstydu i się schowaj. Zrozum starcze twój czas minął....

    odpowiedz na ten komentarz