Tego nie znajdę w książkach

2017-05-22 18:00:00(ost. akt: 2017-05-22 18:14:50)

Autor zdjęcia: Archiwum M. Borkowskiego

— Po co to robię, skoro to wolontariat? Inwestuję w siebie — mówi 28-letni olsztynianin Mikołaj Borkowski, który niedawno znów był oficjalnym sparingpartnerem gwiazd światowego tenisa. Tym razem podczas turniejów ATP i WTA w Madrycie.
Przypomnijmy: były mistrz województwa 10 lat temu wyjechał na studia na amerykańskim Uniwersytecie Montana, a już po zamknięciu tego etapu edukacji został nauczycielem w szkole tenisowej Saddlebrook niedaleko Tampy, która jest drugim co do wielkości tego typu ośrodkiem w USA. I to właśnie na Florydzie, przy okazji prestiżowego turnieju Miami Open (który jest jedną z dziewięciu największych imprez po Wielkich Szlemach, cykl tzw. ATP 1000), zaczęła się przygoda życia Mikołaja Borkowskiego. Bo chyba tak można określić jego pracę w roli oficjalnego sparingpartnera i odbijanie piłki z takimi gwiazdami tenisa, jak Szkot Andy Murray, Francuzi Gilles Simon i Gael Monfils, Belg David Goffin, Amerykanin John Isner czy Rosjanka Swietłana Kuzniecowa i Niemka polskiego pochodzenia Sabine Lisicki. Teraz do tej listy przybyły kolejne znane nazwiska, bo trener młodzieży w Budowlanych Olsztyn (razem z Pawłem Umbrasem), ale też formalnie zawodnik KT Jakubowo, ostatnio „popracował” rakietą w kuluarach Mutua Madrid Open, wielkich turniejów ATP i WTA (z pulą nagród wynoszącą, odpowiednio, 6,4 i 5,9 mln euro!).

— Na turnieju zawodowym w Madrycie byłem po raz pierwszy. Ale że prowadzą go ludzie, których poznałem w Miami i w Chinach, więc moja pozycja w roli sparingpartnera trochę została wzmocniona właśnie tymi poprzednimi wyjazdami. W Miami byłem już trzy razy, w chińskim Shenzen raz, a teraz dostałem zaproszenie do Madrytu — opowiada Mikołaj Borkowski. — Było nas tam ośmiu sparingpartnerów, niektórzy „używani” tylko na czas turnieju, inni — tak jak ja — obecni już parę dni przed imprezą główną. Generalnie jesteśmy tam po to, żeby w miarę potrzeby służyć pomocą zawodnikom, którzy ustawiają sobie pory rozgrzewek i treningów, trwających od pół godziny nawet do dwóch godzin, no i korzystają z naszych usług na korcie. Czasami wygląda to tak, że trzeba się kręcić w okolicach kortów, bo w każdej chwili ktoś może przyjść i poprosić o sparingpartnera — wyjaśnia olsztynianin.

I tu dochodzimy do najciekawszego, czyli do tego, jacy znani tenisiści/tenisistki zostali „rozruszani” przez Borkowskiego przy okazji turnieju w Madrycie. — Myślę, że powinienem zacząć od Simony Halep, bo ona wygrała turniej kobiecy — uśmiecha się Mikołaj Borkowski. — Grałem z nią chyba pięć, a może sześć razy; praktycznie przez cały turniej — chyba od wtorku do soboty, codziennie. Czyli że się sprawdziłem? Zazwyczaj tak jest, że jak zawodnik wygrywa, to potem prosi o tego samego sparingpartnera (uśmiech). Grałem też z Eugenie Bouchard, która wygrała w Madrycie z Marią Szarapową I Angelique Kerber, no i właśnie przed tymi meczami się ze mną rozgrzewała. Dalej: po raz kolejny z Davidem Goffinem, który już mnie kojarzy, bo spotykamy się chyba na trzecim czy czwartym turnieju, no i z Francuzem Benoit Paire'em, który wyeliminował Stana Wawrinkę. Zwykle zawodnicy zamawiają sobie kort i rozgrzewkę dzień wcześniej, a Paire był kompletnie zakręcony: przyszedł za pięć dziewiętnasta, nawet nie miał kortu zarezerwowanego, akurat natknął się na mnie i praktycznie z marszu, co się bardzo rzadko zdarza, zaczęliśmy się rozgrzewać. No i wygrał (uśmiech). Kto jeszcze? Timea Bacsinszky, nasza Magda Linette, Denis Istomin, z którym też już chyba na trzecim turnieju trenowałem, Hiszpan Marcel Granollers, Martina Hingis i Chan Yung, które wygrały tam turniej deblistek, Joao Souza, Laura Siegemund. Tak że było co robić...

Jak wyglądają takie rozgrzewkowe zajęcia? — Przed turniejem czy na jego początku to są 60-, 90-minutowe treningi, podczas których zawodnicy ćwiczą różne elementy. Chociaż zdarza się też grać na punkty, tak jak na przykład na pierwszym treningu z Paire'em, kiedy rozegraliśmy trzy gemy, w tym dwa przy jego serwisie, było 3:0 dla mnie, po czym Francuz... skończył trening. Ot, taka ciekawostka. A później zaczyna się turniej i Paire wygrywa dwa mecze, w tym z Wawrinką — opowiada tenisista z Olsztyna.

Jak wielcy tenisa odnoszą się do kogoś, kto tylko raz w życiu (zresztą jako jedyny w historii tenisista z Warmii i Mazur) zagrał w turnieju rangi ATP (kwalifikacje jesiennego turnieju w Shenzen)? — Generalnie wszyscy są sympatyczni. Bardzo miły jest na przykład Łukasz Kubot, który w Madrycie wygrał debla i któremu wysłałem parę zdjęć po jego zwycięskim finale. Trenowałem z nim w Miami i wtedy wygrał, teraz spotkaliśmy się i też wygrał, więc zapytał mnie żartem, czy wybieram się do Rzymu, bo on tam gra — śmieje się Borkowski, który przyznaje, że żadnych pieniędzy z tego wspomagania organizatorów imprez ATP nie ma.

— Ta praca to jest wolontariat. Mamy zapewnione posiłki, dostajemy kilka biletów na mecze, które zwykle rozdaję wśród znajomych, no i to tyle — mówi Mikołaj Borkowski. — Traktuję to jako inwestycję w siebie, bo bezpośredni kontakt z najlepszymi tenisistami świata, z ich trenerami i fizjoterapeutami jest bezcenny. I na pewno lepszy niż jakikolwiek trening w Polsce. Jadę, chłonę wszystko, co mnie otacza i... czekam na następną taką okazję — kończy olsztynianin, który przygotowuje się do cyklu sześciu letnich, zawodowych turniejów ITF w Mrągowie, gdzie będzie można zdobyć punkty do rankingu ATP. - Trenerem jestem sobie sam, choć jest kilka osób w Olsztynie, z którymi mogę prowadzić wartościowe treningi. A o moje zdrowie od dwóch lat dba Emilia Włodkowska, fizjoterapeutka i trenerka przygotowania motorycznego. Dzięki niej coraz wyżej podnoszę poprzeczkę — podkreśla Borkowski.

pes


Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. omi #2250864 | 23 maj 2017 12:12

    Geja ciagnie do geja........

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz