Niespodziewane kłopoty Zalewskiego

2017-04-07 21:00:00(ost. akt: 2017-04-07 23:01:13)
Karol Zalewski

Karol Zalewski

Autor zdjęcia: facebook.pl

— Fajnie jest się przekonać, że ludzie chcą pomagać — mówi 24-letni Karol Zalewski z AZS UWM Olsztyn. Najlepszego polskiego sprintera nie zabrano na obóz kadry w Portugalii, ale ten fundusze na to zebrał przez... Internet.
— Co słychać, że tak nic o panu nie słychać?
— Po prostu odpuściłem sobie sezon halowy. Do tej pory zawsze biegałem halę, ale w tym roku zadecydowaliśmy z trenerem inaczej, żeby jak najlepiej przygotować się do lata. Tak naprawdę sezon halowy jest dla nas tylko przerywnikiem, z którego nie mamy żadnych profitów, a to sezon letni liczy się najbardziej, bo to wtedy są najważniejsze imprezy: mistrzostwa Europy i świata.

— O tej porze roku polscy lekkoatleci zwykle trenują w ciepłych krajach. I tu dochodzimy do bolesnego wątku...
— To nie jest dla mnie bolesny wątek. Kompletnie. To system, z którym nie zamierzam walczyć, bo wiem, że już dużo było „trupów” na tej drodze. Powiem tak: Polski Związek Lekkiej Atletyki jeżeli chce komuś pomóc, to pomaga, a jeśli nie chce, to nie pomaga. Taka jest niepisana zasada.

— No to gdzie pan się przygotowuje do sezonu?
— Na razie w Olsztynie. Zaczynając od początku: jakieś dwa tygodnie temu byłem z kadrową sztafetą 4x100 metrów na obozie na Teneryfie. A jeszcze dwa tygodnie wcześniej lekko podkręciłem staw skokowy, no i na tym obozie trochę za szybko nałożyłem kolce i ta kontuzja powróciła. Okazało się więc, że nie zdążę się przygotować do sztafetowych mistrzostw świata na Bahamach, które są niebotycznie szybko, bo już 21 i 22 kwietnia. A trener kadry (Rafał Has — red.) bardzo mocno nastawia się na tę imprezę, ponieważ czołowa ósemka automatycznie dostanie się na sierpniowe MŚ w Londynie... Stało się, jak się stało i na dwa dni przed kolejnym obozem, czyli tydzień temu, dowiedziałem się, że... nie polecę z kadrą do Portugalii.

— Dlaczego?
— Nie wiem. Może dlatego, że mój start na Bahamach stanął pod znakiem zapytania. A skoro nie przygotowuję się do tych zawodów, to widocznie ktoś pomyślał, że jestem wykreślony ze sztafety i nie należy mi się wyjazd na obóz. Tak to sobie tłumaczę, choć sam nie do końca to rozumiem, bo tak naprawdę nikt mi tego nie wyjaśnił.

— Czyli najlepszy polski sprinter, wielokrotny mistrz kraju i olimpijczyk z Rio de Janeiro jest nie w pełni sił, więc zostaje „wypisany” z reprezentacji i pozostawiony samemu sobie?
— Dokładnie. Chcę tylko dopowiedzieć, że trener kadry próbował coś zdziałać w związku, żebym jednak na ten obóz pojechał. Dostałem od niego telefon, że rozmawiał w mojej sprawie z jednym trenerem, drugim trenerem, jakimiś działaczami, ale usłyszał, że jeżeli nie jestem na sto procent zdatny do biegania, to żebym się rehabilitował w Polsce. Nie wiem, co mieli na myśli, bo zawsze na takich zgrupowaniach fizjoterapeuta jest na co dzień dostępny i taka rehabilitacja przebiegałaby szybciej. A w Polsce nie dość że nie ma takich możliwości, to jeszcze trzeba to robić na własny koszt.

— To dlatego postanowił pan „zaprząc” jeden z portali społecznościowych do akcji... zbierania pieniędzy na obóz?
— Tak, bo to była jedyna dostępna alternatywa. Mogłaby mnie wesprzeć Warmińsko-Mazurska Federacja Sportu, owszem, tylko że tam obowiązują terminy: mój trener sporządził taką rozpiskę obozową dużo wcześniej i teraz nie można już jej zmienić. Po skreśleniu z listy na Portugalię zostałem więc bez obozu na kwiecień i potrzebowałem coś zorganizować. A mój klub, niestety, nie dysponuje takimi środkami. Kwiecień jest bardzo ważny, bo schodzi się z obciążeń siłowych i przechodzi na bieżnię, żeby biegać szybciej, a wiadomo: w takiej temperaturze, jaką mamy za oknem, ciężko jest przygotować mięśnie do szybkiego biegania.

— Czyli trenuje pan w Olsztynie?
— Jeszcze tak, ale dzięki tej internetowej zbiórce, która — jak się okazuje — trafiła do wielu ludzi, lada moment to się zmieni. Dostałem parę telefonów i kilka wiadomości z propozycją pomocy, po których udało mi się na tyle szybko zorganizować wyjazd, że już w niedzielę polecę na zgrupowanie do tej Portugalii. Jako osoba prywatna. Zbiórka udała się bardziej niż to sobie wyobrażałem. Odezwało się do mnie kilka osób, w tym m.in. starosta Kętrzyna, który zaproponował pomoc. Bo ja pochodzę przecież z Reszla (uśmiech). Ale także osoby prywatne. Bardzo fajnie jest się przekonać, że ludzie mają w sobie taką chęć pomocy.

— A jak z kontuzjowaną nogą?
— Bardzo dobrze. Jest taka nowa terapia, o nazwie FDM, czyli bardzo mocne, punktowe uciskanie miejsc, które najbardziej bolą. Po to, żeby wywołać stan zapalny, bo kostka szybciej się wtedy zalecza. Miałem cztery takie zabiegi, no i poprawa jest o jakieś 70-80 proc., tak że zdołam się do sezonu wyleczyć.

Piotr Sucharzewski


Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ironista #2228739 | 88.156.*.* 23 kwi 2017 09:23

    Żeby tylko Karolowi zmiana trenera nie wyszła tak na dobre jak Patrykowi Dobkowi w zeszłym roku

    odpowiedz na ten komentarz