Holendrzy stawiają na Ajax

2017-02-22 16:00:00(ost. akt: 2017-02-22 17:26:22)

Autor zdjęcia: Emil Marecki

W czwartek po dwóch latach Legia znów rozegra na Amsterdam ArenA mecz 1/16 finału Ligi Europy z Ajaksem. Przed tygodniem na Łazienkowskiej padł bezbramkowy remis, więc sprawa awansu pozostaje otwarta. Przynajmniej zdaniem warszawian...
Jeśli za punkt odniesienia przed czwartkowym rewanżem w Amsterdamie (godz. 19) wziąć ostatnie ligowe spotkania obu drużyn, to wniosek z takiego porównania byłby jeden: Legia nie ma czego szukać na terenie Ajaksu. Na szczęście w futbolu nie wszystko da się zmierzyć i zważyć...
Mistrzowie Polski odlecieli do Holandii trzy dni po kompromitującej wpadce w ekstraklasie, bo tak trzeba określić porażkę na własnym stadionie z Ruchem Chorzów (1:3), który do tego meczu okupował ostatnie miejsce w tabeli! Porażka porażką, ale i tak najgorsza w tym wszystkim była postawa legionistów, którzy zaprezentowali się tego dnia po prostu katastrofalnie. Po ostatnim gwizdku sędziego trener Jacek Magiera zwrócił co prawda uwagę, że jego zespół wyraźnie czuł jeszcze w nogach czwartkowe spotkanie z Ajaksem, ale nie zamierzał też szukać w tym usprawiedliwienia.
— Trener powiedział nam w szatni, że nie możemy rozpamiętywać tego spotkania, bo przed nami jeszcze wiele meczów — powiedział reprezentacyjny obrońca Legii Michał Pazdan. — Nie można się załamywać, a jedyna właściwa droga to podchodzić do kolejnych spotkań pozytywnie. Na początku rundy trudno być w optymalnej formie fizycznej, grając co trzy dni. Nam wszystkim dzisiaj coś nie wychodziło...
To „nie wychodziło” szczególnie dotyczy poczynań ofensywnych, które — po sprzedaży dwóch czołowych jesienią napastników, czyli Nemanji Nikolicia (12 goli, prowadzenie w klasyfikacji strzelców) i Aleksandara Prijovicia (5) — wyglądają dość anemicznie. Żeby nie być gołosłownym, oto oficjalne mecze Legii w tym roku: 1:0 z Arką w Gdyni (bramka Tomasza Jodłowca), 0:0 z Ajaksem, no i to fatalne 1:3 z Ruchem (Miroslav Radović). Na domiar złego Radović — który z ośmioma trafieniami jest w tej chwili najlepszym strzelcem warszawian w lidze (spośród tych, którzy nadal grają przy Łazienkowskiej) — nie zagra w Amsterdamie, bo dał się „wykartkować” w pierwszym meczu i teraz musi pauzować. A sprowadzony zimą Czech Tomas Necid, póki co, straszy tylko nazwiskiem...
Na formę nie ma za to prawa narzekać Ajax, który ma na koncie sześć kolejnych zwycięstw w rodzimej Eredivisie, w tym pięć ostatnich z czystym kontem strat bramkowych. W niedzielę ekipa Petera Bosza wygrała w Arnhem z Vitesse 1:0 po golu Davy'ego Klaassena (już 11 trafień w lidze), no i nadal jest wiceliderem rozgrywek ze stratą pięciu punktów do Feyenoordu Rotterdam. A propos najlepszego snajpera Ajaksu, to po meczu w Warszawie Klaassen miał prawo być wściekły, bo w ósmej minucie gry zdobył gola, którego — na szczęście dla gospodarzy — nie zauważył jednak sędzia (Arkadiusz Malarz wygarnął piłkę zza linii bramkowej).
Generalnie holenderskie media traktują rewanż z Legią jako czystą formalność, nie poświęcając mu w związku z tym zbyt wiele miejsca. Podobnie uważają też firmy bukmacherskie, które dają ekipie Jacka Magiery nikłe szanse na zwycięstwo czy też na awans do 1/8 finału. A ten dałby warszawianom każdy bramkowy remis na Amsterdam ArenA... Przykładowy kurs na zwycięstwo Ajaksu wynosi tylko 1,44 (czyli za każdą postawioną złotówkę można wygrać 1,44 zł), podczas gdy na wygraną gości już 8,0! W opcji „kto uzyska awans” wygląda to nieco korzystniej dla Legii (1,32 Ajax, 3,15 Legia), ale generalnie fachowcy nie wierzą w mistrzów Polski. Czy mają rację, okaże się w czwartkowy wieczór.
— Nie wiem dlaczego, ale mam bardzo dobre przeczucia — przyznaje przed rewanżem Waleri Kazaiszwili z Legii. — Najważniejsze, że w Warszawie nie straciliśmy bramki, wystarczy więc strzelić gola i to rywal będzie musiał się martwić. Każdy bramkowy remis będzie dla nas zwycięski. To stawia nas w uprzywilejowanej sytuacji. Wierzę, że uda nam się pokonać przeciwnika, choć przed nami ciężkie zadanie. Nie możemy sobie pozwolić na żadne błędy.
• Inne pary 1/6 finału LE: Osmanlispor — Olympiakos Pireus (pierwszy mecz 0:0), Zenit St Petersburg — Anderlecht Bruksela (0:2), Besiktas Stambuł — Hapoel Beer Szewa (3:1), Roma — Villarreal (4:0), APOEL Nikozja — Athletic Bilbao (2:3), Fiorentina — Borussia M. (1:0), Olympique Lyon — Alkmaar (4:1), Sparta Praga — FK Rostów (0:4), Szachtar Donieck — Celta Vigo (1:0), Genk — Astra Ploesti (2:2), FC Kopenhaga — Łudogorec Razgrad (2:1), Tottenham — Gent (0:1).
Wczorajsze mecze St-Etienne — Manchester United (0:3), Schalke — PAOK Saloniki (3:0) oraz Fenerbahce — Krasnodar (0:1) zakończyły się już po oddaniu gazety do druku. pes

Arkadiusz Malarz, bramkarz Legii Warszawa, w meczu z Ajaksem raczej się nudzić nie będzie
Fot. Emil Marecki

Źródło: Gazeta Olsztyńska