Na Karola Jabłońskiego nie było mocnych

2017-02-13 12:00:00(ost. akt: 2017-02-14 00:02:07)
  Karol Jabłoński podczas dekoracji medalistów w Gwdzie Wielkiej nad jez. Wielimie Fot. bojery.pl/Robert Hajduk

Karol Jabłoński podczas dekoracji medalistów w Gwdzie Wielkiej nad jez. Wielimie Fot. bojery.pl/Robert Hajduk

Autor zdjęcia: Grzegorz Kwakszys

Karol Jabłoński (OKŻ Olsztyn) wygrał ze zdecydowaną przewagą mistrzostwa Polski w bojerowej klasie DN. Srebro zdobył Tomasz Zakrzewski (MKŻ Mikołajki), a w czołowej dziesiątce znalazło się aż ośmiu zawodników z Warmii i Mazur.
Prawie 50 zawodników z pięciu krajów rywalizowało przez dwa dni na jeziorze Wielimie koło Szczecinka o medale MP.
„Szacun za znalezienie tego super akwenu” — stwierdził na jednym z portali społecznościowych Tomasz Zakrzewski z MKŻ Mikołajki. „Ścigaliśmy się na bardzo szybkim lodzie i przy silnym, szkwalistym wietrze. Osiągaliśmy prędkości dochodzące do 100 km/h. Rywalizacja na trasie w ekstremalnych warunkach była bardzo zacięta” — zauważył z kolei na swojej oficjalnej stronie Karol Jabłoński.

I to właśnie świeżo upieczony mistrz świata był pierwszoplanową postacią mistrzostw kraju, już pierwszego dnia „ustawiając” sobie rywalizację: wygrał pierwsze trzy z sześciu wyścigów, a później był dwa razy drugi i raz trzeci! „Jestem bardzo zadowolony z tego, co dzisiaj pokazałem. Nie ukrywam, że po trzech pierwszych wyścigach dało znać o sobie zmęczenie” — ocenił Jabłoński po pierwszym dniu zawodów.

Sześć wyścigów odbyło się także drugiego dnia i wtedy zawodnik OKŻ Olsztyn był najlepszy w dwóch z nich, a raz zajął drugie miejsce. „W 10. wyścigu pojechałem bardzo ostrożnie, aby dojechać do mety w pierwszej dziesiątce, bo to dawało mi już tytuł mistrza Polski. Przekraczając ją na 5. pozycji, zrealizowałem swój plan max na ten dzień. W ostatnich dwóch biegach nie musiałem już startować, ale ustawiłem się na linii startu tylko dlatego, że telewizja niemiecka zamocowała mi kamerę Go Pro. Ujęcia wyszły doskonale, bo wyścig zacząłem od dalszej pozycji i mijałem kolejnych zawodników, a kiedy byłem już na 4. miejscu najechałem zawietrzną płozą na kawałek sklejki (pozostałości po wczorajszych crashach)’ i "wywinąłem korkociąg’’ tak, że bojer się zatrzymał. Dobrze, że nikt we mnie nie wjechał...” — opowiadał Karol Jabłoński.

Srebro wywalczył wspomniany już Tomasz Zakrzewski, który po pierwszym dniu był czwarty, także za Michałem Burczyńskim i swoim młodszym bratem Łukaszem. Drugiego dnia problemy miał jednak Burczyński, miejsca nie zdołał utrzymać również Łukasz Zakrzewski (narzekający na problemy z plecami), a Tomasz świetnie spisał się w trzech ostatnich wyścigach, z których wygrał dwa, a raz był drugi. Dzięki temu zdobył swój czwarty medal mistrzostw Polski (w dorobku ma jeszcze dwa złota i brąz).

„Po bardzo zaciętej walce wywalczyłem srebrny medal. Słowo "zaciętej” jest jak najbardziej uzasadnione, ponieważ ostateczna kolejność na podium ustalona została dopiero w ostatnim, 12. wyścigu. Tak intensywne i wyczerpujące fizycznie regaty, połączone z bardzo dużym obciążeniem psychicznym dały mi się mocno we znaki. Nie pamiętam regat, na których było tak wiele awarii sprzętowych, kontuzji i kolizji. Praktycznie nie było wyścigu, w którym ktoś z kimś albo coś komuś. Czterokołowce tylko śmigały po lodzie, zwożąc połamane ślizgi i poobijanych zawodników.
Myślę, że licznie zgromadzona publiczność z pobliskich miejscowości, obserwująca z perspektywy górnego znaku nasze zmagania, wróciła do domu z przekonaniem, że bojery to bardzo niebezpieczna i kontaktowa dyscyplina sportu, ale również bardzo piękna i niespotykana” — relacjonował Tomasz Zakrzewski.

Wyniki MP: 1. Karol Jabłoński (OKŻ Olsztyn) 19 pkt, 2. Tomasz Zakrzewski (MKŻ Mikołajki) 35, 3. Maciej Żarnowski (UKS Navigo Sopot) 49, 4. Dariusz Kardaś, 5. Michał Burczyński (obaj AZS UWM Olsztyn) — po 54, 6. Łukasz Zakrzewski (MKŻ Mikołajki) 60, 7. Jarosław Radzki (Warmia Olsztyn) 61, 8. Rafał Sielicki 67, 9. Wojciech Baranowski (obaj MBSW Giżycko) 85, 10. Jean-Claude Vouithier (Szwajcaria) 110. kwk

Źródło: Gazeta Olsztyńska