Nasza pewność wciąż rośnie

2017-02-07 12:00:00(ost. akt: 2017-02-07 19:04:13)

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Znamy swoją wartość, ale musimy uważać. Ostatnie wyniki pokazują, że każda drużyna w PlusLidze może zrobić faworytowi „krzywdę” — mówi 20-letni Jakub Kochanowski, środkowy Indykpolu AZS i zawodnik meczu w Częstochowie (3:0).
— Mówiąc żartem, to przydałoby się panu więcej meczów z AZS Częstochowa w sezonie.
— No tak jakoś się złożyło, że akurat dwa razy zostałem wyróżniony po meczach z tą drużyną (uśmiech). Taki zbieg okoliczności... Bardziej bym sobie życzył więcej takich meczów za trzy punkty i bez straty seta.
— Od dwóch miesięcy wygrywacie w lidze mecz za meczem i macie na koncie już osiem zwycięstw z rzędu. Granie z łatką faworyta nakłada na was dodatkową presję?
— Powiedziałbym raczej, że seria zwycięstw dodaje nam pewności siebie. Czujemy się ze sobą naprawdę dobrze na boisku, więc mam nadzieję, że ta seria będzie trwać jak najdłużej.
— Tym bardziej że przed wami mecze z 13. w tabeli BBTS-em Bielsko-Biała (sobota, godz. 17 w Uranii — red.), 14. Effectorem w Kielcach i 11. Będzinem u siebie, z którymi pewnie zakładacie sobie, żeby nie ponieść żadnych strat.
— Właściwie na każdy mecz jest takie założenie: żeby jak najwięcej punktów z niego wynieść. Ale rzeczywiście wystąpimy w tych spotkaniach w roli faworyta. Trudność takich pojedynków opiera się na tym, żeby nie przegrać z samym sobą czy żeby nie zawalić koncentracji. Myślę jednak, że będzie dobrze (uśmiech).
— Wracając do meczu w Częstochowie, to ostatni w tabeli AZS ma fatalny bilans, a mimo to w drugiej i trzeciej partii trochę was przycisnął.
— Bo takie drużyny nie mają nic do stracenia, więc ryzykują w każdym elemencie. Czasami zdarza się, że to ryzyko zaczyna się opłacać i nagle ten rywal niespodziewanie zaczyna stawiać ciężkie warunki... Nam jednak udało się Częstochowie przeciwstawić, chociaż momentami naprawdę nie było łatwo. Ale takie zwycięstwa dodają nam pewności siebie.
— Spójrzmy na pana statystyki: dwa asy, trzy bloki, ale i tylko trzy skuteczne ataki z dziewięciu. Coś z tym atakiem było nie tak?
— Tak się akurat złożyło, że w tym meczu nie najlepiej mi szło w ataku, ale jak się zorientowałem, że nie jestem w stuprocentowej dyspozycji, to przynajmniej starałem się nie popełniać błędów. I to mi wychodziło, bo zrobiłem tylko jeden błąd w ataku. Starałem się zagrać trochę bardziej dla drużyny w tym elemencie... Ważne, że efekt końcowy był pozytywny, bo to jest najważniejsze w sportach drużynowych.
— W swoim debiutanckim sezonie w PlusLidze dość często dostaje pan szansę gry, no i już zgarnął pan dwie statuetki dla zawodnika meczu. Przewidziałby pan taki scenariusz?
— Przed sezonem na pewno bym się nie spodziewał tego, że mogę chociaż raz zostać wyróżniony w ten sposób. Dlatego z dwóch statuetek cieszę się ogromnie (uśmiech). Natomiast na pewno zakładałem sobie to, żeby walczyć o miejsce w składzie, a nie spuszczać głowę jako ten młody i godzić się na rolę trzeciego środkowego. Chciałem być pełnoprawnym zawodnikiem, który w razie potrzeby może pociągnąć zespół. Myślę, że ta walka i moje nastawienie zaprocentowały tym, że raz na jakiś czas zostaję obdarzony zaufaniem trenera Gardiniego i mogę się pokazać na boisku.
— Po dwóch trzecich sezonu zasadniczego Indykpol AZS ma na koncie aż 15 zwycięstw w 20 meczach. Na razie ładnie to wygląda...
— Staramy się jak możemy (uśmiech), ale w tym roku sezon jest wyjątkowo długi: zostało nam jeszcze dziesięć meczów w fazie zasadniczej. A to oznacza, że drużyny, które dzisiaj utrzymują się w czubie ligi, mogą skończyć tę fazę na zupełnie innym miejscu, gdzieś w środku tabeli. Dlatego trzeba cały czas utrzymywać koncentrację i nie dać sobie wyrwać punktów tam, gdzie teoretycznie nie powinno się to wydarzyć.
— A do tego szczególnie mocno zmobilizować się na spotkania ze ścisłą czołówką...
— Na pewno mecze z ZAKSĄ, Resovią czy Skrą będą najcięższe, a punkty zdobyte na tych potentatach będą szczególnie cenne. Liczymy jednak, że w tamtych spotkaniach wszystko się może zdarzyć: równie dobrze możemy wywieźć z nich dużo punktów, jak i żadnego. Dlatego przede wszystkim skupiamy się na tym, żeby nie zaliczyć żadnej wpadki w tych meczach, w których jesteśmy zdecydowanym faworytem. pes


Źródło: Gazeta Olsztyńska