Cała dziesiątka w oparach benzyny

2017-02-01 12:00:00(ost. akt: 2017-02-02 10:14:23)
Honda civic Marcina Kurpa

Honda civic Marcina Kurpa

Autor zdjęcia: archiwum teamu

Naszą redakcję odwiedził Wojciech Fijałkowski, wiceprezes Automobilklubu Warmińskiego, który postanowił osobiście dostarczyć 55 plebiscytowych kuponów, na których — co nikogo chyba nie dziwi — dominują przedstawiciele sportów motorowych.
— Dla miłośników czterech kół i mocnych silników z naszego regionu 2016 rok był chyba dość udany?
— Na pewno był udany dla Automobilklubu Warmińskiego, bo po raz pierwszy w historii mamy tytuł mistrza Polski, który w klasie HR4 (auta przednionapędowe z silnikami do 1600 ccm — red.) wywalczył Marcin Kurp. Poza tym Marcin Skuracz i Magda Milewska zajęli pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Szuter Cup. A przecież jest jeszcze Sebastian Rozwadowski! Obserwowałem go podczas przygotowań do ostatniego Rajdu Dakar, kiedy to z naszej strony były duże nadzieje na dobry wynik. Jednak sporty motorowe to zawsze jest połączenie człowieka z maszyną, niestety, w tym przypadku zawiodła maszyna. Cieszę się, że mimo tego niepowodzenia załoga Benedictas Vanagas-Sebastian Rozwadowski pojedzie w kolejnym Dakarze, bo mam nadzieję, że tym razem zrobią dobry wynik.

— Gdy mówi pan o reprezentantach Automobilklubu Warmińskiego, to w pańskim głosie słychać duże emocje...
— Bo ja po prostu kocham tych chłopaków. Widzę, jak żyją, jak ciężko pracują, by najpierw zdobyć odpowiednie fundusze, a potem trenować i brać udział w rajdach. Każdy z nich na swoim miejscu jest alfą i omegą, dlatego moja dziesiątka jest — że tak powiem — przepojona sportami motorowymi, bo znalazłem w niej miejsce też dla Maćka Marcinkiewicza i Jędrzeja Żuralskiego. Maćka obserwuję od wielu, wielu lat, gdy jako dzieciak był jeszcze kartingowcem. No i widzę, że z roku na rok się rozwija. A co do Żuralskiego, to podziwiam, że facet z małych Bartoszyc potrafił zrobić taki fajny wynik (wicemistrzostwo Polski w wyścigach Supermoto — red.).

— Co prawda pańska dziesiątka pełna jest benzyny i koni mechanicznych, ale dla siatkówki też znalazł pan odrobinę miejsca, bo na kuponie jest Paweł Woicki, rozgrywający Indykpolu AZS.
— Z olsztyńską siatkówką jestem związany od bardzo dawna, a dokładnie od 1967 roku. M.in. byłem wtedy na meczu AZS z CSKA Moskwa. Rosjanie wracali akurat z Berlina, gdzie zdobyli Puchar Europy, ale w Olsztynie przegrali 2:3. Jeszcze dzisiaj bez problemu mógłbym wymienić skład olsztynian z tego meczu! To było moje pierwsze spotkanie z poważną siatkówką. Z innych wydarzeń pamiętam międzynarodowy turniej, który w 1976 roku został zorganizowany we właśnie oddanej do użytku hali w Kortowie. Zagrali w nim Polacy, którzy w tym czasie w Rudziskach Pasymskich pod wodzą Huberta Wagnera przygotowywali się do igrzysk w Montrealu (rywalami Polaków byli Brazylijczycy i Czesi — red.). Muszę się pochwalić, że kilka miesięcy wcześniej udało mi się bezbłędnie wytypować dwunastkę, którą Wagner ostatecznie zabierze do Kanady. A dzisiaj trzymam kciuki za Indykpol AZS, który tak dobrze spisuje się w rozgrywkach PlusLigi.

— Docenił pan też Karola Jabłońskiego.
— Mieszkamy w krainie tysiąca jezior, więc takiego mistrza nie mogło zabraknąć! To jest wybitny fachowiec od bojerów, ale jeszcze bardziej cenię go za to, co potrafi wyprawiać na jachtach. Sam troszeczkę pływam, dlatego nie ukrywam, że czasem tak sobie marzę, by mieć chociaż pięć procent tej wiedzy, którą dysponuje Karol.

— Wśród wyróżnionych przez pana sportowców znalazło się jeszcze dwóch lekkoatletów.
— Z uwagą obserwuję postępy Konrada Bukowieckiego, jestem pewien, że będziemy mieli z niego jeszcze wiele pociechy, bo tak jak bił rekordy świata w juniorach, teraz będzie te rekordy bił w seniorach. Poza tym jest to miły i sympatyczny facet, a jego ojciec nie pozwoli, by mu woda sodowa uderzyła do głowy. Drugim moim lekkoatletycznym wybrańcem jest Kacper Kozłowski, bo sam kiedyś trochę biegałem, więc wiem, jak trudnym dystansem jest 400 metrów, być może nawet najbardziej wyczerpującym dla biegacza. Tu nie ma zmiłuj, ruszasz i od pierwszego do ostatniego metra z całych sił gnasz do mety. Jeśli zejdziesz poniżej 46 sekund, jest dobrze, ale poniżej 45 sekund schodzą już tylko nieliczni. A Kacpra doceniam za to, że od tylu lat utrzymuje się w czołówce polskich czterystumetrowców.

— Na ostatnim miejscu pańskiego kuponu znalazłem Karola Królika...
— Bo to piłka ręczna, czyli bardzo widowiskowy sport! Kto z mojego pokolenia jako dziecko nie grał w piłkę ręczną? Był to sport bardzo rozpowszechniony w szkołach, często uczniowie grali w szczypiorniaka nawet na przerwach. A co do Królika, to uważam, że gdyby nie kontuzje, to na swojej pozycji byłby jednym z lepszych graczy w Polsce.

— Tym samym zakończyliśmy wątek plebiscytowy, czas zatem przejść do tegorocznych planów Automobilklubu Warmińskiego.
— Mamy trochę jubileuszów, bo przed nami 20. Rajd Warmiński. Tradycyjnie chcemy go zorganizować tydzień przed Rajdem Polski, czyli 25 i 26 czerwca, dlatego już prowadzimy pierwsze rozmowy, by zapewnić ciekawy skład. Jeżeli przyjedzie do nas znowu kilkanaście ekip, które potem pojadą w Polskim, to daj Boże zdrowie! Oczywiście prolog rajdu tradycyjnie będzie na stadionie przy alei Piłsudskiego, gdzie każdy kibic będzie mógł powąchać szlachetny zapach spalin.
Przed nami też piąta edycja Rajdu 1001 Jezior, który — tak jak rok temu — zorganizujemy w Dobrym Mieście, gdzie jest znakomity klimat dla tej imprezy. Na rajd zapraszamy 23 i 24 września, ale tym razem nie wezmą w nim udziału jedynie kilkudziesięcioletnie auta, ale i współczesne, bo Rajd 1001 Jezior w tym roku będzie jednocześnie jedną z rund drugiego samochodowego Pucharu Warmii i Mazur. W sumie zaplanowaliśmy pięć rund, z których dwie będą szutrowe, a trzy asfaltowe.

ARTUR DRYHYNYCZ



Źródło: Gazeta Olsztyńska