To był rok bogaty i przełomowy dla naszej reprezentacji

2016-12-23 12:00:00(ost. akt: 2016-12-23 13:04:18)
Zdjęcie jest illustracją do treści

Zdjęcie jest illustracją do treści

Autor zdjęcia: pzpn.pl

Ćwierćfinał Euro 2016, awans na 15. miejsce w rankingu FIFA, wielki wzrost wartości rynkowej naszych piłkarzy i wreszcie uznanie kibiców — taki jest dorobek reprezentacji Polski w 2016 roku. — Było w tym roku na bogato — mówi Mateusz Borek, komentator Polsatu Sport.
Jeszcze nie tak dawno fani polskiej drużyny narodowej zaklinali rzeczywistość modląc się przed meczem o cokolwiek dobrego, a po meczu śpiewając, że nic się nie stało. Ale wreszcie doczekaliśmy się czasów, w których zwyczajnie możemy być zadowoleni z gry drużyny narodowej. A nawet czasami dumni, jak podczas tegorocznego Euro 2016 kiedy reprezentacja dowodzona przez charyzmatycznego selekcjonera Adama Nawałkę była dosłownie o centymetry od awansu do półfinału imprezy, a przegrała z późniejszymi mistrzami Europy Portugalczykami. A przecież na zrobienie czegoś więcej niż tylko awans do wielkiej imprezy czekaliśmy wszyscy 30 lat — od 1986 roku, kiedy podczas mistrzostw świata w Meksyku Polska awansowała do 1/8 finału, gdzie przegrała z Brazylią 0:4.

— Nie da się ująć tego roku jednym zdaniem, bo było bogato — mówi Mateusz Borek, komentujący mecze reprezentacji Polski w Polsat Sport. — I często zwyciężała też rozwaga, tak jak choćby po niedawnych meczach eliminacji mistrzostw świata z Danią i Armenią, gdzie po aferze hotelowej było już przygotowanych pięć-sześć pism do reprezentantów o rezygnacji z ich usług w drużynie narodowej. Ale prezes Zbyszek Boniek i trener Adam Nawałka spotkali się jak byli koledzy z boiska w jednym pokoju, porozmawiali rzeczowo i w efekcie rzeczone pisma zostały podarte i wyrzucone do kosza. Trener podzwonił do chłopaków, sytuacja się uspokoiła, wróciła dyscyplina i pokora. Na szczęście wróciła pokora, bo bez tego nic by nie było, a już na pewno nie byłoby wyjazdowej wygranej w Bukareszcie. Oczywiście trzeba pamiętać o udanym Euro, choć ja powiem szczerze, że nie jestem zwolennikiem takiej rozszerzonej formuły, bo sporo meczów było na tej imprezie w moim przekonaniu słabych. Polakom trzeba oddać to, że zrobili dobrą robotę, choć ja wcale nie powiem, że zasłużyli na finał. Co więcej: tam we Francji rozmawiałem wielokrotnie ze Szwajcarskim dziennikarzami i oni nie byli w stanie zrozumieć dlaczego nie wygrali z nami w 1/8 finału, bo w drugiej połowie i dogrywce nie mieliśmy zbyt wiele argumentów czysto sportowych. W moim przekonaniu my się możemy cieszyć w tej kadrze z kilku spraw. Po pierwsze: z bardzo dobrej gry defensywnej całej drużyny, bo dwie stracone bramki na pięć meczów na Euro to niemal ideał. Oczywiście także z Roberta Lewandowskiego; w jego sprawie toczę często spory, bo ludzie mówią, że jakby nie było Roberta, to strzelałby inny, a ja stawiam tezę, że jakość naszej gry spadłaby o jakieś 30 procent. No i cieszy mnie jeszcze coś: ta kadra dąży do tego, żeby coraz częściej być na boisku panem sytuacji. Komentowałem kilka dni temu mecz Bayernu Monachium z rewelacyjnym beniaminkiem RB Lipsk i dla mnie było jasne, że Bawarczycy prócz wygranej chcą pokazać światu, że to oni są panem na boisku i panem tej ligi. I oby jak najczęściej tak było z nami — kończy Mateusz Borek.

Występy reprezentacji Polski to zaczyna być także wielka radość dla wielkiej rzeszy polskich kibiców, którzy przez ostatnie kilkanaście lat wręcz miażdżyli rywali na trybunach. Sztandarowym przykładem był mecz podczas mistrzostw świata w 2016 roku w Niemczech, kiedy na stadionie w Gelsenkirchen na inaugurację mundialu 35 tys. polskich kibiców śpiewało: Gramy u siebie, Polacy gramy u siebie". Ale wynik był koszmarny, bo za taki trzeba uznać 0:2 z Ekwadorem.

— Ja mam prawie 40 lat, a więc o tych wszystkich sukcesach polskiej reprezentacji, o tym Wembley czy meczu "na wodzie" we Frankfurcie (półfinał mistrzostw świata w 1974 roku — red.) to ja tylko słyszałem od starszych i z mediów — mówi olsztynianin Michał Pereszczako, konsultant z branży medycznej. — Potem przez wiele lat mojego dorosłego życia jeździłem na mecze reprezentacji i głowiłem się nad tym, czy się kiedyś doczekam. No i w końcu na stadionie w Nicei, podczas pierwszego meczu Polaków na Euro miałem wielką, przeogromną satysfakcję z tego, że wreszcie nie będę musiał śpiewać po meczu, że nic się nie stało. Byłem dumny z reprezentacji i tego, że jestem naocznym świadkiem przełomu. Bo to jest przełom — kończy Michał Pereszczako.

Generalnie w 2016 roku Polacy zagrali 14 oficjalnych spotkań i dali się pokonać jedynie raz (nie liczymy porażki po karnych w ćwierćfinale Euro) — było to jeszcze przed wyjazdem na mistrzostwa do Francji, kiedy w meczu towarzyskim w Gdańsku lepsza była Holandia. A to spotkanie, a także rozgrywana kilka dni później gra kontrolna z Litwą (0:0 w Krakowie), to asumpt do potwierdzenia teorii o tym, że mecze towarzyskie są głównie meczami dla trenera, a nie dla kibiców.
— Trzeba sobie powiedzieć wprost, że trener Adam Nawałka zbudował grupę ludzi, którzy nie traktują kadry jak zabawki — zauważa ponadto Sylwester Czereszewski, były piłkarz Stomilu Olsztyn i reprezentacji Polski. — A proszę mi wierzyć: wiem o czym mówię, bo sam jeździłem na wiele zgrupowań i meczów reprezentacji (Czereszewski rozegrał 23 mecze i zdobył 4 gole — red.) i wiem co się czasami działo. Słyszałem też, że jest w kadrze grupa piłkarzy, którzy chcą z tą reprezentacją zdziałać więcej niż tylko 15 miejsce w rankingu FIFA i wyprzedzenie Włoch, a ekipę trzymają w ryzach Grzegorz Krychowiak i Robert Lewandowski. Są więc nadzieje na dobrą przyszłość — kończy Czereszewski.
A'propos Roberta Lewandowskiego: w trakcie Euro 2016 poświęcał się dla drużyny kompletnie zapominając o czymś takim jak egoistyczna gra pod siebie. A i tak zakończył ten rok z ośmioma golami na koncie w w meczach o punkty reprezentacji (na 14 zdobytych ogółem), a licząc wszystkie trafienia, także te z Bayernu Monachium, licznik w 2016 roku zatrzymał się na liczbie 47.

Ale wielką robotę na Euro zrobili także inni. A piłkarski świat, a bardziej piłkarski rynek, to wszystko docenił, bo po imprezie zaczął się prawdziwy boom na polskich piłkarzy. Nasi zawodnicy masowo zmieniali kluby na lepsze, co ostatecznie nie było wcale takie dziwne, ale już kwoty jakie zaczęto płacić za polskich piłkarzy wręcz rzucały na kolana. Ogółem minionego lata wydano na naszych graczy ponad 100 mln euro, a królem okienka transferowego został 22-letni Arkadiusz Milik, za którego włoskie Napoli zapłaciło aż 32 mln euro! A to wcale nie musiał być koniec, bo przecież tuż przed zamknięciem okna transferowego wykoleiły się transfery Kamila Grosickiego (do angielskiej Premier League) czy Michała Pazdana (do włoskiej Serie A).

Zbigniew Szymula


[Mecze Polski w 2016 roku]
• Mecze towarzyskie:
Polska — Serbia 1:0 (gol Błaszczykowski)
Polska — Finlandia 5:0 (Grosicki 2, Wszołek 2, Starzyński)
Polska — Holandia 1:2 (Jędrzejczyk)
Polska — Litwa 0:0
• Euro 2016
Polska — Irlandia Płn. 1:0 (Milik)
Polska — Niemcy 0:0
Polska — Ukraina 1:0 (Błaszczykowski)
Polska — Szwajcaria 1:1 (Błaszczykowski); karne 5:4
Polska — Portugalia 1:1 (Lewandowski); karne 3:5
• Eliminacje MŚ 2018
Kazachastan — Polska 2:2 (Kapustka, Lewandowski)
Polska — Dania 3:2 (Lewandowski 3)
Polska — Armenia 2:1 (Mkojan samobójcza, Lewandowski)
Rumunia — Polska 0:3 (Grosicki, Lewandowski 2)
• Mecz towarzyski
Polska — Słowenia 1:1 (Teodorczyk)

[Tegoroczne transfery reprezentacji Polski]
Arkadiusz Milik — 32 mln euro (z Ajaksu Amsterdam do SSC Napoli)
Grzegorz Krychowiak — 26 mln euro (z FC Sevilla do Paris St. Germain)
Piotr Zieliński — 20 mln euro (z Udinese do Napoli)
Kamil Glik — 11 mln euro (z AC Torino do Monaco)
Bartosz Kapustka — 6 mln euro (z Cracovii Kraków do Leicester City)
Jakub Błaszyczykowski — 5 mln euro (z Borussii Dortmund do Wolfsburga)
Karol Linetty — 3,2 mln euro (z Lecha Poznań do Sampdorii Genua)

zib

Źródło: Gazeta Olsztyńska