Są tradycje, będzie czytanie

2016-12-05 08:19:57(ost. akt: 2016-12-05 08:30:45)

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Kontynuujemy prezentację osiągnięć AZS UWM, a dziś czas na... niedawno wydaną książkę opisującą 65 lat istnienia akademickiego sportu w Olsztynie. A dokładniej: na sobotnie spotkanie autorskie w Bibliotece Uniwersyteckiej.
Między stadionem a brzegiem jeziora — taki tytuł nosi ta niezwykle cenna, 556-stronicowa monografia o sporcie akademickim Olsztyna, która jest wspólnym dziełem opracowanym pod redakcją Marka Siwickiego i Grzegorza Dubielskiego. Ten pierwszy jest doktorem nauk humanistycznych, pracownikiem kortowskiego Studium Wychowania Fizycznego i Sportu oraz byłym... dziennikarzem sportowym (m.in. „Gazety Olsztyńskiej”), a Grzegorz Dubielski jest kierownikiem wspomnianego studium.

W pracy nad tą książką wzięło udział kilkadziesiąt osób, w tym m.in. (poza Siwickim i Dubielskim): Andrzej Grygołowicz, Michał Podolak, Stanisław Wajda, Stefan Smoczyński, Andrzej Klej, Janusz Wejer, Andrzej Wyrzykowski, Dariusz Nowicki, Marek Rogulski, Marzena Jugielewicz-Urniaż i Lech Smoczyński. Ten solidny objętościowo tom zawiera mnóstwo informacji, a także wspomnień dotyczących sportu i wychowania fizycznego w kortowskiej uczelni (WSR, ART, UWM) oraz w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Jest ilustrowana licznymi, często unikatowymi fotografiami.


„Motywem napisania i wydania tej książki była chęć uczczenia 65 lat wychowania fizycznego i sportu akademickiego w Olsztynie. Ów dystans do zobowiązującego wszak określenia naukowego wynika ze skromności autorów, w zamiarze których miał to być zbiór szkiców i wspomnień w znacznym stopniu przybliżających i odnotowujących wydarzenia z akademickiego życia sportowego i działalności Studium Wychowania Fizycznego i Sportu” — tak napisali we wprowadzeniu Sawicki i Dubielski.


W sobotnim spotkaniu autorskim, oprócz licznej grupy współtwórców tej książki, wzięli też udział olsztyńscy działacze sportowi, przedstawiciele mediów i sympatycy sportu. Była więc to doskonała okazja do wysłuchania ich cennych wypowiedzi.






• Prof. dr hab. Jerzy Strzeżek: — Książka kompleksowo prezentuje polski sport akademicki, więc myślę, że inne ośrodki akademickie wezmą przykład z Kortowa, zresztą nie pierwszy już raz. Zawiera uniwersalne treści, ale ma też wiele nowych wątków. Budzi szeroką refleksję: pokazuje różnorodność i misję masowego sportu studenckiego, a jednocześnie pokazuje sport wyczynowy i to ten na najwyższym, nawet światowym poziomie.



• Marek Siwicki: — Skąd taki tytuł? Przez wiele lat mego życia przemieszczałem się między Jeziorem Kortowskim a stadionem AZS. Jako bardzo młody człowiek startowałem na tym stadionie w zawodach lekkoatletycznych, no i trenowałem. A kiedy pracowałem jako dziennikarz, to też wędrowałem między stadionem a brzegiem jeziora (uśmiech). Moim zdaniem, Kortowo to jedno z najpiękniejszym miejsc na świecie. Nie ma drugiego takiego studenckiego miasteczka. Moim głównym inspiratorem do stworzenia tej książki był Franciszek Jerzy Sroczyk, były szef studium, który jest autorem kilku książek o kortowskim sporcie. Nalegał, abym koniecznie kontynuował to, co on zaczął...

• Andrzej Grygołowicz: — Miałem napisać krótko o siatkówce, ale nie było to takie proste... Miało być nie więcej niż 50 stron, a jak skończyłem pisać, to musiałem dwie trzecie wyrzucić. Ci, co dużo piszą, dobrze wiedzą, że trudniej jest napisać streszczenie niż pełny tekst. Ale musiałem dać radę, choć wiele ważnych spraw z naszej akademickiej siatkówki już się nie pomieściło.
.. W latach 60-tych na zawody podróżowało się pociągami, a ja pamiętam pewien poranek na olsztyńskim dworcu. Wracaliśmy z ważnego wygranego meczu, była godzina czwarta rano, a na peronie witał nas kwiatami i... jabłkami prezes klubu profesor Wiktor Wawrzyczek. Witał nas, biednych studentów...

• 

Prof. dr hab. Stanisław Wajda: — W latach 50-tych kortowscy narciarze biegowi należeli do najlepszych w Polsce; ja w 1949 roku już byłem w kadrze narodowej. Ale sport wtedy był całkiem inny niż teraz. Szło się do niego nie po to, że się zrobi wynik i dostanie jakieś pieniądze, ale żeby dostać dres, koszulkę czy buty narciarskie... Im szybciej się biegało, tym lepszy to był sprzęt. To był dopiero doping!


LECH JANKA

l.janka@gazetaolsztynska.pl