Bukowiecki i Kozłowski przyklepali igrzyska w Rio!

2016-06-28 08:13:55(ost. akt: 2016-06-28 14:26:27)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Jak informowaliśmy, Karol Zalewski (AZS UWM Olsztyn) zdobył w Bydgoszczy dwa złota w sprincie, a Konrad Bukowiecki (Gwardia Szczytno) został mistrzem Polski w pchnięciu kulą.
Karol Zalewski (AZS UWM) nie pozostawił swoim rywalom złudzeń w biegach na 100 (10,30; o 0,11 sek. przed srebrnym medalistą) i 200 metrów (20,61; aż 0,63 sek. przewagi!), po raz kolejny potwierdzając, że jest królem polskiego sprintu. Dalej, 19-letni Konrad Bukowiecki ze Szczytna został najmłodszym w historii mistrzem kraju w pchnięciu kulą (20,80), detronizując dwukrotnego mistrza olimpijskiego Tomasza Majewskiego po konkursie stojącym na najwyższym poziomie w dziejach MP (wszyscy medaliści z wynikami powyżej 20 metrów).

No i jeszcze brąz w rzucie oszczepem młodzieżowego mistrza Europy, 22-letniego Kacpra Oleszczuka z Polonii Pasłęk (78,57). Do kompletu zabrakło tylko medali 29-letniego Kacpra Kozłowskiego z AZS UWM na 400 m (46,12; cztery setne od brązu) i... niespełna 17-letniego (!) Dominika Smosarskiego z Gwardii Szczytno na 200 m (21,29; trzy setne za podium).

Kozłowski potwierdził jednak swoje mocne miejsce w reprezentacyjnej sztafecie 4x400 m, która wystąpi na igrzyskach w Rio de Janeiro. Wszystkie olimpijskie minima wypełnił też Konrad Bukowiecki, a kropki nad „i” brakuje tylko Karolowi Zalewskiemu.

Oddajmy głos naszej „eksportowej” trójce lekkoatletów.

KAROL ZALEWSKI: — Już po biegu eliminacyjnym na 100 m czułem się bardzo pewnie. Wiedziałem, że razem z trenerem Ludwichowskim przygotowaliśmy formę na właściwy dzień i że żaden z rywali nie będzie w stanie mi zagrozić. Nie miałem ani krzty zwątpienia, że przegram z kimś w finale, no i rzeczywiście: udało się wygrać z czasem 10,30, czyli tylko o pięć setnych gorszym od mojego rekordu życiowego. A że wiatr był lekko przeciwny, więc myślę, że to był bieg na „życiówkę”. Następnego dnia eliminacje 200 m i 20,63, wynik trochę niezadowalający, bo minimum na igrzyska olimpijskie wynosi 20,50, ale sam bieg przebiegł bardzo gładko. Podobnie jak finał, w którym na pierwszej części dystansu wiał na wirażu bardzo mocny wiatr w twarz. Rywale nie wytrzymali tego naporu wiatru, bo na prostej mocno ich „odcięło”, a ja pobiegłem swoje. Tym razem do minimum zabrakło mi 0,11 sek., ale bieg był bardzo udany, bo było widać, że tylko ja poradziłem sobie z tym wiatrem. Teraz przygotowania w Spale, a za tydzień jadę na mistrzostwa Europy w Amsterdamie i tam walczę o jak największy sukces. A przede wszystkim o szybkie bieganie i minimum na igrzyska.

KONRAD BUKOWIECKI: — Bardzo się cieszę z tej wygranej. Tym bardziej, że szczególnie w pchnięciu kulą jest to spory wyczyn: zostać mistrzem Polski seniorów, będąc jeszcze juniorem (jak podaje oficjalny fejsbukowy profil zawodnika, po raz ostatni 19-latek, ale nieco starszy od Bukowieckiego, zasiadł na tronie MP w kuli w... 1928 roku! — red.). Jest fajnie, jak dla mnie to jest naprawdę duże osiągnięcie (uśmiech). Czy planuję start w Amsterdamie? Nie widzę powodu, dla którego miałoby być inaczej. Po pierwsze, to są mistrzostwa Europy, a więc wielka impreza. A po drugie: mam na tę chwilę drugi wynik w Europie, tuż za... Michałem Haratykiem, którego w tym sezonie udało mi się już cztery razy pokonać. Co do igrzysk, to spełniłem wszystkie wymagania PZLA: pchnąłem minimum (20,50 — red.), potwierdziłem je, później zrobiłem to jeszcze parę razy, no i byłem w trójce mistrzostw Polski, bo wygrałem je. Są trzy miejsca do Rio i wydaje mi się, że one są obsadzone: na igrzyska pojadą Tomasz Majewski, Michał Haratyk i Konrad Bukowiecki.

KACPER KOZŁOWSKI: — Eliminacje kosztowały mnie sporo sił (46,14, trzeci czas tej fazy — red.), ale po tym biegu miałem nadzieję, że w finale zejdę poniżej 46 sekund. W grze o medale chyba za mocno się czułem przed ostatnią prostą i trochę za wcześnie zaatakowałem. Przez to mocno mnie „postawiło” na końcu i dlatego straciłem nawet drugą pozycję. Jestem z tego powodu zły na siebie. No, ale dobrze się czułem po drodze i myślałem, że to utrzymam do końca... Niestety, pokarało mnie i skończyło się na czwartym miejscu. Mimo wszystko fajnie, bo zakwalifikowałem się do sztafety i na mistrzostwa Europy, i na igrzyska, choć nie ukrywam, że liczyłem też na indywidualny start w Amsterdamie. Niestety, na ME może startować trzech zawodników, a ja byłem czwarty. Cieszy jednak to, że już spokojnie mogę się przygotowywać do Rio.

pes