Kawał dobrej i mokrej roboty

2016-06-22 10:09:17(ost. akt: 2016-06-22 10:11:48)

Autor zdjęcia: archiwum teamu

Maciej Marcinkiewicz i Mariusz Miszta na razie dzielą i rządzą w mistrzostwach Polski w wyścigach godzinnych. Załoga M Action wygrała na Torze Poznań drugą rundę MP Hour Race.
— Miało być ciężko, a tu druga runda MP Hour Race i drugie zwycięstwo...
— Teraz mogę powiedzieć, że pierwsza runda poszła nam, rzeczywiście, gładko, bo wszystko zagrało zgodnie z planem. Ale w drugiej od początku zaczęły się już problemy: na treningach mieliśmy kłopot z układem paliwowym, więc za dużo żeśmy nie pojeździli, bo walczyliśmy z samochodem. W kwalifikacjach teoretycznie nie uzyskaliśmy dobrego czasu, a w związku z tym, że w aucie jeszcze pojawiał się „alarm” dotyczący ciśnienia paliwa, nie dokończyłem „czasówki”. Ale kontrolowałem wynik i ostatecznie zajęliśmy pierwsze miejsce.

— A sam wyścig?
— Był dużo ciekawszy niż ten w pierwszej rundzie. Wystartowało więcej samochodów — około 25, o ile się nie mylę — a więc stawka się rozrosła dosyć mocno. Pojawiły się też mocniejsze samochody: kolejne porsche, maserati, seat leon z tych, które startują w mistrzostwach świata aut turystycznych... Jednym słowem: naprawdę szybkie pojazdy. Tym razem umówiłem się z Mariuszem, moim zmiennikiem, że tak jak ja startowałem ostatnio, a on kończył wyścig, tak teraz zrobimy odwrotnie. Ja miałem być teraz tym kierowcą w zespole, który przystąpi do rywalizacji jako drugi. Żadna prognoza nie zapowiadała deszczu, więc ustawiliśmy auto na slicki, czyli na opony na suchą nawierzchnię. Tu muszę dodać, że nasze auto (radical sr8 rx — red.) jest bardzo czułe na deszcz, ponieważ ma bardzo nisko umieszczoną podłogę, więc duża ilość wody na torze potrafi nawet trochę podnieść auto właśnie przez podłogę. Czyli u nas aquaplaning pojawia się nie tylko standardowo, między oponą a podłożem, ale także między podłogą i drogą, więc trzeba bardzo uważać.

— Domyślam się, że nieprzypadkowo wywołał pan ten deszczowy wątek.
— Zgadza się (uśmiech). Otóż w chwili startu nagle zaczęło tak lać, że to było dosłownie oberwanie chmury. Choć równie dobrze można by to nazwać sztormem... Organizatorzy nie zrobili normalnego startu, tylko puścili wyścig za safety carem, ale było na tyle ślisko na tych slickach — a my mieliśmy największe problemy ze wszystkich zawodników — że Mariusz nawet na chwilę wypadł z toru. I to jadąc za safety carem! Oczywiście zaraz zjechaliśmy na zmianę opon, ale Mariusz spadł na 11. czy 12. miejsce i tak ruszył do wyścigu. Na tym przymusowym pit-stopie nie było nawet czasu, żeby zmienić ustawienia samochodu. Bo trzeba wiedzieć, że jeśli nawierzchnia robi się deszczowa, to oprócz samej zmiany opon na te z bieżnikiem zmienia się też ustawienia aerodynamiki, nacisk skrzydeł na jeszcze większy, ustawienie zawieszenia, stabilizatorów... Żeby to auto dużo lepiej prowadziło się na wodzie. Niestety, na pit-stopie był czas tylko na zmianę kół, więc trochę się męczyliśmy w wyścigu.

— Nie na tyle jednak, żeby nie zaatakować czołowych pozycji...
— Mariusz miejsce po miejscu odrabiał straty, więc kiedy w połowie wyścigu zmieniłem go za kierownicą, to wyjechałem na tor już jako czwarty. A i tak trochę pit-stop nie poszedł po naszej myśli, bo straciliśmy aż 15 sekund. Miałem pół godziny wyścigu przed sobą, a do odrobienia ok. 35 sekund do drugiego i chyba 40 sekund do pierwszego miejsca... Momentalnie awansowałem na trzecią pozycję i zaczęła się pogoń za dwoma porsche. Tempo było ogromne, na każdym okrążeniu odrabiałem po parę sekund, ale prawie do samego końca nie było wiadomo, czy się uda wygrać, czy nie. Jechałem trzeci i myślałem: „Jest dobrze, mamy podium, są kolejne punkty”. Ale nie dawałem za wygraną: do samego końca atakowałem, no i na ostatnim okrążeniu wyprzedziłem lidera wyścigu.

— Takie zwycięstwo pewnie wyjątkowo smakuje.
— To prawda, czuję po tym wyścigu ogromną satysfakcję, i to co najmniej z dwóch względów. Raz, że pojawiły się bardzo trudne, deszczowe warunki — co na początku trochę mnie zmartwiło — a my jednak doskonale sobie z tym poradziliśmy i wygraliśmy. No i mój najszybszy czas okrążenia był lepszy od kolejnego wyniku chyba o dziewięć czy dziesięć sekund, z czego też jestem dumny. Tak że jestem bardzo zadowolony, choć w trakcie wyścigu było krucho, bo sytuacja nie układała się po naszej myśli. A od momentu, jak lunęło, był właściwie sam stres.

— Kiedy będzie trzecia runda MP Hour Race?
— Była zaplanowana na początek lipca na niemieckim Lausitzringu, ale prawdopodobnie zostanie przeniesiona na Slovakia Ring i to na 20 sierpnia. Przed nami miesiąc względnego spokoju... Choć teraz dopiero robi się „ciepło”, bo jest po co jechać — im więcej zdobyliśmy, tym większe jest ciśnienie. Jesteśmy liderami mistrzostw, więc tym bardziej warto dobrze ten sezon pojechać. A walka będzie pewnie do samego końca, bo mocno naciska nas Mariusz Urbański na porsche, który dwa razy był na drugim miejscu.

pes