Nie ma mocnych na Karola Jabłońskiego

2016-05-19 08:06:05(ost. akt: 2016-05-19 08:09:29)

Autor zdjęcia: matchrace.de

Zawodnik Olsztyńskiego Klubu Żeglarskiego poprowadził młodą niemiecką załogę do bezapelacyjnej wygranej w 19. regatach Match Race Germany.
Żeglarstwo jest dużo fajniejsze, kiedy wygrywasz — stwierdził już po wszystkim uśmiechnięty Karol Jabłoński. — A wygraliśmy ten tytuł drużynowo, jestem dumny ze swojej młodej załogi — dodał.

Niespełna 54-letni mieszkaniec podolsztyńskiego Łupstycha stanął na czele swojej nowej czteroosobowej załogi — skompletowanej spośród zawodników lokalnych jachtklubów — i... nie dał szans rywalom w 19. edycji Match Race Germany na wodach Jeziora Bodeńskiego.

Jabłoński (były match racingowy mistrz świata) jako sternik 40-stopowego jachtu oraz jego młodzi załoganci — Michael Seifarth, Adrian Bleninger, Yannick Hafner i Conrad Rebholz — pokonali w finale zawodów w okolicach Langenargen francuski Normandy Elite Team skipera Maxime'a Mesnila. I to pokonali w trzech wyścigach (3:0). A o skali wyczynu załogi Jabłońskiego świadczy choćby to, że jest to pierwsze od... 15 lat zwycięstwo gospodarzy (choć z mocnym polskim akcentem) w tym niemieckim klasyku match racingowym!

Wcześniej jako ostatni dokonał tego w 2001 roku Markus Wieser, który triumfował na Jeziorze Bodeńskim po finałowej wygranej z trzykrotnym mistrzem olimpijskim Jochenem Schuemannem. Piąte miejsce zajął wówczas... Karol Jabłoński i jego MK Cafe Sailing Team.


Jabłoński i jego załoga rządzili na Bodeńskim — ze swoich 20 pojedynków przegrali tylko trzy we wstępnej fazie (Round Robin, czyli każdy z każdym), kończąc ją na pierwszym miejscu z ogólnym wynikiem 8:3. W fazie pucharowej, czyli w ćwierćfinale, półfinale i grze o tytuł, nie oddali już rywalom żadnego wyścigu (trzy razy po 3:0)!

Mimo, że na przykład w drugim pojedynku finału, po awarii fału spinakera, musieli wyciągać żagiel z wody i stawiać go na nowo. — Karol to bardzo mocny przeciwnik. I to jest naprawdę wielkie wyzwanie, żeby go pokonać — ocenił Maxime Mesnil, któremu w finale taka sztuka się nie udała. Dziesięciokrotnego mistrza świata w bojerach nie mogli się nachwalić także jego młodsi koledzy z załogi. — Żeglowanie z Karolem było niewiarygodnie pouczające. Jego matchracingowe doświadczenie i umiejętności „czytania” wiatru nie mają sobie równych — mówił 23-letni Michael Seifahrt z Langenargen, dla którego były to pierwsze w życiu regaty z Jabłońskim.

Dodajmy, że w tzw. małym finale francuski team Matchtogether Pierre'a Rhimbaulta pokonał Irlandczyków z Bendon Race Team (Philip Bendon). Na podium stanęły więc dwa francuskie zespoły, które jednak musiały wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego. Świetne piąte miejsce w regatach zajęła załoga Energa Yacht Racing Team Przemysława Tarnackiego (tylko 2:3 w ćwierćfinale z Mesnilem), a inny polski zespół — Delphia Sailing Team Łukasza Wosińskiego — był dziewiąty.

MÓWI KAROL JABŁOŃSKI (za jego oficjalną stroną): — Właśnie wróciłem do domu z bardzo udanych regat, podczas których jak zwykle nie było czasu na nic z wyjątkiem żeglowania. (...) Po zajęciu pierwszego miejsca w rundzie Round Robin, wygraliśmy ćwierćfinał, półfinał i finał po 3:0. W trakcie regat budowałem z moją młodą lokalną załogą tzw. momentum, które zaowocowało coraz lepszą żeglugą z wyścigu na wyścig.

Pojedynki półfinałowe, a szczególnie finałowe, odbyły się już przy silnym wietrze, w których opanowanie jachtu Bawaria 40 wymaga dużego zgrania i doświadczenia. We wszystkich fazach przedstartowych tych wyścigów dominowałem rywali, a moi chłopcy wykonali kawał porządnej roboty, przezwyciężając stres i zachowując zimną krew w decydujących momentach. Ich wspaniały entuzjazm, zdrowe podejście do rywalizacji, nieustanna chęć uczenia się i doskonalenia oraz praca w zespole były kluczem do sukcesu. Jestem dumny z nich i z siebie, że w tak krótkim czasie byłem w stanie nauczyć ich wielu tajników żeglugi na tym sporym dla nich jachcie. Za rok 20. edycja tych regat i kto wie, czy nie wystartujemy w nich w tym samym składzie...

A już dzisiaj olsztynianin wybiera się na mistrzostwa Danii w klasie Dragon i będzie to dopiero jego czwarty w karierze kontakt z tą klasą. „Dragony to piękne, klasyczne jachty, które żeglują dużo, dużo wolniej od Melgesa czy J 70. Trasa regat jest zazwyczaj długa, a wyścigi trwają minimum 2 godziny, co wydaje się wiecznością w porównaniu do trzydziestominutowych sprinterskich wyścigów na Melgesie czy J 70.

W planach mamy udział w mistrzostwach Europy, które odbędą się w lipcu w St. Petersburgu oraz Gold Cup w sierpniu w Danii. Powoli poznajemy się, komunikacja jest coraz lepsza i cieszy progres zrobiony w bardzo krótkim czasie” — skomentował swój niedawny debiut w roli... taktyka na brytyjskim „Fever” Karol Jabłoński. Od jutra do niedzieli ten sam „Fever” z Polakiem na pokładzie będzie walczył w Open Danish Dragon Championship 2016.


Piotr Sucharzewski