Nasza rozmowa: Nic nie spada z powietrza

2016-04-12 13:11:55(ost. akt: 2016-04-12 11:13:49)
Jesteśmy wiceliderem, naciskamy faworyta i... musimy z tym jakoś żyć — mówi z uśmiechem Czesław Żukowski, trener piłkarzy Kaczkana Huragana Morąg, rewelacji wiosny w III lidze.
— Rozrabiacie w tym roku na ligowych boiskach, oj, rozrabiacie... A ostatnie zwycięstwo z liderem Olimpią Elbląg jest tego ostatecznym dowodem.
— Czy ja wiem, że to aż taka sensacja... To, że mamy w Morągu dobry zespół, pokazaliśmy już jesienią, ale fakt jest faktem, że po zimowych korektach w składzie staliśmy się jeszcze mocniejsi. Zespół jest pełniejszy, silniejszy psychicznie, a ja jako trener jestem z tego zadowolony.

— Macie już na koncie aż osiem kolejnych zwycięstw: dwa jeszcze z zeszłego roku, pięć z wiosny i jedno z wojewódzkiego Pucharu Polski. A to w tej silnej III lidze jest jednak wydarzeniem. Z czego się wzięła ta imponująca seria?
— W życiu nic nie spada nikomu z powietrza, więc ta passa jest wynikiem wspólnej wypadkowej kilku czynników: dobrej organizacji w klubie, mocnej kadry i świetnej atmosfery. Wszyscy bardzo dobrze się czujemy w tej naszej konfiguracji, nikt nikomu niczego nie zazdrości, a każdy każdego szanuje. I to się składa na taką, a nie inną całość. Już zimowe sparingi dawały dużą nadzieję na udaną rundę, ale często bywa tak, że sparingi są cudowne, a liga fatalna. U nas jednak wszystko się dobrze układa, a mnie jako trenera bardzo cieszy także to, że zespół wychodzi obronną ręką z dużych opresji, pokazując wtedy klasę i doświadczenie. Myślę tu nie tylko o meczu z Elblągiem, ale też m.in. o trudnych pojedynkach z Wikielcem czy Wissą Szczuczyn.

— Pracuje pan w Morągu bardzo długo. Ten zespół dojrzewał razem z panem?
— Jestem trenerem Huragana już ponad dziesięć lat, z krótką przerwą na pracę w Sokole Ostróda. W pierwszym okresie też trochę to wszystko trwało, ale w końcu doszliśmy do momentu, w którym ocieraliśmy się o II ligę (w 2009 roku Huragan przegrał baraże z Okocimskim Brzesko, a w 2011 zrezygnował z awansu z powodów licencyjnych — red.). Teraz znów jesteśmy w czubie, a konsolidacja tego zespołu trwała dwa lata. Jak widać, na efekty potrzeba trochę czasu. Ale jeszcze raz powiem: nie mamy wybujałej wyobraźni, a nasze ostatnie zwycięstwo z Olimpią mimo że prestiżowe, to przede wszystkim dało nam ważne punkty w kontekście walki o nową, zreorganizowaną III ligę.

— Nie da się jednak ukryć, że tą wygraną wywarliście presję na Olimpii, która nadal lideruje, ale już tylko z przewagą czterech punktów nad wami. A ma jeszcze mecze z MKS Ełk, ŁKS Łomża czy Finishparkietem Nowe Miasto Lubawskie.
— Rzeczywiście, liga zrobiła się ciekawsza, tym bardziej że Ełk ma jeszcze zaległe spotkanie, po którym ścisk w tabeli może być jeszcze większy. Powiem tak: z naszej perspektywy nic się nie zmienia — do końca sezonu zostało nam 10 meczów, w których trzeba zagrać na najwyższych obrotach. Tylko tyle i aż tyle.

— Po ostatniej kolejce chyba już nie ma co owijać w bawełnę: Huragan włączył się do walki o mistrzostwo ligi.
— Nasz cel jest ciągle ten sam: awans do nowej III ligi, a co się ostatecznie wydarzy, to jeszcze zobaczymy. Za wcześnie mówić, że planujemy coś więcej, bo liga jest trudna. Oczywiście, po bardzo dobrym starcie jesteśmy wiceliderem, naciskamy murowanego faworyta i... musimy z tym jakoś żyć (śmiech).

— Czego wam życzyć na dalszą część rozgrywek?
— Tylko zwycięstw. Albo nie, inaczej: tylko następnego zwycięstwa, bo jedziemy na bardzo trudny mecz do Znicza Biała Piska, gdzie musimy szukać kolejnych trzech punktów.

Zbigniew Szymula