Zagumny załatwił sprawę

2016-02-15 09:46:51(ost. akt: 2016-02-15 08:01:23)
Już w piątek podopieczni trenera Andrei Gardiniego zagrają w Uranii z Czarnymi Radom.

Już w piątek podopieczni trenera Andrei Gardiniego zagrają w Uranii z Czarnymi Radom.

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Czy można przegrać mecz, mając więcej asów, lepsze przyjęcie oraz wysoką, 54-procentową skuteczność w ataku? Ano można, co pokazała sobotnia potyczka Indykpolu AZS w Warszawie.
Długie, zacięte, emocjonujące — te trzy przymiotniki pasują jak ulał do ostatnich spotkań pomiędzy Indykpolem AZS i AZS Politechniką. Nie inaczej było w sobotę w stolicy, gdzie gospodarze po „zaledwie” 132-minutowym meczu zrewanżowali się olsztynianom za przegraną z pierwszej rundy, poniesioną po... 151 minutach walki.


Goście, podbudowani swoim ostatnim zwycięstwem nad Lubinem (3:1), zaczęli sobotnie spotkanie z wysokiego c. Po asie serwisowym Pawła Adamajtisa odskoczyli na 3:1, a przed pierwszą przerwą techniczną jeszcze powiększyli przewagę (8:5).

Co prawda później gra się wyrównała (8:7, 12:11), ale najpierw potrójny blok olsztynian na Łukaszu Łapszyńskim, a za moment błąd w przyjęciu libero warszawian Macieja Olenderka dał Indykpolowi AZS prowadzenie 17:13. Kiedy po wybronionym plasie Łapszyńskiego okazję do kontry wykorzystał Miłosz Zniszczoł i zrobiło się 20:15, stało się jasne, że tylko jakaś fatalna zapaść może pozbawić olsztynian wygranej w secie otwarcia. Politechnika zdołała jeszcze dojść gości na 19:21 (kontra Guillaume’a Samiki), ale to było wszystko, na co było stać ekipę Jakuba Bednaruka.

Nie wiadomo, czy ten udany początek meczu uśpił drużynę z Olsztyna, dość powiedzieć, że druga partia zaczęła się od wyniku 5:1 dla Politechniki. I tak już zostało do końca tego seta: Indykpol AZS miał problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki, co natychmiast przełożyło się na nieskuteczność w ataku, a po drugiej stronie siatki kontrataki raz po raz kończył Michał Filip (w całym meczu kosmiczna 74-procentowa skuteczność ataku!), dzielnie wspierany przez Samicę. Było więc 11:5 i 16:8 dla gospodarzy, którzy od stanu 19:11 nie stracili już żadnego punktu.

Trzeciego seta lepiej zaczęli gospodarze (3:1), ale dzięki dobrym zagrywkom Filipa Stoilovicia olsztynianie odrobili straty (7:7). Od tej pory w Arenie Ursynów rozgorzała zacięta walka, choć kiedy po dobrym serwisie Thomasa Koelewijna goście odskoczyli na 19:16, mogło się wydawać, że końcówka — już w miarę spokojnie — będzie należała do Indykpolu AZS. Nic z tego, najpierw do wyrównania doprowadził atakiem ze środka Waldemar Świrydowicz (21:21), a przy wyniku 24:23 Filip zablokował Bartosza Bednorza i to warszawianie objęli prowadzenie w meczu.

Stojący pod ścianą olsztynianie nie poddali się i czwartego seta zaczęli od prowadzenia 7:3. Parę chwil później było nawet 12:5 dla Indykpolu AZS, ale przy zagrywkach Świrydowicza i skutecznych kontrach Filipa warszawianie nadgonili wynik do 9:12. Wprawdzie później było 10:16, ale po asie Samiki i punktowym bloku Filipa tylko 13:16, a po dwóch blokach rezerwowego Jakuba Kowalczyka... 20:21! Na szczęście podopieczni Andrei Gardiniego nie stracili do końca głowy: przy stanie 22:20 udaną akcją w obronie popisał się libero Michał Potera, blok na kontrze obił Adamajtis i było 23:20. Seta zakończył Bednorz mocnym atakiem z lewego skrzydła (25:22).

Tie-break przyniósł obu stronom huśtawkę nastrojów. Najpierw prowadzili olsztynianie (2:0, 5:3), potem, m.in. dzięki asom Samiki i Bartłomieja Lemańskiego do głosu doszła Politechnika (8:7, 10:8), następnie bliżej zwycięstwa znaleźli się goście (12:11). Przy wyniku 13:13 ostatnie słowo należało do... mistrza świata Pawła Zagumnego — to po jego kiwce oraz wygranej przepychance na siatce Politechnika zdobyła dwa ostatnie punkty na wagę zwycięstwa.

— To było ciężkie spotkanie i wielokrotnie byliśmy w trudnej sytuacji. Zawodziło nasze przyjęcie. Bartek Bednorz prawie w ogóle nie trenuje z powodu bólu w kolanie, dlatego ma problemy w tym elemencie większe niż zwykle. Przegraliśmy, bo nie zrealizowaliśmy naszych założeń w tie breaku, a Politechnika była lepsza w kluczowych akcjach — ocenił trener Andrea Gardini.


W piątek Indykpol AZS podejmie w Uranii Czarnych Radom (godz. 18, Polsat Sport).


pes

PO 17 KOLEJKACH
1. ZAKSA 47 50:8
2. Skra 37 43:22
3. Resovia 37 44:24
4. Lotos 35 41:24
5. Cuprum 30 40:31
6. Czarni 30 37:29
7. Jastrzębie 29 37:31
8. Indykpol AZS 25 33:34
9. Łuczniczka 23 27:35
10. Politechnika 19 27:39
11. Effector 13 23:45
12. BBTS 12 22:43
13. Częstochowa 11 19:44
14. Będzin 6 14:48

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. kras #1932339 | 217.99.*.* 15 lut 2016 16:22

    "Czy można przegrać mecz, mając więcej asów, lepsze przyjęcie oraz wysoką, 54-procentową skuteczność w ataku? Ano można, co pokazała sobotnia potyczka Indykpolu AZS w Warszawie." Oczywiście, że można, bo przeciwnik miał więcej bloków i jeszcze lepszą skuteczność w ataku. I ogólnie grał lepiej niż olsztyński AZS....

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz