160 kilometrów rajdu w totalnym kurzu

2016-01-13 11:40:14(ost. akt: 2016-01-13 11:31:54)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu.

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu.

Autor zdjęcia: mat. prasowe

Po dniu przerwy w Rajdzie Dakar 2016 załoga Benediktas Vanagas/Sebastian Rozwadowski zaczęła pustynną część rywalizacji.
Drugą fazę rajdu litewsko-polska załoga zaczęła od 34. miejsca na ósmym etapie. Na trudnej trasie z boliwijskiej Salty do argentyńskiego Belen (766 km, w tym 393 km odcinka specjalnego) po raz pierwszy w tegorocznej imprezie triumfował ktoś spoza teamu Peugeota. Mowa o zeszłorocznym zwycięzcy Dakaru Katarczyku Nasserze Al-Attiyahu z mini all4 racing, który wdarł się pomiędzy Francuzów Stephane’a Peterhansela, Sebastiena Loeba i Hiszpana Carlosa Sainza, dotychczas dzielących między sobą etapowe triumfy.

— Organizatorzy Rajdu Dakar nie raz podkreślali, że druga jego część będzie więcej niż imponująca. Czekaliśmy na to ze zdrowym, sportowym zapałem i się doczekaliśmy — mówił na mecie Benediktas Vanagas, który w swoim czwartym z rzędu Dakarze ma na fotelu pilota absolutnego debiutanta w tej imprezie, czyli olsztynianina Sebastiana Rozwadowskiego.

— Wystartowaliśmy dziś w „złotej klatce”, czyli pomiędzy dwiema ciężarówkami. A przed pierwszą jechały jeszcze dwa kamazy. Nic dziwnego, że przez pierwsze 160 km jechaliśmy w totalnym kurzu. Tę część musieliśmy po prostu przejechać i tyle, bo jak nic nie widzisz, to i nie możesz nic zrobić. Kiedy trasa zmieniła się w piasek, zaczął się naprawdę ciężki etap. Wydawało się nawet, że auto stoi w miejscu, ale nie: jednak jechaliśmy (uśmiech). Dakar wreszcie się rozpoczął — zakończył litewski kierowca, który w zeszłym roku zajął 24. miejsce w generalce, wygrywając klasyfikację zespołów prywatnych.

Vanagas i Rozwadowski zajęli 34. miejsce, choć na trzech ostatnich punktach pomiarowych mieli nawet 25. czas. Delikatną „obsuwę” na mecie spowodowała kolejna dakarowa przygoda: przed finiszem czarna toyota hilux z numerem 333 uderzyła w duży kamień, co spowodowało awarię elektroniki i stratę ok. 15-20 minut. A o tym, że Dakar nie oszczędza nikogo, świadczy choćby to, że na ok. 30 km przed metą dachowanie zaliczył dotychczasowy lider Loeb, który stracił przez to ponad godzinę, zakończył dzień z 17. czasem i spadł na ósmą pozycję w generalce. Najszybszy z Polaków jest nadal Jakub Przygoński (mini), który jest 15. Wczorajszy 9. etap z Belen do Belen (285 km OS) zakończył się już po zamknięciu tego wydania gazety.


pes