Niezawodny jak Szewczak

Były mistrz świata i Europy tym razem zdobył w Bangkoku brąz w walkach w kat. do 94 kg. Ale oddajmy głos samemu zainteresowanemu. „Cześć! Pozdrowienia z Bangkoku! Po ostatnich dwóch niemedalowych mistrzostwach świata powróciłem na podium, zajmując trzecie miejsce” — napisał do nas prosto z Tajlandii Tomasz Szewczak.

„Ogromnie się z tego cieszę, bo jest coraz trudniej osiągnąć dobry wynik. W pierwszej walce bez kłopotów wygrałem przed czasem z Wietnamczykiem (Ngo Van Kien — red.), w drugiej po mocnym pojedynku pokonałem 12:7 zeszłorocznego wicemistrza świata Gorana Musicia z Czarnogóry, a w półfinale nie sprostałem Holendrowi Melvinowi Scholowi (11:17 — red.), jak się okazało, późniejszemu mistrzowi. W walce o brąz spotkałem się tak jak przed rokiem z Benym Lahem ze Słowenii (rankingową „jedynką” na świecie), tyle że tym razem to ja byłem górą. Walka była zacięta i do końca trzymała w napięciu — skończyła się punktowym remisem (8:8 — red.), ale miałem korzystniejszy bilans ipponów, więc to ja stanąłem na podium. Tomek Krajewski i Jacek Szewczak zakończyli swoje boje na 7. miejscach. Pozdrawiam i do zobaczenia w kraju” — zakończył Tomasz Szewczak.

Dodajmy, że w Bangkoku startowali jeszcze dwaj inni olsztyńscy kadrowicze — Tomasz Krajewski w kat. 85 kg, a Jacek Szewczak w tej samej wadze, co jego starszy brat Tomasz — 94 kg. Krajewski miał w pierwszej rundzie wolny los, w drugiej wygrał przed czasem ze Szwajcarem Nicolasem Baezem, ale po przegranej w zaciętym boju (13:14) ze Szwedem Williamem Sethem Wenzelem trafił do repasaży. A tam najpierw wygrał przed czasem z Sooknatee Suntrą z Tajlandii i uległ Michaiłowi Kostiukowi z Rosji (10:22), kończąc zawody na siódmym miejscu. Z kolei Jacek Szewczak przegrał na dzień dobry z Rosjaninem Dmitrijem Marczenko (6:9), a w repasażach pokonał Jordańczyka Zaida Samiego (14:0) i Szwajcara Robina Eberle (przed czasem), żeby na koniec — w pojedynku o prawo do walki o brąz — ulec Goranowi Musiciowi z Czarnogóry (4:15).

pes