Historia prawie nie do opisania

2015-11-23 11:49:56(ost. akt: 2015-11-23 10:52:57)
Siatkarze AZS, olimpijczycy (od lewej): Stanisław Iwaniak, Mirosław Rybaczewski i Zbigniew Lubiejewski na wystawie poświęconej 65. rocznicy klubu

Siatkarze AZS, olimpijczycy (od lewej): Stanisław Iwaniak, Mirosław Rybaczewski i Zbigniew Lubiejewski na wystawie poświęconej 65. rocznicy klubu

Autor zdjęcia: Lech Janka

Najbardziej utytułowany klub Warmii i Mazur, AZS Olsztyn ma już 65 lat. Wprawdzie przez te wszystkie lata "zajmował się" trzydziestoma dyscyplinami sportowymi, ale największy splendor i chwałę przyniosła mu męska siatkówka.
Przystępując do opracowania tego materiału, zdawaliśmy sobie sprawę, że jest wręcz niemożliwe, aby w stosunkowo krótkiej publikacji zmieścić choćby tylko najważniejsze wydarzenia z 65-letniej historii tej wielce zasłużonej dla polskiego sportu akademickiej sekcji siatkówki. A została ona powołana do życia w 1950 r. — prawie równocześnie z utworzeniem w Olsztynie Wyższej Szkoły Rolniczej — przy czym jej założycielami byli trzej studenci: Lech Iracki, Bogdan Radwański i Stanisław Kurek.

Początki nie były łatwe, tym bardziej że olsztyńska uczelnia nie posiadała wtedy prawie żadnych obiektów sportowych. Zajęcia siatkarzy oraz ich mecze odbywały się przez kilka pierwszych lat pod gołym niebem, na placach wokół kortowskich domów studenckich. Pierwszym trenerem, a jednocześnie czołowym zawodnikiem, był Kazimierz Hawrot. Do najlepszych siatkarzy zaliczali się ponadto: Bogdan Jabłoński, Zygmunt Karwat, Antoni Żelichowski i Stanisław Szmuc. Już w październiku 1950 r. akademiccy siatkarze rozegrali swój pierwszy mecz. Ich rywalem było Ogniwo Lidzbark Warmiński, a olsztynianie wygrali 2:0 (15:8, 15:7). Kolejnymi przeciwnikami zespołu AZS były w tamtych latach m.in. olsztyńskie zespoły Spójni, Warmii, Technika, Ogniwa oraz Spójnia Szczytno.

Równo w rok po premierowym meczu z drużyną z Lidzbarka kortowianie wzięli udział w mistrzostwach województwa („Wojewódzkie mistrzostwa zrzeszeń sportowych”), przywożąc z Kętrzyna brązowe medale. I zapewne niewiele było wówczas osób, którym przyszło wtedy do głowy, że zaczynający działać w tak trudnych warunkach zespół siatkarzy będzie kiedyś jedną z najlepszych drużyn w kraju... A jednak: ta przyszłość miała przynieść AZS-owi Olsztyn pięć złotych, osiem srebrnych i dziewięć brązowych medali mistrzostw Polski, a ponadto aż siedem triumfów w Pucharze Polski (to dalej jest rekord wszech czasów w męskiej siatkówce w naszym kraju!), a nawet grę w finale europejskiego Pucharu Zdobywców Pucharu! I zapewne nikt też nie przypuszczał, że z szeregów kortowskiego klubu wyjdzie aż tylu reprezentantów Polski, wśród których będą mistrzowie olimpijscy, a także medaliści mistrzostw świata i Europy.

W 1960 r. z Poznania do Olsztyna przyjechał na studia Andrzej Grygołowicz, który równocześnie z rozpoczęciem nauki na wydziale mleczarskim podjął treningi w AZS.

Przy kortowskiej siatkówce pozostał aż do dzisiaj; obecnie prowadzi drugoligową drużynę. Przez wiele lat był drugim trenerem pierwszego zespołu (przy Leszku Doroszu), który w latach 1974-78 wywalczył po dwa złote i srebrne oraz jeden brązowy medal MP. Już jako pierwszy szkoleniowiec siatkarzy AZS, trener Grygołowicz zdobył w latach 1980-93 po dwa złote i srebrne oraz trzy brązowe medale.

— Przeszedłem w olsztyńskim AZS-ie wszystkie szczeble tak zwanej siatkarskiej kariery — opowiadał Andrzej Grygołowicz. — To nie były jednak moje początki z akademicką siatkówką, bo od 1957 r. grałem w poznańskim AZS-ie. Czy nie jestem już zmęczony siatkówką? No, trochę już tak, ale jeszcze to wszystko ogarniam (uśmiech)... Teraz zaczęła się siatkówką zajmować moja wnuczka, która jednak nie może się jeszcze zdecydować: tenis czy siatka. Bo tenisowe geny ma po tacie... Sport był, jest i już pewnie na zawsze pozostanie w mojej rodzinie. Mój ojciec był znanym długodystansowcem i startował jeszcze przed wojną. Tego sportowego bakcyla wyniosłem więc z domu — dodał Andrzej Grygołowicz, którego śmiało można nazwać żywą ikoną AZS Olsztyn.

Najbardziej utytułowanym i chyba najpopularniejszym siatkarzem olsztyńskiego AZS jest 167-krotny reprezentant Polski Mirosław Rybaczewski. To najlepszy polski siatkarz w klasyfikacji „Przeglądu Sportowego” (1976), mistrz świata z Meksyku (1974), mistrz olimpijski z Montrealu (1976), a także trzykrotny mistrz i wicemistrz kraju, dwukrotny brązowy medalista MP, a także dwukrotny zdobywca Pucharu Polski.

— Dlaczego mieliśmy wtedy tak dobre rezultaty? Chyba głównie dlatego, że dość długo graliśmy prawie tym samym składem — ocenił Mirosław Rybaczewski, który był gościem honorowym niedawnych obchodów 65-lecia siatkówki w AZS Olsztyn.

— W tamtych czasach zmiana barw klubowych była rzadkością. Co prawda miałem propozycje gry w innych zespołach, ale nigdy z nich nie skorzystałem. Cieszę się, że mimo że minęło już tak wiele lat, to w Olsztynie wciąż się o mnie pamięta. To miasto oraz AZS to dla mnie miejsca niezwykłe, prawie magiczne. Tu zacząłem i skończyłem studia, tu osiągnąłem największe sportowe sukcesy, tu poznałem swoją przyszłą żonę, z którą jestem już od ponad 40 lat, tu urodziła się nam nasza druga córka. Mimo że moim miejscem urodzenia jest Warszawa, a od lat mieszkam we Francji, to jakbym miał kiedykolwiek wrócić do kraju, to tylko do Olsztyna... — podkreślił złoty medalista olimpijski.


Lech Janka