Co pomaga w grze na korcie?

2015-11-20 09:10:52(ost. akt: 2015-11-20 09:05:14)
Trener Maciej Ładnowski podczas zajęć halowych w Olsztynie

Trener Maciej Ładnowski podczas zajęć halowych w Olsztynie

Autor zdjęcia: Lech Janka

W pewnym momencie kariery sportowej potrzebny jest już nie tylko trener, potrzebny jest mentor. Takim mentorem okazał się dla Agnieszki Radwańskiej jej ukochany, który też jest tenisistą — uważa olsztynianin Maciej Ładnowski, jeden z najbardziej zasłużonych tenisowych szkoleniowców w naszym regionie.
Kim jest Maciej Ładnowski? Z tenisem jest związany od prawie pół wieku. Był m.in. szkoleniowcem olsztyńskich Budowlanych od dnia oddania do użytku kortów tego klubu przy ul. Radiowej (11 czerwca 1978 r.), po rok 1986. Jego trzy podopieczne: Anna Kociuba, Małgorzata i Anna Listowskie były w tym czasie reprezentantkami Polski. Siostry Listowskie pod koniec lat 70. i na początku 80. dominowały wśród polskich juniorek.

Małgorzata jako 12-latka wywalczyła tytuł mistrzyni Polski do lat 14. Ładnowski był założycielem i przez 9 lat trenerem pierwszej w Polsce prywatnej szkoły tenisowej w Mrągowie. Na początku lat 90. wyjechał do Niemiec pracując tam do 2005 r. jako szkoleniowiec w TC Blau-Wais (Bad Hersteld). Spod jego ręki wyszło kilka czołowych niemieckich rakiet — m.in. Lovro Cofko, finalista w grze pojedynczej i w deblu Australian Open juniorów i Christian Straka, półfinalista tej imprezy.

Co Maciej Ładnowski sądzi o niedawnym sukcesie Agnieszki Radwańskiej w turnieju masters? — Siostry Agnieszka i Urszula Radwańskie były w tenisie zawsze razem. Mogły więc od najwcześniejszych lat grać ze sobą — mówi Ładnowski.

— Nie były uzależnione od innych. Tato był ich trenerem. Rodzice wyjechali za granicę, aby stworzyć córkom lepsze warunki do treningów. Okazało się jednak, że poza krajem wszystko jest bardzo drogie, i że łatwiej jest trenować w Polsce. Tam inwestuje się tylko w młodzież, która ma szansę gry na wysokim poziomie, czyli w nieliczne jednostki. Jak i u nas, finansowanie tenisa opiera się tam na środkach prywatnych. Agnieszka jest nietypową zawodniczką, ma nietypową technikę. Jest bardzo wszechstronna. Chociaż filigranowa, jest proporcjonalnie zbudowana. Ale gdyby była mocniej zbudowana, to może nie byłaby tak sprawna i nie miałaby takiego wyczucia.

Maciej Ładnowski tłumaczy, że Radwańska nie mając idealnych warunków fizycznych, musiała swoją grę urozmaicić. — Żadna rywalka nie może powtórzyć jej stylu gry — opowiada Ładnowski. — Większość tenisistek jest szkolona według jednego szablonu. To są po prostu maszyny do odbijania piłek, a Agnieszka jest graczem. Skąd ten jej sukces w Singapurze? Wielu fachowców zastanawia się, co się takiego stało, że tak nagle eksplodował ten jej tenisowy talent. Przecież prawie nie zmieniła swojej techniki, nie zmieniła treningów w ciągu ostatnich trzech, czterech tygodni. Według mnie, była to... apoteoza miłości. Tak, tak miłości. Agnieszka znalazła swoją miłość i to miłość odwzajemnioną. Jest młody człowiek, który ją wspiera, który się nią zachwyca, jest jej oparciem i mentorem (Dawid Celt — red.). To jej drugi trener, sparingpartner. Wielce mówiący, i bardzo symboliczny, był po tym, jak zeszła z kortu, pocałunek, który ofiarowała swemu ukochanemu. Miłość uskrzydla, Agnieszka poczuła się dowartościowana, poczuła się dużo pewniej, wykrzesała z siebie dodatkowe zasoby energii. Miłość przenosi góry i ona tego dokonała. W pewnym momencie kariery sportowej potrzebny jest nie tylko trener, potrzebny jest też mentor. A tym mentorem okazał się jej chłopak, który też jest tenisistą — kończy Ładnowski.

Lech Janka