Pięciodniowa podróż Indykpolu AZS

2015-11-06 11:19:19(ost. akt: 2015-11-06 10:13:14)
W meczu z Łuczniczką Bydgoszcz olsztyńscy siatkarze stracili tylko jednego seta.

W meczu z Łuczniczką Bydgoszcz olsztyńscy siatkarze stracili tylko jednego seta.

Autor zdjęcia: Bartosz Cudnoch

Udana inauguracja, czyli wygrana z Łuczniczką, to już historia — dzisiaj olsztyńscy siatkarze wybierają się na drugi koniec Polski po kolejne punkty. Co ciekawe, powrót do domu nastąpi dopiero z... wtorku na środę.
Ponad 1100 kilometrów w klubowym autokarze spędzą w ciągu pięciu dni zawodnicy Indykpolu AZS! Dziś ekipa Andrei Gardiniego uda się do Jastrzębia-Zdroju, gdzie jutro o godz. 20 (transmisja w Polsacie Sport) czeka ją spotkanie 2. kolejki z Jastrzębskim Węglem. A w niedzielę rano, po drugiej nocy spędzonej na Śląsku, olsztynianie — zamiast wracać na Warmię — przemieszczą się ok. 250 km na północny zachód od Jastrzębia.

Tym razem obierając sobie za cel podróży Lubin, gdzie (po kolejnych dwóch noclegach z dala od domu) rozegrają we wtorek o g. 18 mecz otwierający 3. kolejkę — z tamtejszym Cuprum. A potem jeszcze tylko następne 400 kilometrów z okładem i już będzie można się cieszyć z powrotu do Olsztyna...

W przededniu kolejnej potyczki o punkty humory w Indykpolu AZS dopisują, ale skoro na dzień dobry ogrywa się u siebie zawsze groźnych bydgoszczan (3:1 z Łuczniczką)...

— Cieszy zwycięstwo, choć były też drobne mankamenty w naszej grze — mówi Piotr Poskrobko, drugi trener Indykpolu AZS. — Za dużo nam wpadało plasowanych piłek, takich kiwek, które trzeba podbić w obronie. I takie akcje trochę nas denerwowały, ale z drugiej strony to było pierwsze spotkanie, i to przed własną publicznością, a w pełnym składzie spotkaliśmy się dopiero półtora tygodnia wcześniej. Dlatego myślę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej — dodaje asystent Andrei Gardiniego.

Pierwsza okazja do poprawy jakości gry nadarzy się jutro wieczorem (g. 20), kiedy to Indykpol AZS zagra w hali Jastrzębskiego Węgla. Ekipa trenera Marka Lebedewa (Australijczyk zastąpił latem Włocha Roberto Piazzę) to kolejny z ligowych rywali olsztynian, który po ostatnim sezonie niemal całkowicie przemeblował skład. Z Jastrzębia odeszli m.in. tak liczący się gracze, jak polski Włoch Michał Łasko, Zbigniew Bartman (obaj do... Chin), Krzysztof Gierczyński (koniec kariery), Słoweniec Alen Pajenk (Fenerbahce Stambuł), Grzegorz Kosok (Bydgoszcz) czy libero Damian Wojtaszek (Resovia). Z największych gwiazd zespołu, które wobec "odchudzonego" budżetu prawie w komplecie pożegnały się ze Śląskiem, pozostał w drużynie tylko Michal Masny. A do świetnego słowackiego rozgrywającego dokooptowano siatkarzy z mniej głośnymi nazwiskami albo na dorobku (czyt. tańszych).

Takich jak młody atakujący Maciej Muzaj ze Skry (MVP wygranego 3:2 meczu z Będzinem), kanadyjscy przyjmujący Jason De Rocco (Belediyesi ) i Toontje van Lankvelt (Lyon Volley) czy też dotychczasowy środkowy I-ligowego Pekpolu Ostrołęka i rodowity... olsztynianin Damian Boruch. Zresztą środek siatki w Jastrzębiu jest chyba bardziej olsztyński niż ten w Indykpolu AZS, bo klubowymi kolegami Borucha są też Piotr Hain i Wojciech Sobala, którzy przez ładnych parę sezonów grali w AZS. — Nastawiamy się na ciężki mecz. Oni pewnie będą groźni dla każdego, bo po takich zmianach kadrowych nowi i mniej znani zawodnicy zawsze chcą się pokazać. A już tym bardziej na własnym boisku — ocenia Poskrobko. — Mimo to wierzymy w siebie i... liczymy na punkty.


pes