Zabrakło tylko złota w walkach...

2015-11-04 09:56:42(ost. akt: 2015-11-04 08:01:14)
Anna Dąbrówska trenuje taekwondo już od 14 lat.

Anna Dąbrówska trenuje taekwondo już od 14 lat.

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

TAEKWONDO ITF. — Obawiałam się o nogę, ale gdy wyszłam na matę, to kompletnie zapomniałam o kontuzji — mówi Anna Dąbrowska ze Startu Olsztyn, która podczas mistrzostw Europy w szkockim Motherwell wywalczyła cztery medale, w tym aż trzy złote.
— Zdobyła pani złoty medal w technikach specjalnych oraz srebrny w walkach, do tego dołożyła dwa złote w drużynowych walkach i technikach. Słowem: lepiej być nie mogło..
— Jestem zadowolona, ale do pełni szczęścia zabrakło złota w walkach. To były moje czwarte mistrzostwa Europy seniorów, no i przeważnie zdobywałam indywidualnie dwa medale w walkach i technikach, tyle że to były złoto i srebro, natomiast nigdy nie zdobyłam dwóch złotych krążków. Podczas ubiegłorocznych ME w Riccione sięgnęłam po złoto w walkach, ale w technikach specjalnych, mojej koronnej konkurencji, byłam druga. W Motherwell było odwrotnie, niestety, w walkach nie obroniłam tytułu. Mam niedosyt, bo złoty medal był w zasięgu.

— W finale przegrała pani ze Słowenką Izabelą But.
— Po raz pierwszym z nią walczyłam, no i okazała się
niewygodną przeciwniczką. Walczyła podobnie jak ja, czyli z wysuniętą nogą. Słowem: ciężko było dotrzeć do niej na tyle blisko, by zdobyć punkty.

— Który medal sprawił pani najwięcej frajdy?
— Złoty w technikach. Pierwszy złoty medal w tej konkurencji zdobyłam cztery lata temu, wtedy debiutowałam w ME seniorów (w 2011 r. w Bratysławie — red.). Kolejne starty kończyłam ze srebrem, bo pierwsze miejsce zajmowała odwieczna rywalka Jekaterina Kozlaczkowa. Tym razem Rosjanka w półfinale nie zrobiła techniki bocznej, no i zdobyła "tylko" brązowy medal. W finale dogrywałam się z Rumunką (Aną Guler — red.). Pierwszą technikę zaliczyłyśmy, drugą robiłyśmy na wysokości 230 centymetrów. W specjalnej maszynie jest zamocowana deska, no i trzeba ją tak kopnąć, żeby się odgięła. Zrobiłam swoje, a Rumunka nie doskoczyła.

— Pojechała pani ze świeżo zaleczoną kontuzją stawu skokowego. To było duże ryzyko, bo w technikach właśnie z lewej nogi pani się wybija...
— Trochę obawiałam się o tę nogę, ale gdy wyszłam na matę, to emocje i adrenalina były tak duże, że kompletnie o tym zapomniałam (uśmiech).

— Jakie najbliższe plany?
— To były ostatnie zawody w tym roku. Myślami jestem już przy kolejnych mistrzostwach Europy, które odbędą się w marcu w Finlandii. Tam będę chciała zdobyć te wymarzone dwa złote medale.

— Kończy pani studia na Politechnice Gdańskiej. Czy już można zwracać się do Anny Dąbrowskiej: pani inżynier?
— Jeszcze nie, ale ten dzień jest blisko. Nie zdradzę jednak terminu obrony pracy, żeby nie zapeszyć... Tak sobie wymyśliłam (uśmiech).

— Gdzie po inżynierii materiałowej będzie pani pracować?
— Nie wiem? Może w laboratorium.

— A sport na tym nie ucierpi?
— To nie wchodzi w grę. Taekwondo to moje życie.


Mieczysław Rutkiewicz