Olsztyńskie koszykarki zaczęły sezon od przegranej z Pabianicami

2015-10-05 07:37:28(ost. akt: 2015-10-05 07:44:50)

Autor zdjęcia: Kamil Zaręba

— Chyba jeszcze nigdy nie zagrałyśmy aż tak słabo w I lidze — ocenia Joanna Markiewicz, kapitan KKS.
KKS Olsztyn — Grot Alles Pabianice 70:83 (17:29, 17:19, 19:19, 17:16)

W poprzednim sezonie pierwszym przeciwnikiem KKS Olsztyn w grze o punkty też była drużyna z Pabianic, tyle że wówczas mecz rozegrano na wyjeździe. Wtedy wygrał KKS i był to początek serii pięciu kolejnych zwycięstw, po której nastąpiła jednak tak fatalna passa, że ligowy byt olsztyńska ekipa zapewniła sobie dopiero w ostatnim występie. Ten sezon zaczął się dla drużyny trenera Tomasza Sztąberskiego zupełnie inaczej, może więc finisz rozgrywek także będzie inny (czyt. o wiele spokojniejszy)...

Olsztynianki przystąpiły do spotkania spięte, mało skoncentrowane i po 3 minutach takiej gry przegrywały już 0:8. Pierwsze punkty KKS zdobył dopiero w 4. min (Zajączkowska), kolejne dwa dołożyła Markiewicz, a po "trójce" Minczewskiej ekipa z Pabianic miała już tylko trzy oczka przewagi (10:7). Wydawało się, że KKS pójdzie za ciosem, ale tak się nie stało. Ba, to rywalki — głównie dzięki szczelnej obronie strefowej oraz trafieniom za trzy — z minuty na minutę powiększały przewagę, która po pierwszej kwarcie wynosiła aż 12 pkt.

Później nic nie wskazywało, że ta sytuacja się odwróci, a jakiś cień nadziei zawitał do serc gospodarzy dopiero w 36. min, kiedy po trafieniach Zajączkowskiej i Minczewskiej przewaga Pabianic zmalała do 7 punktów. Na więcej pabianiczanki już jednak nie pozwoliły. W 17. min kontuzji stopy nabawiła się Iwona Polak, która nie grała już do końca meczu.

— Jechałyśmy do Olsztyna bardzo niepewne swej gry, bo skompletowaliśmy skład w ostatniej chwili — przyznała już po wszystkim zadowolona Sylwia Wlaźlak, trenerka ekipy Grot Alles, a kiedyś długoletnia reprezentantka Polski. — Dziewczyny zagrały jednak niezwykle zmotywowane. Narzuciliśmy Olsztynowi swój styl gry i kontrolowaliśmy mecz do końca. Jestem bardzo szczęśliwa z takiego obrotu sprawy — dodała Wlaźlak.

Powodów do zadowolenia, delikatnie mówiąc, nie miał za to szkoleniowiec KKS. — Nie poznawałem swojego zespołu... — mówił po meczu wyraźnie sfrustrowany Tomasz Sztąberski. — W pierwszej połowie dziewczyny zachowywały się jak... staruszki, grały spokojnie i dostojnie, bez polotu i mało agresywnie. A przeciwniczkom wychodziło dosłownie wszystko, szczególnie rzuty za trzy. Mimo to z 18 punktów różnicy wyszliśmy w pewnym momencie na siedem i wydawało się, że już je mamy. Niestety, mądrość i dojrzałość Szymańskiej i Okonek nie pozwoliły nam na więcej. Najbardziej bolesny jest dla mnie styl tej porażki, przecież tydzień wcześniej dziewczyny grały zupełnie przyzwoicie na turnieju w Płocku... Z każdym meczem było lepiej, więc myślałem, że linia formy pójdzie znów w górę, a poszła w dół. Ale taka jest żeńska koszykówka. W ubiegłym roku na inaugurację wygraliśmy w Pabianicach, a w rewanżu przegraliśmy u siebie. Na koniec one okazały się jedną z najlepszych drużyn, my z trudem utrzymaliśmy się w lidze. Może w tym roku to się wszystko odwróci... Martwi mnie nie tylko wynik, ale też kontuzja Iwony Polak.
Poniedziałkowe badanie wykaże jak poważny jest ten jej uraz — zakończył trener Sztąberski.

Kolejny mecz KKS zagra 11.10 (niedziela) w Płocku z Mon-Polem.

Lech Janka