Weterani wiedzą, że ruch jest najtańszym lekarstwem

2015-09-23 11:00:02(ost. akt: 2015-09-23 08:57:26)
Olsztyńscy weterani za nic mają swoje metryki. Ciągnie ich do aktywności, więc wciąż biegają, rzucają, miotają i pchają.
Inni śmieją się, że dziadkowie rzucają młotem na stare lata. Owszem, czasem coś tam łupnie w kościach, ale jak sobie porzucamy, to człowiek od razu inaczej się czuje. Tak jakoś młodziej — przekonuje 68-letni Sławomir Jabłoński.

— Jeden z moich nauczycieli powtarzał kiedyś, że przed zawałem trzeba uciekać nad własnych nogach. A ja mówię swoim studentom, że najtańszym lekarstwem jest ruch. Nic nie kosztuje i nie trzeba za nim chodzić do apteki — dodaje 53-letnia Krystyna Pieczulis, która obecnie reprezentuje AKM Olimp/sklepbiegowy.com oraz pracuje w Studium Wychowania Fizycznego i Sportu na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, a w kolekcji ma około 20 medali weterańskich mistrzostw świata, Europy i Polski.

W mniejszym lub większym stopniu sport towarzyszył im przez większość życia. Czasem trzeba było zerwać z nim znajomość na jakiś czas, ale prędzej czy później ciało domagało się odpowiedniej dawki ruchu.

— Starty w weteranach zacząłem w 1999 roku, ale tak naprawdę sport towarzyszy mi w życiu, odkąd miałem 10 lat. Za namową Bolesława Krawczyka wziąłem udział w łyżwiarskich zawodach wielobojowych. Tam dowiedziałem się, że istnieją zawody lekkoatletyczne dla osób w wieku powyżej 35 lat, no i miesiąc później już byłem na mistrzostwach Polski weteranów — opowiada 60-letni Marek Grzyb.

Inny olsztynianin — Jerzy Jabłoński — ma dziś 70 lat. W młodości rzucał trochę młotem, a w tym roku wrócił do tej konkurencji po... 51 latach przerwy (w międzyczasie dużo jednak grał w tenisa). Grzyb mówi o nim nawet, że to “świetnie zapowiadający się weteran”. Kilka tygodni temu Jabłoński zdobył we Francji brązowy medal mistrzostw świata. W swojej kategorii wiekowej rzucił 49,25 m. To nowy rekord Polski.

— Byłem trochę niezadowolony, bo na treningach rzucałem ponad 53 metry, we Francji było niecałe 50, a wygrał zawodnik, który rzucił 51 metrów — mówi Jabłoński. Na brak motywacji przed kolejnymi treningami jednak nie narzeka. — Do rekordu Europy brakuje mi dwóch metrów, a do rekordu świata sześciu — uśmiecha się znacząco.

Na tych samych zawodach Grzyb został wicemistrzem świata w dziesięcioboju — także ustanowił rekord Polski w swojej kategorii wiekowej. — Nie liczyłem na taki sukces, dlatego pobyt we Francji ograniczyłem do minimum. Nawet medalu nie zdążyłem odebrać. Później kierownik polskiej ekipy przysłał mi go do domu wraz z dyplomem — opowiada. — Prowadziłem po pierwszym dniu, ale drugiego straciłem sporo punktów w biegu na 100 metrów i w skoku o tyczce. Dla mnie ta konkurencja to zawsze loteria. Byłem jednak najlepszy w oszczepie, bardzo dobrze poszło mi też na 1500 metrów — dodaje.

Grzyb oraz bracia Jabłońscy trenują na starym boisku w Kortowie. Tam mają swoją rzutnię. — Spotykamy się codziennie i przygotowujemy do kolejnych zawodów, póki nam zdrowie pozwala — mówi Sławomir Jabłoński. — Nie musimy być wyczynowcami. Wystarczy zrobić coś dla swojego zdrowia. Lepsze mamy wtedy samopoczucie, a jeśli to wszystko jest podparte właściwym odżywianiem, to możemy się cieszyć dobrym wyglądem, lepiej pracującym umysłem i chęcią do aktywnego życia — przekonuje Krystyna Pieczulis.

Szacuje się, że w Polsce weteranów, czyli osób po 35. roku życia, uprawiających “królową sportu” jest kilka tysięcy. Istnieje nawet Polski Związek Weteranów Lekkiej Atletyki. Na jego stronie internetowej można znaleźć kalendarz największych imprez, których jest ponad 30. W niedawnych mistrzostwach świata w Lyonie w gronie startujących było 68 Polaków, którzy zdobyli 34 medale (14-12-8).

Grzegorz Kwakszys

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. biegacz #1820984 | 88.156.*.* 23 wrz 2015 20:00

    biegam regularnie na stadionie i znam p. Grzyba i dziwię się co tu redaktor wypisuje bo po kiego grzyba miałby gość chodzić na to zarośnięte boisko skoro pracuje na stadionie i może trenować na miejscu .

    odpowiedz na ten komentarz