Warmiacy nie dali szans ekipie z Trójmiasta

2015-09-20 20:00:00(ost. akt: 2015-09-21 13:03:12)
Po niespodziewanej porażce na inaugurację sezonu z MKS Poznań szczypiorniści Warmii rozbili w Uranii Spójnię Gdynia. Dwa punkty zainkasowali też elblążanie, pokonując po dramatycznej końcówce Wolsztyniaka.
Warmia Traveland Olsztyn — Spójnia Gdynia 30:21 (18:10)
WARMIA: Gawryś, Zakreta — Królik 4, Piotr Deptuła, Hegier, Kondracki 2, Kopyciński 4, Sikorski, Żółtak 2, Krawczyk, Paweł Deptuła 4, Dzieniszewski 3, Malewski 11 (3 z rzutów karnych), Koledziński; kary: 8 min; najwięcej bramek dla Spójni: Oliferczuk i Wróbel po 6; kary: 10 min.

Warmiacy w pierwszym meczu przed swoją publicznością nie dali szans ekipie z Trójmiasta, która na inaugurację rozbiła Wolsztyniaka (26:17) i została pierwszym liderem tabeli. Niedzielne spotkanie tylko na początku było wyrównane — w 11. min był remis 5:5. Później do głosu doszli olsztynianie — świetna gra w obronie, udane interwencje w bramce Mateusza Gawrysia i wysoka skuteczność w ataku sprawiły, że po pierwszej połowie było 18:10 dla Warmii. W głównej roli wystąpił Marcin Malewski, który — mimo urazu kciuka prawej ręki — zdobył aż 11 bramek, z czego siedem do przerwy. Nominalny skrzydłowy warmiaków kierował również grą (z konieczności gra na środku rozegrania), no i robił to bez zarzutu.

Po zmianie stron rozluźnieni gospodarze zaliczyli przestój i Spójnia zbliżyła się na cztery trafienia (21:17 w 45. min). W ostatnim kwadransie olsztynianie zwarli szyki, no i w 51. min było 24:17 dla Warmii. W końcówce trener Giennadij Kamielin posłał do boju debiutantów Piotra Deptułę i Aleksandra Kondrackiego. Ten ostatni zdobył bramkę na 26:19 w 54. min, a pięć minut później ustalił wynik na 30:21. — W Poznaniu zagraliśmy poniżej oczekiwań (22:27 — red.), więc na mecz ze Spójnią wyszliśmy mocno nastawieni na zwycięstwo — mówi Marcin Malewski. — Obrona i bramka zagrały dobrze, atak funkcjonował tak jak powinien. Jeśli tak ambitnie i z taką charyzmą będziemy grać w obronie w każdym spotkaniu, to o wyniki jestem spokojny — podkreśla 33-letni rozgrywający warmiaków.


27.09 olsztynianie zagrają w Elblągu z ekipą Meble Wójcik (g. 14.30).

• Wolsztyniak Wolsztyn — Meble Wójcik Elbląg 25:26 (9:14)
MEBLE WÓJCIK: Głębocki — Fiodor, Malczewski, Spychalski 3, Dorsz 1, Paweł Adamczak 4, Szopa 2, Nowakowski, Serpina, Olszewski 1, Piotr Adamczak 5, Malandy, Kupiec 8, Tórz 1, Netz 1. Kary: 8 min

Najwięcej dla Wolsztyniaka: Kuta 6, Pawłowski 4, Głowacki 3. Kary: 4 min
„Meblarze” pojechali na mecz do Wolsztyna, spodziewając się trudnej przeprawy. — I tak było. Gospodarze robili wszystko, żeby wygrać, ale nasza taktyka zdała egzamin. Dobrze graliśmy na skrzydłach i w ataku pozycyjnym — mówi trener elblążan Dariusz Molski. Już po pierwszym kwadransie Meble Wójcik prowadziły 6:4, a na pięć minut przed przerwą było 12:7. — W drugiej połowie cały czas kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń. Mimo to rywale, niesieni dopingiem własnej publiczności, gonili wynik. Pięciobramkową przewagę utrzymywaliśmy do 48. min, kiedy to było 22:17 — mówi Molski.

Wolsztyniak w ostatnich minutach jeszcze podkręcił tempo i w 52. min przegrywał tylko... 22:23. Ostatnie minuty przebiegały pod znakiem nerwowej gry, a więcej zimnej krwi zachowali elblążanie. Co prawda w 59. min był remis 25:25, ale ostatnie słowo należało do "Meblarzy" — na 24 sekundy przed końcem gola na wagę zwycięstwa rzucił Marcin Szopa. — Graliśmy konsekwentnie w obronie. Nie chcę nikogo wyróżniać, bo na pochwały zasłużył cały zespół — dodał Dariusz Molski.

• Inne wyniki: MKS Grudziądz — Astromal Leszno 23:30 (7:17), Wisła II Płock — MKS Poznań 29:26 (14:13), ŚKPR Świdnica — SMS Gdańsk 27:25 (12:10), MKS Kalisz — Pomezania Malbork 25:27 (13:9), Sokół Kościerzyna — Wybrzeże Gdańsk 25:23 (12:17)

Rut, JK

PO 2 KOLEJKACH
1. Sokół 4 54:46
2. Pomezania 4 53:45
3. Meble Wójcik 4 49:45
4. Warmia 2 52:48
5. Astromal 2 50:46
6. Poznań 2 53:51
7. SMS 2 53:52
8. Wisła II 2 54:54
9. Spójnia 2 47:47
10. Wybrzeże 2 46:47
11. ŚKPR 2 47:51
12. Kalisz 0 47:50
13. Wolsztyniak 0 42:52
14. Grudziądz 0 46:59