Skrzydłowy Stomilu Olsztyn: nie ma nic lepszego niż dobry start

2015-07-22 13:00:20(ost. akt: 2015-07-22 10:46:46)
Niedzielny piknik z okazji 70-lecia Stomilu nie mógł się odbyć bez Łukasza Suchockiego

Niedzielny piknik z okazji 70-lecia Stomilu nie mógł się odbyć bez Łukasza Suchockiego

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Punktowanie od samego startu rozgrywek to powinien być dla nas absolutny priorytet — mówi skrzydłowy Stomilu Łukasz Suchocki. — Bo nie ma nic lepszego niż dobry start — dodaje 28-letni piłkarz "Biało-niebieskich".
— Jesteście w formie? Kibice się martwią...
— Pierwsze mecze nas zweryfikują, ale wydaje mi się, że będziemy. Bardzo ciężko na to pracowaliśmy: przed wyjazdem na zgrupowanie i potem na samym obozie w Jarocinie. W moim przekonaniu nie ma żadnego powodu do niepokoju, a ten ostatni sparing w Ostródzie może być mocno mylący. Bo rzeczywiście byliśmy w tym spotkaniu "przymuleni", tyle że my na zgrupowaniu trenowaliśmy dwa razy dziennie, a przez tydzień rozegraliśmy cztery sparingi. Więc obciążenia były naprawdę duże.

— Pierwszy mecz o stawkę już za trzy dni w Olsztynie: w sobotę o godz. 17 podejmiecie w I rundzie Pucharu Polski Sandecję Nowy Sącz. Będziecie gotowi?
— W mojej ocenie, tak. Teraz regenerujemy siły, dostaliśmy od trenera dwa dni wolnego, a w środę ruszamy z przygotowaniami do pucharu. Naprawdę po obozie byliśmy lekko "zabici", szybko jednak wracamy do równowagi. Przynajmniej ja po sobie tak to czuję.

— Trener Mirosław Jabłoński po odejściu ukraińskich piłkarzy, głównie z formacji ofensywnych, musi na nowo układać zespół. Jesteście w stanie punktować w lidze od samego początku sezonu?
— To powinien być nasz priorytet, bo nie ma nic lepszego niż dobry start. Dlatego trzeba cisnąć od początku: Bełchatów na wyjeździe, Sandecja u siebie i mój "ulubiony" Grudziądz na wyjeździe. Trzeba od razu zbierać punkty. Po to, żeby nikomu się nie wydawało, że Stomil będzie w tej lidze walczył o utrzymanie. Ale żeby wszyscy myśleli, że dobrze gra w piłkę.

— Dacie radę? Dodatkowo na początku musicie sobie radzić bez Łukasza Jeglińskiego, a tych doświadczonych piłkarzy w zespole nie jest za dużo. Nawet trener Jabłoński ostatnio stwierdził, że potrzebuje jeszcze jakiegoś piłkarza, a nie kolejną "sztukę".
— Moim zdaniem, nie jest z naszą kadrą tak całkiem słabo. Poza tym zawsze jest tak, że w sezonie "odpala" jakiś jeden młody i też zaczyna ciągnąć zespół. Kiedyś Dawid Szymonowicz czy Karol Żwir też byli gdzieś głęboko "zakopani", a teraz pokazują swoją wartość.

— Wracacie w tym roku na stadion w Olsztynie. Co pan o tym sądzi?
— W Ostródzie grałem wcześniej raptem kilka razy, a pasowała mi tam przede wszystkim bardzo dobra murawa. Ale tu z kolei będziemy u siebie w domu, jak to mówią, w małym, ciasnym, ale własnym. Dodatkowo mamy grać mecze ligowe przy światłach, a mnie taka aura zawsze odpowiadała. Ja się cieszę.

— Stawia pan sobie jakieś cele na najbliższe miesiące?
— Żadnych konkretnych. Chcę dobrze grać w piłkę i osiągać z zespołem dobre wyniki. Słyszałem opinie, że wracam do Stomilu, żeby się odbudować, ale jeszcze raz powiem: chcę grać przede wszystkim dla zespołu. A jak coś tam będzie mi się udawało strzelać czy asystować, to będzie jeszcze fajniej.

Łukasz Jegliński będzie jednak musiał przejść zabieg zespolenia kości jarzmowej. — Jestem po konsultacji chirurgicznej, w czwartek mam umówiony zabieg w szpitalu — mówi pomocnik Stomilu. — Precyzyjnych ustaleń nie ma, ale usłyszałem, że w piątek mam wrócić do domu, a w następnym tygodniu będę mógł zacząć treningi bez piłki i przyzwyczajać się do specjalnej maski, która będzie mi przez jakiś czas potrzebna. Na mecz z Bełchatowem na pewno nie zdążę, a co będzie dalej, to się dopiero okaże — kończy Łukasz Jegliński.

zib