Smok już szykuje drugą nogę

2015-07-02 07:51:52(ost. akt: 2015-07-02 07:49:59)
Grzegorz Ojrzyński, Bogdan Król i Przemysław Kowalski. Z tyłu Damian Podgórski.

Grzegorz Ojrzyński, Bogdan Król i Przemysław Kowalski. Z tyłu Damian Podgórski.

Autor zdjęcia: Archiwum klubu

Srebro i trzy brązowe medale przywiózł z mistrzostw Polski niepełnosprawnych IKS Smok Lotos Orneta. — Jesteśmy klubem jednosekcyjnym, kojarzonym z wózkarzami, ale chyba czas to zmienić — mówi Bogdan Król, prezes i zawodnik.
W Zielonej Górze dwa razy na podium stawał Grzegorz Ojrzyński, który był drugi w pchnięciu kulą i trzeci w rzucie dyskiem, a na dorobek medalowy orneckiego klubu zapracowali też "brązowy" w oszczepie Przemysław Kowalski oraz niezawodny Bogdan Król, który zdobył brąz w wyścigu na wózku sportowym na 1500 m.

Jak to się stało, że — kojarzony do tej pory raczej tylko z wózkarzami — Smok Lotos nagle wystawił do mistrzowskiej imprezy także swoich miotaczy? — Zdecydowaliśmy się przygarnąć kilka w miarę młodych osób zainteresowanych startami lekkoatletycznymi. Zrobiliśmy więc tygodniowe zgrupowanie w Ornecie, na którym część zawodników jeździła na handbike’ach, a część właśnie trenowała rzuty — opowiada Bogdan Król, czyli prezes, trener i jednocześnie zawodnik Smoka Lotos.

— No i okazało się, że na przykład taki Przemek Kowalski jest na tyle dobry, że ma realne szanse trafić za rok do kadry narodowej. Po tygodniu naszych treningów pchnął kulą prawie osiem metrów, co przy dobrej kwalifikacji — bo to jeszcze są grupy startowe, gdzie każde schorzenie ma inną grupę — dałoby mu złoto w Zielonej Górze. Tylko że został skrzywdzony: kwalifikatorzy dali mu pierwotnie grupę 55, w której startowali zdrowsi od niego. A z tymi jego wynikami, jakie osiągnął w grupie 55, prawdopodobnie zdobyłby trzy złote medale w grupie 54, do której od razu powinien trafić.

Dalej: Grzegorz Ojrzyński — trochę grał w rugby, trochę w koszykówkę, jeździ od kilku lat, a dwa lata temu zdobył w swojej grupie dwa złote medale mistrzostw Polski, ale w handbike’ach. A teraz wystartował w rzutach, no i wywalczył dwa krążki: brązowy w dysku i srebrny w kuli. Co do mnie, to przez wiele lat startowałem na stadionie, ale jakiś czas temu to zarzuciłem. Jednak teraz powiedziałem sobie, że skoro już jedziemy na te mistrzostwa, to i ja spróbuję swoich sił. No i zdobyłem ten brązowy medal — uśmiecha się Bogdan Król.

Obaj "rzutowi" medaliści MP, mimo że nie są z Ornety, to też wywodzą się z Warmii i Mazur. — Staramy się, żeby jak najwięcej naszych zawodników było stąd — tłumaczy Bogdan Król.

— Zresztą przy pozyskiwaniu środków z Urzędu Marszałkowskiego już stawiano nam takie zarzuty, że mamy w klubie ludzi spoza naszego województwa. Tak jakby w sporcie "zdrowych" taki Stomil, Warmia Traveland czy Indykpol AZS nie posiłkowały się zawodnikami z Polski... Przecież jak już trafiają do nas, to reprezentują Smoka Lotos oraz Warmię i Mazury. Ale to tak na marginesie, bo generalnie źle się dzieje z tym naszym sportem. Mistrzostwa Polski wyglądają tak, jak wyglądają: coraz mniej ludzi bierze w tym udział, bo w większości przypadków trzeba jechać za własne pieniądze. I to dotyczy nawet reprezentantów kraju. Mam wrażenie, że nasz sport jest traktowany jako zło konieczne...

Na szczęście my mamy się w miarę dobrze, bo nasz klub finansuje i zgrupowania, i wyjazdy na zawody, wyżywienie oraz noclegi. A to wszystko dzięki sponsorom, bo jak byśmy mieli liczyć tylko na pieniądze z Urzędu Marszałkowskiego, skąd dostaliśmy sześć tysięcy złotych, to przy 25 osobach w klubie wystarczyłoby to może na jeden wyjazd. Natomiast nie ma mowy o jakiejkolwiek pomocy ze strony PFRON-u (Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych — red.), który teoretycznie jest instytucją do tego powołaną, a praktycznie wydaje się działać w oparciu o układy i znajomości. Ja też jakieś tam nazwisko i znajomości mam, ale — jak się okazuje — nie na tyle duże, żeby zdobyć dla klubu fundusze z PFRON-u (uśmiech). Tym bardziej dziękujemy takim firmom, jak Lotos, Michelin czy Mercedes Polska, które wspierają nas od lat. Bo tylko dzięki nim możemy funkcjonować. Ciężką pracą doszliśmy do solidnej pozycji, jaką ma nasz klub, i... na tym nie poprzestajemy. Każdy, kto chce się na poważnie zająć sportem, ma u nas otwarte drzwi. Do tej pory byliśmy klubem jednosekcyjnym, ale widzę, że trzeba będzie zmienić statut i wziąć się za tę lekką atletykę. Bo warto — kończy Bogdan Król.

Piotr Sucharzewski