Skąd paliwo w środku auta? Rozmowa z pilotem Radosława Typy

2015-05-25 11:59:30(ost. akt: 2015-05-25 12:05:43)
Załoga Radosław Typa/Daniel Siatkowski na trasie Rajdu Karkonoskiego

Załoga Radosław Typa/Daniel Siatkowski na trasie Rajdu Karkonoskiego

Autor zdjęcia: Tomasz Filipiak

— Przydała się umiejętność szybkiego wypinania się z pasów i ucieczki z auta. Bo mogło się to skończyć o wiele tragiczniej — komentuje ubiegłotygodniowy wypadek podczas Rajdu Karkonoskiego olsztynianin Daniel Siatkowski, pilot Radosława Typy z Ornety. Wypadek kompletnie niezawiniony przez naszą załogę...
— Co z pana zdrowiem?
— Bywało lepiej. W wielkim skrócie: obaj mamy poparzenia twarzy, a ja mam jeszcze poparzone dłonie. Na początku wydawało się, że to nie jest nic wielkiego, ale teraz z każdym kolejnym dniem wychodzi na to, że to są jednak poważniejsze sprawy niż się wydawało nam i lekarzom w Jeleniej Górze.

— Leży pan w szpitalu w Siemianowicach?
— Tak, jesteśmy razem z Radkiem w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Wybraliśmy to miejsce sami, zdecydowaliśmy, że tu przyjedziemy, no i to był strzał w dziesiątkę. Znajdujemy się chyba pod najlepszą opieką w kraju i to nas trochę podtrzymuje na duchu.

— Jakie są rokowania, jeśli chodzi o wyjście ze szpitala?
— Ciężko mówić o rokowaniach, bo właśnie przy zmianie opatrunku okazało się, że jednak nie jest za ciekawie. Lekarze zdjęli mi cały naskórek z dłoni i to też będzie wymagało dłuższego leczenia. Dlatego nikt nie bierze się za prorokowanie choćby przybliżonej daty wypisu do domu: czy to będzie za tydzień, za dwa czy może za pięć dni.

— "Jedzie" pan na środkach przeciwbólowych?
— Tak, od samego tego zdarzenia, czyli od poprzedniej niedzieli, jesteśmy faszerowani — jak mi się wydaje — mocnymi środkami. Nawet o tym nie wiemy tak do końca, bo dostajemy trzy razy dziennie jakieś leki dożylnie, a później garście tabletek. Jakieś przeciwbólowe wspomagacze pewnie też tam są i nie ukrywam, że na pewno nam to pomaga.

— Ale i tak czuje pan ból?
— Ciężko nie czuć, ale nie jest to jeszcze taki ból, którego się nie da znieść. Myślę, że swoje robią właśnie środki przeciwbólowe.

— Nadal pan wygląda tak, jak na zdjęciu zamieszczonym parę dni temu na jednym z portali społecznościowych? Czyli jak mumia egipska?
— To się zmienia z każdym dniem, bo na przykład we wtorek mieliśmy robiony taki zabieg pod narkozą, że położono nam na twarz — jak określili to lekarze — owodnie, czyli komórki macierzyste, żeby to się szybciej goiło. I te opatrunki mamy co chwilę zdejmowane i zmieniane, tak że jesteśmy raz jak mumie, a raz nie. Sytuacja jest bardzo dynamiczna i zmienia się z każdą godziną.

— Wracając do wypadku, dobrze pan pamięta to całe zdarzenie?
— Doskonale pamiętam. Kłopoty zaczęły się jakieś półtora kilometra po starcie, bo auto nagle straciło moc. Pedał gazu przestał reagować, a my pomyśleliśmy, że jest to awaria np. przepustnicy. Jednak po chwili poczuliśmy zapach paliwa i wtedy już było wiadomo, że coś jest nie tak. A za moment zauważyliśmy, że to paliwo cieknie nam po podłodze pod nogi. Natychmiast zadecydowaliśmy, że trzeba się zatrzymać i uciekać z auta, żeby się nie zajęło ogniem. No i w momencie zatrzymania, gdy rozpinaliśmy pasy, Radek otworzył drzwi i nastąpił wybuch. Z tego, co się dowiedzieliśmy: po prostu opary paliwa zetknęły się z tlenem i doszło do samozapłonu. A później pojawił się ogień; na szczęście, wtedy byliśmy już poza autem. Największe obrażenia spowodował ten pierwszy podmuch gorącego powietrza. Reakcja naszych kolegów była natychmiastowa: od razu została uruchomiona procedura wypadkowa. I dobrze, bo my — jak już opuściliśmy samochód — to nie bardzo wiedzieliśmy, co się stało. A Radek był w takim szoku, że w ogóle nie chciał wzywać karetki. Dzięki naszym kolegom krócej cierpieliśmy.

— Największy impet uderzenia poszedł w stronę Radka Typy?
— Tak, bo on jako pierwszy otworzył drzwi i wtedy nastąpił wybuch, podczas gdy ja byłem jeszcze w trakcie otwierania. W momencie gdy je otworzyłem, wypadłem z auta, a wybuch był tak silny, że powypadały szyby w aucie. To daje jakieś wyobrażenie tego, co tam się działo, choć generalnie ciężko jest to sobie wyobrazić i o tym opowiedzieć. Ja nigdy bym nie przypuszczał, że w aucie rajdowym może taka eksplozja nastąpić. OK, zdarzały się przypadki, że auto się zaczynało palić od silnika, bo w komorze coś się stało czy turbina, ale że nastąpi taki wybuch w środku... Mamy masę telefonów od naszych kolegów kierowców i pilotów rajdowych, no i każdy się dziwi, zachodzi w głowę, jak do tego doszło. Są przerażeni, że coś takiego może się zdarzyć i że nie mamy na to wpływu.

— Skąd się wzięło paliwo w środku samochodu?
— Wiemy tylko tyle, że na pewno nastąpiła jakaś awaria przy pompie paliwa. Urwał się jakiś króciec czy coś w tym stylu... A skąd się wzięła benzyna w środku auta to już jest jakieś Archiwum X, jednak myślę, że mechanicy dojdą do przyczyn awarii. Na razie nie wiemy, co się stało, a byłoby dobrze to wiedzieć na przyszłość: żeby uniknąć takiej sytuacji.

— Skończyło się nie za wesoło, choć na pewno mogło być o wiele gorzej.
— Zdecydowanie tak. A uświadomili nam to lekarze w Siemianowicach, bo my na początku nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co się stało. Nawet mieliśmy taki "szatański" plan, by wracać do Olsztyna i tam się kurować domowymi sposobami. Bo tak też zostaliśmy poinstruowani przez szpital w Jeleniej Górze, co się okazało błędem. To, że przyjechaliśmy na własną rękę do Siemianowic, okazało się z kolei strzałem w dziesiątkę, tym bardziej że te wszystkie obrażenia wyszły dopiero później. Jak mówię, znajdujemy się pod fantastyczną opieką i to jest prawdziwy cud boży, że tu przyjechaliśmy i że to się tak skończyło. A mogło się skończyć o wiele tragiczniej; wystarczyłoby, żebyśmy dwie, trzy sekundy dłużej wysiadali z samochodu. Na szczęście, przydała się umiejętność szybkiego wypinania się z pasów i ucieczki z auta.

— Do Centrum Leczenia Oparzeń pojechaliście na własną rękę?!
— Tak, przywieźli nas tu członkowie naszego zespołu. Nie, nie karetka... Pozwolę sobie wrzucić jakiś kamyczek w stronę polskiej służby zdrowia: z Jeleniej Góry wypuszczono nas ze skierowaniami na wizytę u chirurgów w Olsztynie. Na smarowanie maściami i na zmianę okładów. A kiedy przyjechaliśmy do Siemianowic, to się nagle okazało, że jest potrzebna interwencja chirurgiczna i operacja. Czyli całe szczęście, że tu trafiliśmy. Aczkolwiek załoga karetki, która przyjechała na miejsce naszego wypadku, też się nami dobrze zaopiekowała. Tyle że nie w każdym szpitalu muszą być specjaliści od oparzeń...

— Podsumowując: życie boleśnie zweryfikowało wasze plany na ten sezon.
— Zdecydowanie tak — na tę chwilę ani Radek, ani ja nie myślimy o sporcie, ani o powrocie do ścigania, bo to byłoby szaleństwo. Na dzisiaj najważniejszy jest powrót do pełnej sprawności, a wychodzi na to, że to nam zajmie trochę czasu, więc na tym się koncentrujemy. W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować za tę masę, chyba już liczoną w setki, sms-ów i telefonów od kolegów z pracy, przyjaciół i znajomych z Olsztyna i z całego kraju. Bo ta życzliwość trzyma nas przy nadziei, że będzie dobrze.

pes

RADEK TYPA NA FACEBOOKU
Moi drodzy, bardzo dziękuję Wam za Wasze wsparcie. Obecnie przebywam w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich i pozostanę tutaj jeszcze przez kilka tygodni…
Niestety, okazało się, że oparzeniu uległy także moje drogi oddechowe i konieczne było rozpoczęcie specjalnej terapii w komorze hiperbarycznej. Nadal też trudno określić stan skóry na mojej twarzy. Dopiero za kilka dni lekarze postawią diagnozę i dowiem się, czy konieczny będzie przeszczep skóry. Mam jednak nadzieję, że nie...
Dziękując Wam za pamięć i niesamowicie ważne dla mnie słowa otuchy, proszę Was, abyście w przesyłanych do mnie wiadomościach podpisywali się. Książka telefoniczna jest pusta, ponieważ mój telefon spłonął wraz z samochodem w minioną niedzielę. Dziękuję Wam raz jeszcze i bardzo Was pozdrawiam!
Radek Typa


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. paweł #1741105 | 94.254.*.* 25 maj 2015 21:48

    Szkoda pilota bo wydaje się normalnym gościem a typa to szkoda gadać samolub i narcyz

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz