Na Karaibach też pierwszy

2015-04-08 11:00:55(ost. akt: 2015-04-08 08:53:44)
Team Varg w akcji, skipper Karol Jabłoński stoi na rufie (w białej czapce z daszkiem).

Team Varg w akcji, skipper Karol Jabłoński stoi na rufie (w białej czapce z daszkiem).

Autor zdjęcia: karoljablonski.pl

Czy to na lodzie, czy na wodzie Karol Jabłoński nie zwalnia tempa. 52-letni żeglarz Bazy Mrągowo poprowadził norweski Team Varg do zwycięstwa w regatach wokół Brytyjskich Wysp Dziewiczych.
Miesiąc po zdobyciu złotego medalu mistrzostw Europy w bojerach (to jego siódmy tytuł w karierze!) oraz nieco ponad dwa miesiące po wygraniu mistrzostw świata w żeglarstwie lodowym (dziewiąty triumf!) Karol Jabłoński rozpoczął sezon na wodzie. A dokładniej rzecz biorąc: na Morzu Karaibskim, gdzie żegluje wyczarterowanym jachtem klasy TP 52 z norweskim teamem Varg (Wilk).

Polski skipper jest na Karaibach od kilkunastu dni. No i na dzień dobry zajął z międzynarodową załogą drugie miejsce w regatach wokół wyspy St. Thomas. Natomiast w przedświąteczny weekend Jabłoński poprowadził Team Varg do zwycięstwa w BVI Spring Regatta (BVI to skrót angielskiej nazwy Brytyjskich Wysp Dziewiczych). Z ośmiu rozegranych wyścigów Team Varg wygrał pięć i trzykrotnie był drugi.

— Rywalizacja była niezwykle zacięta — relacjonuje na swojej stronie internetowej, mieszkający w Olsztynie, Karol Jabłoński. — Dzięki dwóm wygranym wyścigom ostatniego dnia pokonaliśmy zdecydowanych faworytów, załogę amerykańskiego jachtu Spookie prowadzonego przez lokalnego bohatera Petera Holmberga, zwycięzcę Pucharu Ameryki w teamie Alinghi. Nasza załoga z dnia na dzień była coraz lepiej zgrana. Wszystkie skomplikowane manewry wykonywaliśmy sprawnie, a dzięki dobrej taktyce jacht żeglował z optymalną szybkością. Jestem bardzo zadowolony z tego wyniku. To spora niespodzianka, nie tylko dla nas, ale i naszych utytułowanych rywali — podkreśla znakomity żeglarz.

Team Varg przeniósł się do Saint Barth, gdzie w niedzielę ruszą prestiżowe regaty Les Voilles de Saint Barth. W ubiegłym roku uczestniczyło w nich 70 jachtów, a wyścigi odbywały się w aż dziewięciu klasach. W klasie TP 52 Karol Jabłoński poprowadził wówczas do zwycięstwa szwajcarski jacht Near Miss (załogę tworzyli głównie Francuzi — red.).

— Tym razem powtórzenie tego spektakularnego osiągnięcia jest prawie niemożliwe — twierdzi Karol Jabłoński. — Składa się na to kilka ważnych czynników, takich jak wiek i potencjał szybkościowy jachtu zbudowanego w 2007 roku oraz mały staż załogi, która jeszcze dużo musi się nauczyć. Podniesienie ich poziomu sportowego jest moim głównym zadaniem — kończy były mistrz świata w match racingu.

Rut