Złapać obie sroki. Rozmowa z trenerem juniorów AZS UWM

2015-03-19 15:10:10(ost. akt: 2015-03-19 09:24:24)

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

— Mamy zespół kompletny i zmobilizowany do walki o wysokie cele — mówi Maciej Rejzner, trener juniorów AZS UWM, którzy awansowali do finałów mistrzostw Polski.
— Ciężko było o ten awans w Rzeszowie?
— Lekko nie było, bo w przypadku takich meczów — jak ten nasz z Tempem — zawsze dochodzą jeszcze dodatkowe lokalne emocje. Może gdyby to był inny przeciwnik, a nie olsztyńskie derby na obczyźnie, to by było trochę łatwiej, ale jakoś sobie poradziliśmy (AZS UWM zapewnił sobie kwalifikację do finałów MP dzięki wygranej 3:1 z Tempem Olsztyn — red.).

— To właśnie końcówka drugiej partii w meczu z Tempem — wygrana na przewagi przy stanie 0:1 w setach — była tym najtrudniejszym momentem całego turnieju?
— Nie do końca. Myśmy dokładnie wiedzieli, o co i jak grać w Rzeszowie. Pierwszy dzień i 3:0 z Metrem — naprawdę kawał dobrego meczu, fajnie ustawionego taktycznie. Drugi dzień: spotkanie z Resovią, które mogło nam dać już wyjście z grupy do finałów, ale, niestety, przeciwnik, który na dzień dobry przegrał z Tempem, mocno się zmobilizował i był od nas lepszy. Przyjęliśmy tę porażkę i nazajutrz — w meczu o wszystko właśnie z drużyną trenera Kolpego — pokazaliśmy, że umiemy walczyć do końca. Na tę chwilę mamy zespół kompletny i zmobilizowany do walki o wysokie cele. Choć oczywiście jest też parę elementów, nad którymi musimy jeszcze popracować. I to zrobimy.

— Z tego turnieju dalej przeszło też Metro Warszawa, a nie Resovia.
— I to jest naprawdę duża sensacja, bo rzeszowianie bronili tytułu i od lat bardzo się liczą w młodzieżowej siatkówce. Przykładowo przed rokiem potrafili wprowadzić do finałów mistrzostw Polski kadetów aż dwie drużyny. A tym razem coś im tam widocznie nie zagrało, ale to już jest nie nasze zmartwienie (uśmiech).

— Stołeczne Metro i MOS Wola, Czarni Radom, Jastrzębski Węgiel, Trefl Gdańsk, Chemik Bydgoszcz i Wifama Łódź zagrają obok was w finałowym turnieju MP w Częstochowie (15-19 kwietnia — red.). Doborowe grono rywali...
— Zgadza się. Dlatego muszę przyznać, że analizując wszelkie za i przeciw, postawiłem sobie taki emocjonalny bufor, że jeżeli awansujemy do finałów MP, to już to będzie dla nas dużym sukcesem. Zwłaszcza że z tego docelowego rocznika 1996 gra w moim zespole raptem dwóch zawodników: Krzysiek Gulak i Leszek Wójcik. Pozostali to są chłopcy z rocznika 1997, którzy dopiero w przyszłym roku odegrają bardzo ważną rolę. A dzisiaj mamy jedną z najmłodszych drużyn w stawce...

— Po Rzeszowie są dodatkowe powody do zadowolenia, bo podobno idzie pan na jakiś prywatny rekord.
— (śmiech) Można tak powiedzieć, ponieważ to jest mój ósmy z rzędu finał mistrzostw Polski w tej młodzieżowej siatkówce. Oczywiście biorąc pod uwagę także turnieje Kinder+ Sport w Zabrzu, czyli takie nieformalne mistrzostwa kraju w mini siatkówce. No więc najpierw były trzy finały Kindera, a w nich 16. miejsce w 2008, 24. w 2009 oraz wicemistrzostwo w 2010 roku. Później szóste miejsce w 2011 i złoto w 2012 r. podczas mistrzostw Polski młodzików, no i w ostatnich dwóch sezonach czwarte miejsce w MP kadetów.

— Złoto i srebro pana drużyny już zdobywały, więc teraz chyba czas na brąz...
— Daj Boże, żeby to się sprawdziło (uśmiech). W tej chwili każdy medal byłby dla nas sporym osiągnięciem. Do finałów w Częstochowie mamy jeszcze miesiąc, więc na razie trzeba się skupić nad wyeliminowaniem naszych bolączek. Na dzisiaj musimy popracować zwłaszcza nad przyjęciem zagrywki i nad wyprowadzaniem ataku.

— Większość pana zespołu jest zaangażowana na co dzień jeszcze w Młodą Ligę (też pod okiem trenera Rejznera — red.).
— I to także jest pewien handicap dla nas, ponieważ ci młodzi ludzie też walczą tam w tym sezonie o najwyższe cele. No i przede wszystkim cały czas są w graniu. Gdyby tych rozgrywek nie było, to w oczekiwaniu na finały MP zostawałyby nam tylko treningi, co nigdy nie zastąpi samego grania. Dlatego Młoda Liga jest kapitalnym uzupełnieniem innych młodzieżowych rozgrywek, poligonem doświadczalnym dla wielu młodych ludzi. To naprawdę fantastyczna sprawa; ten, kto wymyślił Młodą Ligę, powinien dostać siatkarskiego Nobla (uśmiech). Mamy tam właśnie końcówkę fazy zasadniczej i jest jeszcze szansa nawet na trzecie miejsce przed play-offami. A patrząc na nasz ostatni wynik z Bydgoszczy (3:1 w hali zdecydowanego lidera Młodej Ligi! — red.), mogę powiedzieć jedno: jesteśmy w stanie pokonać w tej lidze każdego przeciwnika.

— W takim razie oby wam się udało złapać obie sroki za ogon.
— Chcielibyśmy. Akurat w niedzielę się okazało, że drugoligowy AZS pana Grygołowicza zakończył sezon, więc nasze możliwości kadrowe się poszerzyły, bo część zawodników z tamtej drużyny jest też zgłoszona do Młodej Ligi. Gdyby jeszcze udało się jakoś skorzystać z umiejętności Bartka Bednorza (21-letni podstawowy przyjmujący plusligowego Indykpolu AZS — red.), który może też grać w Młodej Lidze, to nasze szanse na dobry wynik na pewno poszłyby w górę...

pes