Jeszcze cztery mecze do wygrania. Rozmowa z Piotrem Hainem z AZS

2015-03-19 13:00:00(ost. akt: 2015-03-19 09:18:32)
Radość olsztyńskich siatkarzy ze zwycięstwa, czyli dość rzadki widok w tym sezonie

Radość olsztyńskich siatkarzy ze zwycięstwa, czyli dość rzadki widok w tym sezonie

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

— Nie było żadnego punktu zaczepienia — przyznaje po bolesnej porażce z ZAKSĄ Piotr Hain, środkowy Indykpolu AZS, który tak jak i reszta drużyny powinien szybko zapomnieć o wtorkowym meczu.
— Były jakieś punkty styczne między AZS a ZAKSĄ w Kędzierzynie? Bo patrząc na wynik (0:3 w 74 minuty) wydaje się to wątpliwe.
— Nie było żadnych. Na każdej płaszczyźnie byli od nas lepsi, no i zasłużenie wygrali. Nie mieliśmy punktu zaczepienia i w żadnym z siatkarskich elementów nie mogliśmy się z nimi równać ani podjąć walki. Co najlepiej odzwierciedla wynik: w żadnym z setów nie udało nam się zdobyć nawet 20 punktów. Rywale byli od nas o klasę lepsi i pokazali, że mecz w Olsztynie (3:2 dla Indykpolu AZS — red.) był ich wypadkiem przy pracy.

— Zdaje się, że w porównaniu z tym pierwszym meczem wy zagraliście gorzej, a ZAKSA lepiej.
— Zdecydowanie tak. My zagraliśmy bardzo słabo, a oni dobrze. W przyjęciu przede wszystkim, więc przy tych dokładnie dogranych piłkach Paweł Zagumny po prostu się z nami bawił. Świetnie prowadził akcje, ich atakujący mieli ułatwione zadanie i nawet nie było o czym myśleć ... Chwilami mieliśmy jakieś przebłyski, gdy gra w miarę się zazębiała, ale Kędzierzyn szybko włączał wyższy bieg i nam odjeżdżał.

— Pan też zaliczył w hali Azoty bolesne zderzenie ze ścianą (1 pkt blokiem, cztery nieskuteczne ataki — red.).
— Takie życie. Szczerze mówiąc, już o tym zapomniałem, bo wyznaję taką zasadę, że ani zbyt długo się nie przejmuję po przegranej, ani zbyt długo się nie cieszę po wygranej. Oczywiście to nie znaczy, że mi nie zależy. Po prostu tak jest zdrowiej dla zawodnika, no i dla drużyny, bo im prędzej zacznie się myśleć "do przodu", tym lepiej. Tym bardziej że jest jeszcze o co grać. Jasne, nie zrealizujemy już tego, co sobie zakładaliśmy przed sezonem, bo chcieliśmy być w ósemce, no ale zawsze są jeszcze cztery mecze do rozegrania. I do wygrania.

— Indykpol AZS gra w tym sezonie tak powtarzalnie... nierówno, że teraz, czyli w niedzielę w Kielcach (godz. 18 — red.), kolej na wasz dobry mecz.
— Tak jakoś mamy, że jeden mecz gramy fatalnie, potem się odbudowujemy i jest nieźle, po czym znów gramy słabo. I tak to wygląda: jak na jakiejś sinusoidzie... Idąc drogą dedukcji, w Kielcach powinniśmy więc zagrać nieźle, a w rewanżu u siebie znów słabo. Choć mam nadzieję, że jednak uda nam się zaliczyć dwa dobre występy z rzędu. Bo powiedzmy sobie szczerze: ciężko będzie gorzej zagrać niż to miało miejsce w Kędzierzynie, więc to na pewno będzie inne granie, a i rywal — z całym szacunkiem dla Effectora — to nie jest ZAKSA. Dlatego liczę, że ostatecznie zagramy o to dziewiąte miejsce...

pes