Banda, rolowanie i rów

2015-02-12 08:22:08(ost. akt: 2015-02-12 08:22:44)
Załoga Wojciech Chuchała i Sebastian Rozwadowski na trasie Rajdu Lipawy

Załoga Wojciech Chuchała i Sebastian Rozwadowski na trasie Rajdu Lipawy

Autor zdjęcia: Fot. fiaerc.com

Do ósmego odcinka specjalnego, na którym pechowo zakończyli udział w łotewskim Rajdzie Lipawy, Wojciech Chuchała i Sebastian Rozwadowski byli najwyżej sklasyfikowaną polską załogą w drugiej rundzie mistrzostw Europy. — Bardzo nam się ten cykl spodobał. Głównie dlatego, że jest potwornie mocna konkurencja — mówi olsztyński pilot Sebastian Rozwadowski.
— Pojechaliśmy na Łotwę w bardzo dobrych nastrojach, a rajd okazał się piekielnie trudny. Głównie przez to, że pogoda była bardzo niestabilna, a warunki nieprzewidywalne — podkreśla Sebastian Rozwadowski, który wraz z Wojciechem Chuchałą zeszły rok zakończył z tytułem mistrza Polski w rajdach samochodowych, ale w tym sezonie przestawia się na nowe wyzwanie, jakim jest przesiadka do przednionapędowego peugeota 208 R2 i walka w sześciorajdowym cyklu mistrzostw Europy w rywalizacji "juniorów" (ERC Junior).

Zamiast lodu szutry
— Jeszcze na zapoznaniu z trasą Rajdu Liepaja panowała przepiękna zima: był mróz, mnóstwo śniegu i dużo lodu pod spodem — opowiada Sebastian Rozwadowski.

— Wydawało się, że to będzie bardzo przyjemny rajd, ale pogoda spłatała nam figla: pierwszego dnia przyszła spora odwilż i zaczął padać deszcz. I nagle drogi, które były piękne i białe, zamieniły się w szutry pokryte breją i błotem pośniegowym, co bardzo utrudniało ocenę sytuacji i przyczepności, jak i strasznie niszczyło kolce na oponach. Już pierwszego dnia jechaliśmy drugą pętlę nie po śniegu, tylko właśnie po szutrze, no i przy naszym małym doświadczeniu, bo Wojtek nigdy nie jeździł na długich kolcach, okazało się, że te kolce bardzo szybko się zużywają i wypadają z opon. Jadąc agresywnie, nie udało nam się tych kolców zaoszczędzić, choć takie problemy miało wiele załóg. A że taka opona bez kolców jest zupełnie bezużyteczna, więc jak straciliśmy kolce z przednich opon, czyli z kół napędowych, to auto w ogóle nie jechało, nie skręcało, nie hamowało. I przez to było nam strasznie ciężko utrzymać dobre tempo, a nawet "trafić" w drogę. Pierwszego dnia było więc dużo nauki i jeszcze więcej pokory. Znakomicie w tych warunkach czuli się Skandynawowie, którzy jeżdżą potwornymi wręcz prędkościami. A my widać było, że musimy się jeszcze pouczyć — przyznaje olsztynianin.


pes