Indykpol AZS gra dzisiaj w Warszawie

Zaraz po fatalnym spotkaniu w Sosnowcu (0:3 po 80 minutach gry) drużyna trenera Andrei Gardiniego wsiadła w autokar i wyruszyła w prawie 300-kilometrową podróż do stolicy. No i nic w tym dziwnego, bo już na środowy wieczór PlusLiga zaplanowała Indykpolowi AZS kolejne wyjazdowe wyzwanie — tym razem w Arenie Ursynów ze stołeczną Politechniką (godz. 19).

Czasu na grzebanie w będzińskiej "ranie" nie ma. Politechnika to rywal, który stoi od olsztynian dużo lepiej w tabeli, który 15 listopada wygrał w Uranii 3:1 (15, -21, 30, 16), no i który — mimo serii pięciu porażek "za zero" (Cuprum, Skra, Resovia, Jastrzębie, ZAKSA) — znów będzie faworytem. Choćby dlatego, że gra u siebie.

— Jeśli zagramy podobnie jak w Sosnowcu, to nie ma o czym mówić: nie ma drużyny, która nas wtedy nie pokona — ocenia Piotr Łuka z Indykpolu AZS. — Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, bo ostatnio wyglądało to nieźle, i na treningach, i w meczach, a tu taki marazm, zastój, no i te błędy. Myślę, że wyciągniemy z tego wnioski. Teraz trzeba zapomnieć o Będzinie i zrobić wszystko, żeby jeszcze cokolwiek uratować z tego podwójnego wyjazdu. Zdobyć jakieś punkty, żeby nam to dziesiąte miejsce — które daje jakiś handicap — nie uciekło. Mamy cztery mecze z bezpośrednimi rywalami, trochę punktów można jeszcze zdobyć...