Kowboj z Barczewa: Czyli Tomasz Zahorski w San Antonio Scorpions

2015-02-03 15:15:35(ost. akt: 2015-02-03 14:52:03)
Szczęśliwi Polacy w San Antonio, czyli Tomasz i Ewa Zahorscy

Szczęśliwi Polacy w San Antonio, czyli Tomasz i Ewa Zahorscy

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

— Jakąś renomę tam mam, ale gwiazdorem bym się nie nazwał. Zresztą już nie jestem tym młodym kolesiem, który się podjara, bo ktoś da jego zdjęcie w gazecie lub coś napisze. Nie dołuję się, jak jest słabo, ale nie widzę też siebie na piedestale, gdy jest dobrze — mówi pochodzący z Barczewa Tomasz Zahorski, obecnie grający w San Antonio Scorpions w USA.
— Przez chwilę sądziłem, że przyjdziesz na spotkanie w kowbojskim kapeluszu prosto z Teksasu... Żartują tak czasami koledzy z ciebie?
— Oczywiście, przecież w dzisiejszych czasach nic się nie ukryje. A i media czasami bywają złośliwe (śmiech). Dobrze, że się żartuje, oby tylko takie problemy były.

— Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, zacząłeś z automatu mówić na "ty". Ameryka daje człowiekowi taki luz?
— Po pierwsze: to ja już sam nie jestem taki młodzieniaszek, jak wtedy gry grałem w Stomilu, bo skończyłem trzy dychy, mam rodzinę i dwójkę dzieci, uważam się za poważnego faceta. Ale wiesz, coś z tego amerykańskiego luzu w sobie mam, może nawet więcej niż coś. W Ameryce nie ma takiego dystansu, łatwiej się z tym żyje, bardziej bezstresowo.

— Generalnie wygląda na to, że trafiłeś do San Antonio w idealnym sportowo momencie. Wasz piłkarski zespół San Antonio Scorpions wygrał ligę NASL i zdobył Soccer Bowl, z kolei koszykarze San Antonio Spurs sięgnęli po mistrzostwo NBA.
— To był rzeczywiście fajny rok dla San Antonio, tym bardziej że piłka i kosz są najpopularniejsze w mieście. Jest jeszcze hokej, ale nie ma zbyt wielu fanów. Samo miasto liczy blisko dwa miliony mieszkańców, na NBA chodzi średnio 15 tys. kibiców, natomiast na nasze mecze około 7 tys. U nas sporo zależy od pogody, bo choć mecze zaczynają się wieczorem, przeważnie około 19.30, to i tak mamy wtedy jeszcze ze 30 stopni Celsjusza, a ludzie nie lubią upałów...

— Jak się przystosowałeś do tych warunków?
— Na początku było ciężko, bo trenujemy zazwyczaj w takich warunkach, że jest ze 40 stopni Celsjusza. Kroplówek nie brałem, ale bardzo dbałem o dobre nawadnianie i jedzenie, przez pierwsze dwa miesiące byłem tam sam, więc dużo spałem.

— Z dostępnych statystyk wynika, że zagrałeś w 33 meczach i strzeliłeś 15 goli. To dużo lepsza średnia niż w polskiej Ekstraklasie (Zahorski w barwach Groclinu Grodzisk, Górnika Łęczna i Górnika Łęczna rozegrał 141 meczów i strzelił 31 goli — red.).
— Jest trochę łatwiej, ale może także dlatego, że grałem w naprawdę dobrej drużynie. A co do statystyk: są niezłe, ale mogłyby być lepsze. Przez ostatnie kilka miesięcy w ubiegłym roku miałem trochę kłopotów ze zdrowiem, m.in. z łydką, przez co musiałem opuścić sporo meczów.

— Jak byś ocenił swój zespół na tle naszej Ekstraklasy?
— Śledzę oczywiście na bieżąco Ekstraklasę, kupiłem sobie specjalny abonament w internecie. I powiem tak: z naszą ekipą dalibyśmy sobie w Polsce radę, myślę, że gdzieś poniżej środka tabeli byśmy się wpasowali.

— W takim razie możesz jeszcze po cichu myśleć o powrocie do reprezentacji Polski, tym bardziej że prowadzi ją Adam Nawałka, twój "znajomy" trener z Górnika Zabrze.
— Póki gram w piłkę, to zawsze będę o tym myślał, bo to nie jest tak, że jak pojechałem trochę w "egzotykę", to już przestałem myśleć kategoriami piłkarza. Ale nie napinam się, bo to zawsze samo przychodzi. Tak samo było za pierwszym razem, kiedy dostałem powołanie od Leo Beenhakkera w najmniej spodziewanym dla mnie momencie (Zahorski zagrał w reprezentacji 13 meczów i zdobył jednego gola — red.). Na razie walczę o swoją pozycję na tym kontynencie, na którym jestem.

— Ano właśnie, w waszej lidze grają zespoły ze Stanów Zjednoczonych, ale też z Kanady. Dużo jest latania?
— Latamy na każdy mecz, do Kanady na dwa spotkania w sezonie, a więc do Ottawy i Edmonton, ale też choćby do Nowego Jorku. Wtedy z przesiadkami w Houston lub Dallas. Nigdy nie lubiłem latać, a im dłużej to trwa, tym bardziej się męczę i... boję. Pocieszam się jednak, że latanie w Ameryce jest bezpieczne, a i pogoda sprzyja.

— Masz wyrobioną markę, jesteś tam gwiazdą zespołu?
— Jakąś renomę mam, ale gwiazdorem bym się nie nazwał. Zresztą już nie jestem tym młodym kolesiem, który się podjara, bo ktoś da jego zdjęcie w gazecie lub coś napisze. Nie dołuję się jak jest słabo, ale też nie widzę siebie na piedestale, gdy jest dobrze.

— A jak ci się tam żyje? Floryda, słynna Route 66 czy Wielki Kanion już zwiedzone?
— Mieszkamy w fajnym apartamencie na takim niby osiedlu, w środku którego jest ogólnie dostępny wielki basen. I moje dzieciaki, sześcioletni synek i trzyletnia córka, są na tym basenie praktycznie rezydentami (śmiech). Na Florydzie byliśmy na poprzednie święta i sylwestra. Wynajęliśmy dom, spędziliśmy miło czas ze znajomymi z Barczewa, byliśmy też nad Zatoką Meksykańską, choć do Meksyku jeszcze nie dotarliśmy. Ja zresztą przy każdej okazji staram się coś zobaczyć, często się zdarza, że na nasze mecze przychodzą Polacy, to nawiązujemy kontakt. Kiedyś do Nowego Jorku przyjechali znajomi z Toronto, przywieźli wielką flagę z napisem Barczewo, przynieśli mi szczęście, bo strzeliłem w końcówce na 3:2.

— A myślisz jeszcze o tym, że kiedyś wrócisz zagrać w Stomilu?
— Bardzo bym chciał. Już półtora roku temu przed wyjazdem do Ameryki było blisko powrotu, spotkałem się nawet w takim pokoiku przy restauracji Stadion z dyrektorem Andrzejem Biedrzyckim i prezesem Stomilu, gadaliśmy nawet o warunkach. Wtedy się nie udało, bo pojawiła się oferta z San Antonio.

— Czyli ciągle to jest możliwe?
— Dopóki gram w piłkę, na pewno tak. Tym bardziej że Stomil i Pisa Barczewo to dla mnie kluby sentymentalne, bo stąd przecież poszedłem w świat. I być może kiedyś do Olsztyna wrócę, nie wiem w jakim charakterze, ale wychodzę z założenia, że w dobrym klubie ludzi z doświadczeniem nigdy nie jest za wiele.

Zbigniew Szymula


Komentarze (12) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. lolita #1730494 | 84.187.*.* 7 maj 2015 14:03

    do tego ponizej ,(ale zonka)TY WULGARNY BANANIE!!!cO CIEBIE FUJARA SWEDZIß??;TO SIE PODRAP:::

    odpowiedz na ten komentarz

  2. ale żonka #1729588 | 213.120.*.* 6 maj 2015 12:27

    Ruchał by

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  3. oscar20 #1715803 | 188.147.*.* 17 kwi 2015 23:42

    o kant dupy się nadajesz

    odpowiedz na ten komentarz

  4. ed #1656089 | 217.99.*.* 4 lut 2015 23:12

    kowboj buhha

    odpowiedz na ten komentarz

  5. -+ #1655500 | 217.99.*.* 4 lut 2015 14:07

    MAM BIGOS ZOSTAŁ ZE ŚWIĄT MOGĘ PORATOWAĆ CHŁOPAKÓW ZA STOMILU .STOMIL GEM OVER

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (12)