Ciężary trzymają mnie przy życiu

2014-12-19 13:25:13(ost. akt: 2014-12-20 12:55:34)

Autor zdjęcia: archiwum własne

Zbigniew Koper od blisko pół wieku trenuje podnoszenie ciężarów. 14 lat mieszka w Dąbrówce Małej koło Barczewa, a w tym roku został wybrany prezesem Polskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów Masters.
— Czym się zajmuje federacja, której został pan szefem?
— Zrzeszamy miłośników naszej dyscypliny, ale tylko takich, którzy ukończyli 35 lat. Są też wśród nas byli reprezentanci Polski m.in. Robert Dołęga i Jacek Chruściewicz. W poprzednim zarządzie byłem skarbnikiem, a teraz koledzy wybrali mnie na prezesa. Mam nadzieję, że jakoś sobie z pełnieniem tej funkcji poradzę.

— Jak u pana zaczęła się przygoda z podnoszeniem ciężarów?
— Kiedy miałem naście lat, mieszkałem w Barczewie. Skrzyknęliśmy się z kolegami i zaczęliśmy na podwórku ćwiczyć podnoszenie ciężarów. Jak uczyłem się w Olsztynie w Technikum Kolejowym, to chodziłem po lekcjach do siłowni do klubu Warmia. Potem zapisałem się do Zjednoczonych i trenowałem pod kierunkiem pana Ludwika Jaczuna. Miałem na swoim koncie kilka tytułów mistrza województwa w wagach 56 i 60 kg. Kiedy klub przestał istnieć, a ja mieszkałem już w Olsztynie, to wygospodarowałem na siłownię pomieszczenie w piwnicy i tam ćwiczyłem sam albo z kolegami. Od 2000 r. mieszkam w wybudowanym w Dąbrówce Małej domku jednorodzinnym. Nie mogło oczywiście zabraknąć w nim dobrze wyposażonego pomieszczenia na podnoszenie ciężarów.

— Ile ma pan lat?
— Sześćdziesiąt jeden.

— I nie ma pan dość dźwigania życiowych ciężarów, musi pan sobie jeszcze wrzucać na kark kilogramy żelaza?
— Jeżeli uprawia się taką dyscyplinę sportową, którą ja uprawiam, to proszę mi wierzyć, wszelkie ciężary życiowe znosi się znacznie łatwiej. Dużo większe problemy mają z tym te osoby, które są na bakier ze sportem. Jestem po kursie instruktora i trenerskim. Jako jeden z nielicznych w mojej grupie wiekowej wykonuję boje technicznie na siad, pomimo tego, że jeszcze też startuję w wyciskaniu leżąc.

— Czym się pan zajmuje w Dąbrówce Małej oprócz dźwigania ciężarów?
— Prowadzę działalność gospodarczą zgodną z moim zawodem. Projektuję drogi i ulice.

— Nie przestaje pan brać udziału w różnych zawodach. Jaki był dla pana mijający właśnie rok 2014?
— Zacznę może nietypowo, bo od końca czyli od listopadowych zawodów w Trzciance, gdzie odbył się międzynarodowy turniej o Puchar Polski mastersów. Nasze województwo oprócz mnie reprezentowali tam Witek Tarkowski z Nidzicy i Jarek Rutkowski ze Srokowa. Startowałem w grupie wiekowej 60-64 lata. Zająłem drugie miejsce w swojej wadze i czwarte w kategorii wiekowej ogółem. Wyrwałem 65 kg, a 88 kg podrzuciłem. Witek rywalizował w najstarszej grupie wiekowej +65 i wygrał w swojej kategorii wagowej. Natomiast Jarek był pierwszy w grupie wiekowej 40-49 lat.

— W tym roku brał pan udział w międzynarodowych mistrzostwach Polski mastersów, reprezentował pan nasz kraj w majowych mistrzostwach Europy masters i w Senior Games. Jak poszło?
— W mistrzostwach Polski, które odbyły się w Koziegłowach, wywalczyłem złoty medal w kategorii wiekowej 60-64 lata, w wadze do 69 kg. Natomiast w Senior Games i w mistrzostwach Europy na Węgrzech byłem trzeci.

— Jak długo jeszcze zamierza się pan zmagać z tak dużymi ciężarami, które dla prawie wszystkich pana rówieśników są zupełnie nie do ruszenia?
— Podnoszenie ciężarów jest moją pasją, która trzyma mnie przy życiu. Niech więc robi to ze mną jak tylko może najdłużej.

Lech Janka