Rozmowa z Maciejem Sarnackim z Gwardii Olsztyn

2014-12-10 10:13:35(ost. akt: 2014-12-10 10:37:14)
Maciej Sarnacki ma pełne prawo być zadowolony z mijającego roku

Maciej Sarnacki ma pełne prawo być zadowolony z mijającego roku

Autor zdjęcia: Fot. www.ijf.org

— Najważniejsze, że cały czas trzymam się w czołówce, nie mam jakichś nierównych startów i zawsze jestem w piątce, siódemce — mówi o mijającym i niezwykle udanym sezonie Maciej Sarnacki. 27-letni judoka Gwardii Olsztyn kończy rok na znakomitym szóstym miejscu w rankingu olimpijskim (kat. +100 kg)!
— Jak słyszę, złapałem pana gdzieś na dworcu kolejowym. Czyli co: ledwo wrócił pan z Japonii, a znów pan jest w podróży?
— Tak to wygląda (uśmiech). W poniedziałek o godz. 23.30 wysiadłem z samolotu, przespałem się w Warszawie, no i teraz ruszam na obóz do Zakopanego, gdzie dołączę do kolegów z kadry, którzy trenują tam już od początku miesiąca.

— Do Olsztyna nie było kiedy zajechać?
— Niestety, nie było czasu. Z tymi ostatnimi wyjazdami i po obozie w Zakopanem łącznie nie będzie mnie w domu ponad miesiąc. Sporo czasu na walizkach, ale tak trzeba.

— Co z kontuzjowanym w Korei kolanem, przez które opuścił pan Grand Slam w Tokio?
— W środę mam udać się do specjalisty, który obejrzy to kolano. Na tę chwilę nie jest najgorzej: chodzę i jakoś strasznie noga nie jest spuchnięta. Jednak trenować w normalnym wymiarze nie dam rady, więc trzeba postawić diagnozę i wziąć się za leczenie. Mam nadzieję, że to nic poważnego i już niedługo ruszę do treningów pełną parą.

— Azjatycki wyjazd był dla pana niepełny, bo bez Tokio, ale chyba udany?
— Myślę, że tak. Tym bardziej że pod koniec sezonu zawodnicy z czołówki, którzy tak jak ja startowali w większości turniejów, generalnie są już trochę zmęczeni i forma nie jest najwyższa. Mimo to udało mi się sięgnąć po brązowy medal w Jeju. Niestety, znowu "tylko" po brązowy (uśmiech). W półfinale przez kontuzję musiałem oddać walkę, ale i tak dobrze się to skończyło, bo zmobilizowałem się jeszcze do pojedynku o trzecie miejsce. Trochę mnie "zatejpowali", trochę wziąłem przeciwbólowych środków, wyszedłem i jakoś udało się wygrać. A że w Tokio nie wystartowałem, to trzeba się z takimi historiami liczyć. To bardzo mocny turniej, więc nie można sobie tak z marszu wystartować z bolącym kolanem. A że w tym roku już kilka medali "zrobiłem", to i nie było po co ryzykować. Po tych wszystkich wyjazdach już trochę jestem zmęczony; teraz trzeba się wyleczyć, wziąć za trening i myśleć już o przyszłym sezonie.

Rozmowę przeprowadził: Piotr Sucharzewski

Całość rozmowy możecie przeczytać w środowym wydaniu "Gazety Olsztyńskiej", którą znajdziecie w kioskach lub w wersji elektronicznej na kupgazete.pl

Źródło: Gazeta Olsztyńska