Sukces Macieja Sarnackiego w koreańskim Jeju

2014-12-04 17:15:12(ost. akt: 2014-12-04 08:19:42)
Mimo bolącego kolana Maciej Sarnacki (z prawej) poradził sobie w walce o trzecie miejsce z Siergiejem Kiesajewem

Mimo bolącego kolana Maciej Sarnacki (z prawej) poradził sobie w walce o trzecie miejsce z Siergiejem Kiesajewem

Autor zdjęcia: www.ijf.org

Już po raz czwarty w tym sezonie olsztynianin Maciej Sarnacki stanął na podium Pucharu Świata, łapiąc kolejne cenne punkty do rankingu olimpijskiego. Mistrz Polski w kat. +100 kg był trzeci w koreańskim Jeju, ale okupił ten start urazem kolana.
Drugie miejsce w Madrycie, trzecie w rosyjskim Tiumeniu i niedawno także trzecie w arabskim Abu Dhabi (dwa ostatnie w wysoko punktowanych turniejach Grand Slam) — to największe tegoroczne sukcesy Macieja Sarnackiego w Pucharze Świata.

Parę dni temu najlepszy z najcięższych polskich judoków — notowany na 19. pozycji w swojej wadze w światowym rankingu — dopisał do tej listy trzecie miejsce w Grand Prix PŚ w Jeju. A bezpośrednio po tym starcie — razem z klubowym kolegą Kamilem Kozłowskim (kat. 90 kg), który też zapunktował w Korei — udał się do Tokio.

— Maciek został rozstawiony w Jeju, dlatego w pierwszej rundzie miał wolny los i czekał na walkę Koreańczyka z Chińczykiem — opowiada Wojciech Sarnacki.

— Nieoczekiwanie wygrał Chińczyk Jian Liu, więc to on był pierwszym rywalem Maćka. To była krótka walka, bo po 37 sekundach Maciek, stosując swoją koronną technikę ko-soto-gari, rzucił Liu na ippon. Z Mongołem Temuulenem Battulgą był już bardziej wyrównany pojedynek, ale w trzeciej minucie Maciek wykonał atak oceniony na wazari i rywal — chcąc, nie chcąc — musiał się zacząć spieszyć z atakami. No i w czwartej minucie po którymś z ataków Mongoła Maciek przeszedł do parteru, złapał rywala w trzymanie i zakończył walkę. A w półfinale czekał Koreańczyk Kim Sung-Min, mocny zawodnik, piąty na igrzyskach w Londynie, dwa lata temu wygrał Jigoro Kano, a prywatnie zaprzyjaźniony z... Maćkiem. Zaczęło się dobrze, ale pod koniec pierwszej minuty Kim zaatakował, Maciek trochę się spóźnił z obroną i pojawiła się ta historia z kolanem. Poleciał na plecy, Koreańczyk dostał wazari, ale Maciek i tak odklepał poddanie, bo ból był znaczny.

— W walce o brąz z Rosjaninem Siergiejem Kiesajewem emocji było co nie miara — kontynuuje trener Sarnacki. — Także na własne życzenie, bo Maciek trochę pokpił przygotowanie: czekając trzy godziny na tę walkę, został w sali i mocno przemarzł, bo było chłodno. No i taki niedogrzany ruszył do przodu, chcąc szybko skończyć, ale Kiesajew go wyprzedził i w drugiej minucie uzyskał wazari.

A za moment zrobiło się jeszcze groźniej, bo Rosjanin ponownie go skontrował i to takim rzutem, że ja już widziałem Maćka padającego na plecy (uśmiech). Jednak Maciek wykazał się wtedy wielką sprawnością: potrafił się tak skręcić w powietrzu, że jednak upadł na matę przodem i nie było żadnych punktów dla Kiesajewa.

Ale to był już ostateczny sygnał, że jest naprawdę niebezpiecznie. Wznowienie od środka, Rosjanin ponowił pierwszą technikę, która przyniosła mu prowadzenie, ale Maciek tym razem był już czujny: obszedł go w parterze i w trzeciej minucie zakończył walkę trzymaniem. Za zwycięstwo brawa, ale z taktyki, niestety, muszę postawić minus. Za zły uchwyt i ciągłe parcie do przodu; Maciek nie zawsze pamięta o tym, że inni mogą go wyprzedzać i kontrować. I nieraz tak się zapędzi i zagalopuje, że zapomina o zachowaniu zimnej krwi.

Już jest z tym lepiej, ale ciągle musi jeszcze nad tym pracować — dodaje Wojciech Sarnacki. A my dodajmy, że za trzecie miejsce w Korei Maciej Sarnacki zapisał na swoje konto 120 punktów, pozostając w światowym rankingu na 19. pozycji.

Do Korei poleciał także aktualny wicemistrz Polski w kat. 90 kg Kamil Kozłowski, który w wyniku losowania trafił do ciężkiej ćwiartki, m.in. z Grekiem Iliasem Iliadisem (trzeci na światowych listach), mistrzem olimpijskim z Aten (2004) i Pekinu (2008).

— Na początek Kamil zmierzył się z Koreańczykiem Insung Lee, dość znanym już zawodnikiem. No i poszło mu znakomicie, bo już w 40. sekundzie Kamil rzucił go na plecy: ippon i po walce — opowiada trener Sarnacki.

— Z Hiszpanem Davidem Ruizem też zaczęło się nieźle, bo najpierw kara za pasywność dla rywala, a za moment akcja na skraju maty, po której Ruiz upadł. Arbiter dał ippon, ale jak zawodnicy stanęli na środku do wznowienia, to obniżył ocenę na wazari. A po pół minucie przerwał walkę i... odwołał nawet to wazari. Nie rozumiem dlaczego, bo — moim zdaniem — to była akcja co najmniej na wazari...

No i w czwartej minucie, kiedy Kamil zaczął trochę opadać z sił, Hiszpan zaatakował, uzyskał przewagę na wazari i tak to się skończyło. Bardzo szkoda tej walki, ponieważ Iliadis wycofał się z turnieju, więc pojedynek z Ruizem decydował już o tym, kto znajdzie się w ósemce. Kamil pokazał się nieźle, zdobył 36 punktów do rankingu, ale niedosyt pozostał...

pes